środa, 28 grudnia 2011

mały diabełek usiadł mi na ramieniu

tak od wczoraj usiadł na moim lewym ramieniu mały diabełek i ciągle mi coś podpowiada abym zrobił , niestety aniołek na prawym ma straszne spóźnienie i ciągle go nie ma. Trzymam się i nie ulegam pokusie, ale naprawdę jak długo wytrzymam nie wiem. Wczoraj na siłowni uśmiechał się w moim kierunku ładny młody chłopak, w ogóle to kilka razy mijaliśmy się wzrokiem i co, pomimo że mały diabełek sugerował, żebym zagadnął to stchórzyłem i dopiero w szatni gdy wychodził odezwałem się do niego, zwracając mu uwagę że nie zabrał wszystkich swoich rzeczy. Dzisiaj go nie było, za to była obok mnie para, która ciągle gadała na zajęciach naprawdę bardzo się starałem, aby nie podejść i pięknemu zwrócić uwagę siłowo a nie słownie, że jak chce pogadać z dziewczyną to w pubie, a nie na zajęciach w grupie. Swój żal wylałem na instruktora zwracając mu uwagę, że powinien reagować bo to strasznie rozprasza. A jeszcze jedna uwagą chłopak był całkiem całkiem , ale dziewczyna to niezła dziunia typ księżniczki na ziarnku grochu, tragedia narodowa bo różowy lakier do paznokci jest inny niż różowa bluzeczka. Czyli drugi raz stchórzyłem. Jestem nieasertywny. Zaczyna mnie przerażać jutro czy dam radę się postawić, wisi nade mną ta sprawa od dłuższego czasu, a ja tylko odwlekam decyzje. O wyniku napiszę, albo w piątek albo w sobotę rano. Na koniec zagadka, której rozwiązanie podam w Nowy Rok, jeśli będzie ktoś odważny i spróbuje odpowiedzieć. Powciskałem na tym blogu kilka zdjęć moim zdaniem fajnych chłopaków. Co mają wspólnego, jaką cechę. I nie pytam skąd je zaciągnąłem lub że większość jest czarno biała . Ktoś zaryzykuje ;). Na koniec rozrywka od diabełka.

wtorek, 27 grudnia 2011

podsumowanie roku 2011 część 1

to, że rok 2011 to jakaś kompletna porażka wielu nie muszę przekonywać. W moim wypadku miało być fajnie, a wyszło fatalnie. Zawodowo kompletna porażka, czym dłużej trwam w aktualnej sytuacji w tym większy dołek wpadam, jak nie podejmę decyzji w stylu "rozwiązania węzła gordyjskiego" to skończę na kozetce u psychoanalityka, a nawet gorzej w mocno wytłumionym pokoiku bez klamki. Najgorsze jest to, że decyzje mocno ogranicza  mój strach jak długo wytrzymam finansowo bez pracy lub inna wersja jak szybko uda mi się znaleźć coś lepszego niż teraz. Na rynku nie ma wiele ofert. . Czyli podsumowując w karierze i finansach jest do dupy, a jeszcze na emeryturę muszę trochę poczekać, ostatnio jest wizja że dłużej. Zdrowie w roku 2011 zaliczyłem tylko cztery infekcje, które musiały być zwalczane antybiotykami, moja wątroba stanowczo protestuje do teraz. Życie towarzyskie na szczęście jakieś jest i to dzięki niemu jeszcze nie zamknęli mnie w pokoiku bez klamek. Życie uczuciowe, czasami dochodzę do wniosku, że w tej sferze to kostka lodu po wrzuceniu do drinka ma większą temperaturę niż ja. Jednak starzy ludzie mają rację twierdząc, że jak się człowiek za młodu nie zwiąże z kimś, to czym jest się starszy tym trudniej. Ja mam swoje wymagania on ma swoje. Profile na portalach randkowych po likwiduje w Nowy Rok, na kacu będzie to mnie mniej bolało. Bądźmy szczerzy nie mam talentu do prowadzenia konwersacji wirtualnie. Do miłej konwersacji potrzebuje stolika, słabego światła, żeby nie było od razu widać wszystkich moich wad. Czegoś do chrupania o ładnym zapachu i dobrego wina, żeby lody puściły, żebym był bardziej wyrozumiały i tolerancyjny. Jeśli chodzi o Polskę i Polaków, to muszę przyznać, że kilka razy mnie zaskoczyli niektórzy na plus inni na minus. Najbardziej zaskakujące wydarzenie to moim zdaniem wybór Anny Grodzkiej, co jak co ale tego po konserwatywnym Krakowie to ja bym się nigdy nie spodziewał. Wogóle wybory mnie zaskoczyły na plus. Chociaż coraz słabiej, ale jeszcze staram się wierzyć, że teraz jest  czas zmian. Na minus zaskakują mnie jednostki kilka przykładów: w polskiej Dynastii nie było aktora, który od warzyłby się zagrać geja, ta para z Barw Szczęścia to delikatnie pisząc jakaś porażka, do sztuki na podstawie książki Lubiewo, konieczne było ściągnięcie aktorów z Wrocławia bo miejscowi mieli stracha, dobrze że nie z Berlina dopiero była by cioto drama jak aktorzy z za Odry mordowali by się z dialogiem, dodatkowy rok na przygotowanie. Sędzia, który za rejestrował znak "zakaz pedałowania", a kiedy za rejestruje "nakaz" nie powiedział.. Na minus w roku 2011 zasłużyły nasze media zwane opiniotwórczymi, kilka lat temu lubiłem słuchać Panią Staniszkis moim zdaniem potrafiła dokonać trafnych analiz, niestety od kiedy pojawił się PiS i Jarek szanownej damie coś spadło na głowę i nie daję rady ona sklecić neutralnej opinii o zmianach w naszym otoczeniu, a ja wysłuchać jej  nawet przez minutę. Niestety po drugiej stronie też co niektórym spadło na głowę bardzo rozczarował mnie w ostatnim okresie Pan Żakowski, szczerze ale jego wypowiedzi pachną mi komuną. I ostatnia gwiazda polskiego dziennikarstwa laureatka Wiktorów Pani Monika Olejnik, niestety ale jej czas się powoli kończy nie panuje nad zapraszanymi gośćmi, albo oni albo ona krzyczy, przerywa w pół zdania te wywiady nic nowego nie pokazują.


piątek, 23 grudnia 2011

życzenia dla wszystkich czytających moje wypociny

w dobie pośpiechu, szalonej gonitwy, braku czasu dla drugiego człowieka, masowej komercji, świąt zdominowanych przez czerwonego grubasa namawiającego do ciągłego kupowania więcej, więcej. Składam wszystkim  odwiedzającym ten blog, czasami pewnie zastanawiającym się "o co mu chodzi" życzenia zdrowych, spokojnych, spędzonych w gronie ludzi na których wam zależy, których kochacie i którzy Was kochają Świąt Bożego Narodzenia. Spędźcie je tak jak lubicie, ale może ten jeden raz w roku przy jednym stole przy długiej rozmowie przy wspomnieniach, słuchając kolejny raz opowieści, które znacie i co z tego. Na zakończenie moja kartka dla Was.

wtorek, 20 grudnia 2011

spotkanie Wigilijne w pracy odcinek ostatni tego sezonu

 pisząc jakiś czas temu, że nie lubię takich dni prezentowałem wszelkie możliwe kataklizmy jakie mogły mnie tego dnia trafić i co, stało się. Dzisiaj miałem spotkanie opłatkowe w pracy. Ale zacznijmy od początku, przychodzę do pracy na swoją godzinę, czyli reszta jest już od godziny, teoretycznie, powinni realizować wyznaczone zadania teoretycznie i ja na podstawie danych sporządzić raport . Tak by było w świecie idealnym, a w moim , wyznaczone zadania zostały przesunięte na plan dalszy bo przecież dzisiaj jest Wigilia firmowa i kilka osób miało inne cele, a ja o sporządzeniu raportu przed dwunastą powinienem  zapomnieć bo o 11 mam pilne spotkanie z górą w sprawie prezentowanych danych wcześniej, a o 13 będzie ta Wigilia. Spotkanie się opóźniło, ledwo zdążyłem na tą Wigilie. Było drętwe przemówienie szefa, a później wzajemne życzenia, ja jak zwykle minimalnie nawet bardzo, za to inni mistrzostwo wazeliny i obłudy. Oczywiście musiałem swój pobyt skrócić maksymalnie i popędzić na kolejne spotkanie, na którym zorientowałem się, że przekazane mi wcześniej informacje nie są warte funta kłaków. Tak więc ja dzisiaj musiałem wykonać prace za trzech, a co niektórzy nawet swojej nie musieli, do Nowego Roku chyba zdążą. Dlatego po skończeniu tego ostatniego spotkania pojechałem do fryzjera zamiast robić nadgodziny, a co mi tam też muszę ładnie wyglądać na święta, mój mistrz grzebienia zrobił co do niego należało i mam dobry humor. 

poniedziałek, 19 grudnia 2011

moje trzy grosze w sprawie "Coming out, ankiety KPH i wypowiedzi księdza Bonieckiego"

wyszło przerażające połączenie tematyczne, ale mówi się trudno. Mam nadzieję, że uda mi się w zrozumiały sposób za prezentować o co mi chodzi, a przede wszystkim czytający nie usną przy drugim akapicie. O co chodzi mi z tym Coming outem, czasami jak czytam posty tęczowych blogowiczów to mam wrażenie, że chcieliby oni, abyś drugiego dnia kiedy się zorientowałeś, że grasz w lidze tęczowej ogłaszasz to wszem i wobec najlepiej przez radiowęzeł szkolny, w lokalnym radiu, a każdy przywitanie zaczynał od tekstu "Cześć jestem A gej", w tym momencie skojarzyło mi się to z powitaniem z klubu AA, a może inne rozwiązanie przyjęcie Coming outowe tak na 100 osób z szampanem i kawiorem. Tylko kieliszki do szampana musiałby być chyba z plastiku bo nie wszyscy by je utrzymali do końca wypowiedzi. Nie kwestionuje poglądu, że bardzo ważna w życiu jest własna akceptacja, tylko na czym to ma polegać. Na wstawieniu w relacje między ludzkie tej zmiennej. Przepraszam za wyrażenie matematyczne, ale ja tak czasami mam. Widzę świat matematycznie, biznesowo i jeszcze w kilku innych płaszczyznach. Jak postrzegam tą akceptacje, ja wiem kim jestem, jak ktoś zada pytanie lub wyrazi swój komentarz na ten temat to dostanie prostą odpowiedź, zresztą kilka reakcji na tą odpowiedź była bardzo zabawnych. I tym sposobem dochodzimy do ankiety KPH sporządzonej po dwóch latach, badająca homofobie w Polsce, poproszony o jej wypełnienie zostałem na portalu randkowym. Wypełnić wypełniłem, a co mi tam. Jednak mam kilka uwag. Po pierwsze poprosili mnie bo mało mają odpowiedzi homików w wieku 30+, nieźle zaczynamy nie ma co. Poczułem się jak dinozaur. Idźmy dalej, moim zdaniem pytania można było podzielić na  kategorie, ja i moja rodzina, ja i społeczeństwo, ja i praca, ja i kościół, ja i służba zdrowia. Część pytań była zadawana z pozycji relacja ja mój partner otoczenie. Jeśli ja już na początku określiłem, że w badanym okresie nie miałem stałego partnera to po co one były mi zadawane. W tym momencie to pytanie dla mnie powinno zniknąć. Ile razy w życiu człowiek słyszy kategoryczne deklaracje w ujęciu hipotetycznym, a gdy sytuacja go dopadnie to zachowuje się kompletnie inaczej niż wcześniej deklarował, niektórzy mają takim osobom za złe, że mówią i robią inaczej. Przepraszam, ale ja staram się być bardziej wyrozumiały. I na koniec tej części pytanie, które skojarzyło mi się z ks. Bonieckim."Za jaką prawną regulacją stosunków par homoseksualnych jesteś: związki partnerskie, małżeństwa i prawo do adopcji dzieci" . I teraz wyznam, że ujawnię swoje odpowiedzi, ale liczę się z oberwaniem w komentarzach, jaki to zakuty łeb mam. Wybieram związki partnerskie, jestem przeciw małżeństwu, jestem za prawem do adopcji dzieci. Ksiądz Boniecki powiedział "Nie chciałbym, żeby traktować je jak małżeństwa sakramentalne. Wymaganie tego od Kościoła jest nietolerancyjne. Ale ludzie w takich związkach żyją i nie mamy prawa ich potępiać.". Czyli może ja doszukuje się czegoś czego w tej wypowiedzi nie ma, ale z radością przypominam, że w Polsce obowiązuje rozdział państwa od kościoła i już czas, aby przestrzegać zapisy Konstytucji RP, a nie po jej napisaniu głęboko ją schować do szuflady.

środa, 14 grudnia 2011

Blado czerwone skarpetki w szachownice.

Na tym blogu ja-osobne przeczytałem, pytanie jak długo można żałować braku Teleranka w roku 1981, nie odpowiem, zapewne umrę z żalem za tym jednym nie wyemitowanym Telerankiem. Wszystkie puszczone przed i po w tym momencie są nieistotne. Ale ten kategoryczny ton wpisu wywołał jeszcze jedna refleksję, zakupy w kryzysie i rzeczy noszone w komunie. Pochodzę ciut z innej epoki , pamiętam inne czasy. Pamiętam kolejki za kawą, skarpetkami i butami, za mięsem nie musiałem stać w kolejce za rodziców, ponieważ moi Dziadkowie mieli małe gospodarstwo, a moja matka ostro handlowała kartkami na wołowinę bez kości za tą z kością, proszę nie pytać o co w tym chodziło, byłem małym gówniarzem, który za chwilę szedł do komunii. Kojarzy ktoś kiedy pierwszy raz został nazwany „pedałem” i w jakiej sytuacji. Ja tak, absurdem jest to za co i w jakiej sytuacji. Spod nogawki spodni w piątek ktoś zobaczył czerwoną skarpetkę, to był rok chyba około 87 lub 88 ( a ja miałem około 13 lat), to był moment kiedy jeszcze nie pocałowałem chłopaka ponieważ nie zidentyfikowałem u siebie takiej potrzeby, nie znałem sytuacji że „... mężczyzna kocha mężczyznę” .W roku 1989 Polska dostała takiego kopa w dupę z poleceniem zacznij biec do przodu, najpierw gospodarczego, po chwili obyczajowego, że dziś Biedroń jest posłem na sejm, a jedynie bohaterzy tamtych czasów nigdy nie będą mieli pomników. Gdyby działacze Ruchu Palikota byli bardziej skromni, mniej zarozumiali i bardzie dojrzali, to robili by wszystko żeby pokazać siebie jako ludzi jednoczących Polaków, a uzyskaliby to bez problemu przypominające bohaterów roku 89, T. Mazowieckiego, L. Balcerowicza, J. Kuronia i B. Geremka i zapewne jeszcze kilku innych.. Jestem coraz bardziej rozczarowany ekipą Palikota. Dlaczego nie chce rewolucji, nie chce niszczenia kościoła katolickiego tylko chce, żeby ktoś wskazał mu jego miejsce w wolnej Polsce, ponieważ chyba mogę zacząć śpiewać piosenkę S. Krajewskiego "Byłem stary mówię wam, aż ..."

wtorek, 13 grudnia 2011

dzisiaj jest rocznica stanu wojennego

mam nadzieję, że uda mi się to napisać w zrozumiały sposób dla kogoś kto tego nie pamięta lub nie miał okazji tego przeżyć. Od początku od kiedy pamiętam najbardziej tego dnia brakowało mi Teleranka, cały dzień gadał Generał, a popołudniu odwiedzili nas Ciotka z Wujkiem przynieśli ze sobą flaszkę wódki, pojawiło się coś do zjedzenia i całe popołudnie i wczesny wieczór rozmawiali i oglądali telewizje to znaczy TVP1 powszechnie zwaną Jedynką nie było innych kanałów, w małych miasteczkach.  Zwyczajnie nuda do potęgi, chociaż wtedy przerażenie co będzie dalej, jaki będzie rozwój wypadków. Następnym zdarzeniem jakie pamiętam ze stanu wojennego to ta szarość, mocna mroźna zima i na starej A2 palące się koksowniki przed wjazdem do Poznania. Nuda w telewizji, nagle westerny wyparowały z ramówki. Dopiero po latach zrozumiałem, że to było spowodowane embargiem USA, a drugi powód to, że w niektórych z nich grał Prezydent Regan. Dziękuje cichym bohaterom tamtych czasów, bo żyje dzięki nim w lepszych czasach. Wybaczcie, ale proszę nie tracić moich  pieniędzy zabranych w formie podatków, na procesy karne Generała efekt będzie żałosny w porównaniu do nakładów, na pomniki bo jest ich w tym kraju więcej niż prawdziwych bohaterów, na odszkodowania dla ofiar tamtych czasów, bo jak znam życie to Ci co powinni dostać te pieniądze nigdy się o nie nie zwrócą, a krzyczeć o swoich moralnych stratach będą bohaterzy w cudzysłowie. A na koniec przestańmy obchodzić rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, a jeśli już tak nie którzy bardzo chcą to zgodnie z tradycją to powinien być dzień, w który jest ogólnopolski zakaz zgromadzeń, manifestacji, nawet mecze sportowe powinny zostać odwołane.

spotkania Wigilijne w pracy,

po marudzę jeszcze trochę na temat obchodzenia różnych uroczystości w pracy. Dzisiaj mój szef był na spotkaniu wigilijnym spółek z grupy i zaczął się głośno zastanawiać, a co jak ktoś z jakichś powodów nie obchodzi świąt. Eureka dotarło do tego zakutego łba, że w Polsce nie wszyscy są chrześcijanami, ale nasze firmowe spotkanie wigilijne jest przygotowywane. I pomimo, że będzie we wtorek w menu będzie ryba, ja się zabije, znaczy się uduszę ością z karpia. Wprawdzie jakieś Ministerstwo ostatnio promuje za pieniądze Unii, że ryba jest zdrowa, ale ja nie przepadam za rybami. W poprzedniej pracy nie było imprezy wigilijnej, była karnawałowa w któryś piątek w styczniu wyjście na jakąś imprezę organizowaną w restauracji. To miało charakter bardziej świecki, bez kontekstu wyznaniowego. Dlaczego Polacy chodzą do kościoła, a nie pamiętają, żeby "oddać Cesarzowi co cesarskie, a Bogu co boskie". Dlaczego musimy wpychać religie w sferę świecką, nie potrafimy tego oddzielić. W sobotę w TVN24 był wywiad z Jackiem Santorskim, na temat szaleństw przed świątecznych, i że coraz więcej osób nie lubi świąt. To nie była dla mnie nowa informacja obserwuje to od wielu lat, ale Pan Jacek Santorski jednym krótkim określeniem powiedział wszystko, ponieważ jesteśmy hipokrytami. Na koniec, kompletnie nie Bożo Narodzeniowo za to bardzo świecko, jak ja uwielbiam czarno białe zdjęcia.

sobota, 10 grudnia 2011

moje trzy grosze w sprawie "Oburzeni do odzysku"

wiekowo nie pasuje do ludzi, o których pisze gazeta w artykule Trzydziestu na jedno miejsce pracy, ze względu na zajmowane stanowisko tym bardziej. Jednak od bardzo dawna widzę, że tworzone prawo pracy to u nas zlepek marzeń związków zawodów i urzędników państwowych na ciepłych posadkach o gwarancję jak najdłuższego zatrudnienia przy włożeniu minimalnego zaangażowania. Najbardziej zabawne jest to, że udało im się tymi marzeniami zaczarować innych, niestety młodych. Jeśli ktoś ma mniej niż 35 lat i szuka pracy do emerytury to naprawdę jest naiwny, chyba nawet gorzej jest żałosny . Szesnaście miesięcy temu zaczynałem aktualną pracę z przeświadczeniem, że może będzie tak na 5 lat, dziś szukam nowej. Nie wyleciałem, firma nie bankrutuje po prostu nie pasujemy do siebie. Szefowie, pracujący tam ludzie, po prostu my mamy inny stosunek do wielu rzeczy. Ja jestem ukierunkowany na zadania, na realizację celów. Oni na pracę na spędzanie w niej czasu, cholera oni nawet nie mają celu. Otrzymane z góry z centrali zadania plany, realizują po minimum z nastawieniem, że tego się nie da zrobić. Najgorsze jest to, że osoby przed emeryturą lub z czasem do niej 10 letnim tym swoim nastawieniem zaraziły młodych ludzi, którzy muszą pracować minimum 30 lat. Te młode osoby poza aktualnym miejscem pracy siebie nie widzą. Kolejną różnicą pomiędzy nami jest to, że ja nie znoszę w pracy wszelkich imprez o charakterze imienin, narodzin dziecka, ślubów i tak dalej. Zaraz usłyszę, że jestem homo i dlatego mnie to irytuje bo nie mam własnych dzieci i nie będę mógł zostawić zawiadomienia o swoim ślubie szefowi. To z tego nie wynika, ja do firmy nawet nie wysyłam kartki z wakacji, moja niechęć do obchodzenia uroczystości w pracy jest spowodowana czymś innym, szczerością i uczciwością. Z racji tego, że ktoś ma dzisiaj imieniny ważniejsze jest bieganie koło ciastek niż realizacja projektu. Mam składać komuś życzenia i za chwile za brak efektów w pracy zbierać cięgi, a jak mam postawić go do pionu, że ja czekam na jego dane.  Kiedyś usłyszałem, że szukam pracy idealnej, a takiej nie ma. Nic nie od powiedziałem na ten zarzut, bo rzeczywiście tak jest. Tylko że w świecie wogóle nie ma ideałów, ważniejsze jest ich szukanie. Bo życie to nie stanie w miejscu i czekanie, tylko ciągła podróż i odkrywanie nowego.

czwartek, 8 grudnia 2011

mój prezent dla moich przyjaciół

Ich imiona zdradzę, tylko wtedy gdy dostanę ich zgodę na emaila, ale mogą sami w komentarzu się objawić.

wtorek, 6 grudnia 2011

z okazji Mikołajek dla za chwile zbliżąjącego się Gwiazdora


6 grudnia zawsze przychodził Mikołaj i zostawiał coś słodkiego w wyczyszczonych butach, a 24 grudnia przychodził Gwiazdor i ten to był szczodry, słodycze i zabawki. Teraz ja robię za Gwiazdora i muszę się spieszyć , żeby zrealizować zamówienie na wielką paczkę klocków Lego.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

nie jara mnie Kylie i nie jara mnie Madonna

dzisiejszy tytuł to cytat z filmu, o którym w sobotę wspominałem. Przypomniałem sobie o nim dziś siedząc w samochodzie w korku  i słuchając radio. Dziwne, ale naprawdę mnie te artystki nie jarają dorzucić mogę jeszcze Lady Gagę, posłuchać okey jeszcze dam radę, ale obejrzeć teledyski nie bardzo. Czasami podobają mi się bardziej przeróbki fanów artystek, są przyjemniejsze dla oka i ucha jak śpiewają. Zresztą zastanawiają mnie wszelkie ikony lub diwy muzyki gejowskiej. Co to oznacza, owszem rozumiem, że nie które utwory są bardziej lubiane przez gejów inne nie. Zresztą jeden z zamieszczonych przeze mnie klipów został w tym kontekście opisany i jestem dumny z zmieszczenia utworu, a komentarz wywołuje banana na twarzy. Zastanawiał się ktoś nad tym jak bardzo homofobicznie są kibice piłkarscy, a jaki utwór jest puszczany na koniec sezonu u zwycięzcy ligi ? Nikt nie zastanawia się, kto go stworzył, liczą się tylko słowa i dobry bit. To z kolei prowadzi mnie do trochę faszystowskiego pytania, jak wyglądałaby kultura (czytaj galerie, teatry, biblioteki, radio, telewizja i na koniec internet) gdyby wszystkie dzieła stworzone przez gejów były usunięte plus te które trafiły na ich listy przebojów. Zostałoby coś? Wprawdzie geje i lesbijki to podobno około 10 %, ale obawiam się że w niektórych mediach czas milczenia lub brak obrazu w ciągu doby byłby dłuższy niż 10 %, a mnie najbardziej żal byłoby Dawida. Po co były ten wstęp, ponieważ obiecałem komuś przygotować 45 minutową play listę, dopiero w samochodzie zacząłem się zastanawiać, że oczekiwania co do mojego gustu muzycznego mogą znacznie różnić od tego co tam wrzucę i dopiero będzie ZONK. Mówi się trudno, zaliczę najwyżej kolejne rozczarowanie moją osobą " a wydawał się taki inteligentny".

sobota, 3 grudnia 2011

Już czas

tak wiem pożyczyłem tytuł od najpopularniejszej australijskiej reklamówki, dziwne ale żadnej innej nie znam. Po kolei jakiś czas temu dosyć spory czas, na którymś z  czytanych przeze mnie blogów nie jestem pewien ale chyba na tym katarzynaformela przeczytałem o dwóch filmach dokumentalnych. Pierwszy to włoski " Aż tu nagle pewnej zimy", a drugi to "Coming out po polsku". Ten pierwszy włoski nawet szybko udało mi się obejrzeć, całkiem zabawnie opowiedziana historia na całkiem serio temat, dwóch młodych gejów w momencie zmian politycznych zobaczyło jak wielka jest homofobia wśród ich rodaków. Ja najbardziej lubię tekst na samym początku filmy o ich wyjściu z szafy w słowach, że w "szafie to trzymają tylko ubrania, bo i tak nie daliby rady utrzymać tego w tajemnicy". W ogóle jak dla mnie film jest rewelacyjny, historia jest opowiedziana w sposób zdroworozsądkowo, logicznie i jakoś tak po ludzku, ale nie martyrologicznie. Teraz będzie, krótko bo sam film jest krótki klip GetUp! "It`s time" zobaczyłem u hyakinthos a, później rozprzestrzenił się jak lawina, co chwila gdzieś na niego wpadałem. Dlaczego ? Bo pod względem wizualnym jest to jedna z najlepszych reklam w sprawie związków partnerskich, oglądając ją pierwszy raz zastanawiałem się o co biega, gdybym nie oglądał jej na blogu, który znam od dłuższego czasu i podziwiałem tam inne ciekawe klipy, to zapewne finał by mnie nieźle zdziwił. I ostatni film dokumentalny obejrzany dziś "Comming out po polsku", delikatnie powiem , rozczarował mnie, nawet gorzej zdołował. Nie liczyłem, że to będzie komedia, ale film pokazujący kilka ciekawych postaci i ich historie. Liczyłem na to, że pokaże, że da się w tym kraju żyć. W całym filmie dla mnie najlepsza jest historia 22 letniego geja Żyda, który wspomniał babci jak się przed nią w outował, jak zrobiła mu tęczową jarmułkę, nie jest pewien czy swoje życie spędzi w Polsce, a jeśli już to raczej w Warszawie bo tam połowa mieszkańców nie chodzi do kościoła i jest tak zabiegana, że nie interesuje się innymi ludźmi. Nie wiem dlaczego, ale ten film był dla mnie duszny, a ja liczyłem na świeżę powietrze. Jedyny pozytywne bohater tego filmu to Babcia tego młodego Żyda, przepraszam nie padło jego imię, a z listy kto wystąpił nie chce zgadywać kto to jest, powiedziała, że w ciągu 5 góra 10 lat związki partnerskie będą dopuszczone prawem, a na ślub swojego wnuka zagranicę to ona się nie wybierze. Bardzo czekam, aby prognoza Babci się spełniła i aby w dobrym zdrowiu dożyła do dnia, w którym jej wnuk będzie mógł zawrzeć związek partnerski. Spodziewałem się trochę inaczej opowiedzianej historii z nadzieją na przyszłość, a jest opowiedziany tak jakoś bez marzeń, po prostu jest do dupy i tak będzie po wsze czasy . Na koniec dla poprawy humoru

czwartek, 1 grudnia 2011

grzeczny, kulturalny czy zwyczajna dupa

dziś miałem w pracy zebranie. Lata lecą, a ja nadal nie potrafię za protestować w skuteczny kulturalny sposób, tylko prędzej czy później dochodzi do awantury. Szlag mnie jasny mało co nie trafił. Ja nie zajmuje się wszystkim i na wszystkim się nie znam, ale mam serdecznie dość wszech wiedzących informatyków, a właściwie wdrożeniowców programów informatycznych klasy ERP, a często jakichś ich namiastek. Po cholerę są Akademie Ekonomiczne lub Uniwersytety, zlikwidować to natychmiast, to jest marnowanie publicznych pieniędzy. Każdy wdrożeniowiec wie wszystko najlepiej. Chociaż ich wiedza kończy się na sklepiku, typu który mój dobry przyjaciel określa mianem "Kogucik i spółka". To taki typ gdzie właściciel powinien sam sobie prowadzić rozliczenia aby odpowiedzieć ile zarobił i księgowy jest mu zbędny. Tak, liczę cudze pieniądze, ale zwykle w skali dość dużej, że sam tego nie jestem w stanie zrobić. Tak, strasznie  irytuje mnie bagatelizowanie tego co robię jak i nadmierne bicie pokłonów. Mam wielki szacunek do ludzkiej pracy pod warunkiem, że jest ona wykonana dobrze, z należytą starannością i z pewną skromnością polegającą na tym, że wiem, że są lepsi ode mnie. Ja zdaje sobie z tego sprawę i nikt nie musi mi o tym przypominać. Pytanie brzmi, czy oni tu będą chcieli pracować i za ile? Czy na pewno na tych samych warunkach, co ja? Tak jak nie ufam facetom bez skazy tak nie ufam tanim pracownikom, obniżającym swoją wartość. Wiem, że moje porównanie za chwilę będzie brutalne, ale tak to widzę może to jest chory obraz i instrumentalny, ale może Mercedes to nie najlepszy samochód świata, ale to jest Mercedes i dla wielu oznaką luksusu, przepraszam ale ja nie zamierzam być jak mały Fiat."Jak stać było Cię na krowę, to musi być na łańcuch". W pracy daje z siebie dużo, ale nie jestem tani w utrzymaniu i nie chce być. Wiem, że jestem samotnym facetem i nie mam dzieci więc nie mam 100 wymówek, żeby być w gorszej kondycji, niż ojcowie i matki, mężowie i żony. Ja ich nie rozumiem, że wczoraj wieczorem dziecko miało kaszel trzeba było wyprasować męża koszulę itd. czytaj obejrzeć M jak miłość, Barwy szczęścia. Zdaje sobie sprawę, że dzisiaj brzmię jak gość ze słów piosenki, którą podśpiewuje czasami moja mama "już taki jestem zimny drań i dobrze jest mi bez dwóch zdań" mam nadzieję, że dobrze to napisałem.

wtorek, 29 listopada 2011

do podziwiania nr 2

do podziwiania na dobranoc.
Jutro mogę być zmuszony iść na wojnę, mam nadzieję że nie zginę.
Wrócić z tarczą, nie na tarczy.

niedziela, 27 listopada 2011

moje trzy grosze w sprawie "Zakazu pedałowania".

jednak jesteśmy przedziwnym narodem.  Jakim cudem urzędnicy sądowi pozwolili zarejestrować NOP- owi znak "Zakaz pedałowania" i "Krzyża celtyckiego" śmieszny jest sędzia podpierający swoją decyzje o rejestracji znaku dwoma ekspertyzami biegłych. Zresztą co chcieli udowodnić tym opiniami sami biegli. Swoją ignorancję dla historii, kultury. W takim razie należy zarejestrować hitlerowską swastykę, przecież wywodzi ona się o ile dobrze kojarzę z Imperium Rzymskiego, a w Azji nadal jest uznawana za symbol szczęścia. Hitler korzystał z niej tylko przez około 20 lat , z historycznego punktu widzenie to bardzo krótki czas. Co do rejestracji samego znaku "Zakazu pedałowania" to ja przepraszam, ale każdy głupi wie, że jego rejestracja łamie art. 32 Konstytucji RP. Zawsze mnie zastanawia w takich sytuacjach po cholerę uchwalono konstytucję RP skoro później gdy jest problem prawny nikt nie potrafi się odwołać do podstawowego aktu prawnego tego kraju tylko szuka w ustawach szczególików, które może interpretować na swój sposób. Naprawdę mści się przygotowanie uczniów do zdawania testów, a nie budowanie własnej oceny danego zdarzenia. Ciekawe jak się sprawa dalej potoczy, chociaż ja się zastanawiam, czy w Polsce taki ruch jak NOP nie powinien być zdelegalizowany. Za co? Znając mściwość polskich urzędników "...za ośmieszenie władzy sądowniczej stojącej  na straży konstytucji RP".  Powiało komuną w tym ostatnim zdaniu i tak ma być skoro problem śmierdzi na kilometr faszyzmem.

środa, 23 listopada 2011

posłuchajmy czegoś popularnego nr 7

dzisiaj dodam  2 klipy, które u nas napewno nie są popularny, ale są zaj.... i klasyfikuje je do tej kategorii
nr 1

nr 2


wtorek, 22 listopada 2011

proboszcz w konfesjonale

dzisiaj poczułem się jakbym był księdzem w konfesjonale. Baronowa L (tak będę tutaj nazywał moją znajomą) po bardzo długim czasie milczenia zaczęła klikać na skypie do mnie w czasie pracy, starałem być się miły chociaż termin i różni beneficjenci tworzonych informacji co chwila przypominali się o dane. Ona się żaliła, właściwie spowiadała, a ja robiłem raporty z danymi, a zdaniami otwartymi mało precyzyjnymi pocieszałem ją i pozwalałem wylać całą żółć na klawiaturę bo przecież nie na mnie. Niestety my faceci w niektórych sprawach jesteśmy mało zgrabni, a na dodatek słabo wychodzi nam robienie dwóch rzeczy na raz i w pewnym momencie czy to z braku cierpliwości czy roztargnienia palnąłem zdanie w trybie oznajmiającym, a nie przypuszczającym. Mała różnica, tylko uświadomiłem jej, że albo wystawi walizki swojego faceta za drzwi, albo chce kandydować na świętą, a jak wiadomo mało jest Baronowych świętych. Co ja się namęczyłem, żeby wycofać się rakiem z tego klawiaturowego  pisarskiego pasztetu. Jeżeli to się skończy wystawieniem walizek za drzwi, to facet mnie zabije i wcale nie będzie czekał żeby to zrobić w samo południe. Zresztą od początku dla mnie to był mezalians, wyglądał jak z westernowego listu gończego, ale miłość jest ślepa więc życzyłem Baronowej L. wszystkiego dobrego, wprawdzie dziwną byli parą, ale ok. Mentalnie to była próba zbudowania związku przez Biedronia z Kaczyńskim. Rozgrzeszenie dałem, a za pokutę spotkać się ze mną w piątek na wino, niestety nienajbliższy. I to na tyle, a na koniec miła fotka, żeby nie było depresyjnie.

niedziela, 20 listopada 2011

posłuchajmy czegoś popularnego nr 6


to dzisiejsze wykonanie, a poniżej oryginał

chłopak zrobił na mnie wrażenie, szkoda tylko że TVN skróciła utwór. Nie jestem wielbicielem programów tego typu. Tłumaczyć dlaczego nie będe, powstałby zapewne niezły elaborat, a wielbicieli tego typu rozrywki bym nie przekonał. Gratuluje talentu, włożonej pracy i trzymam kciuki, mam nadzieję, że Kacprowi się uda.

posłuchajmy czegoś popularnego nr 5

 to jest moja odpowiedź na komentarz. Zgadzam się z autorem ;). Ciekawe czy autor komentarza zajrzy tu jeszcze.

czwartek, 17 listopada 2011

depresja , szkoda że nie gangstera

na blogach, które czytam oficjalnie i nieoficjalnie, mocno widać objawy listopadowej depresji. Rok 2011 dostałby od niejednego mocno w mordę, aż by się zalał krwią, ode mnie też. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak było źle, w zeszłym roku cały czas liczyłem na to, że w 2011 zrobię porządek w swoim życiu zawodowym i zaczne organizować prywatne, a tu co "guzik z pentelką". Nie lubię, żyć z dnia na dzień, od weekendu do weekendu, żeby dobrze się czuć potrzebuję strategi na dłuższy horyzont czasowy. Niestety w tym 2011 roku czuję się jak Syzyf,  nie ważne jak będe się starał ciągle jestem w punkcie wyjścia, a nawet w gorszej sytuacji niż poprzednio. W pracy do d..., w życiu prywatnym sam. Czasami w takich chwilach spieram się z samym sobą , "jeśli Bóg szuka współczesnego Hioba, to ja nim nie zamierzam być, przepraszam ale to jest ponad moje siły" jak mam nastrój bardziej buddyjski to to pytanie brzmii "do ch... co ja zrobiłem za świństwo w poprzednim wcieleniu". Czy patrzę z nadzieją na nadchodzący za 44 dni rok 2012, niestety nie obiecuje sobie po nim wiele. Wiem jedno konieczne jest dokonanie kilku zmian, tylko żeby tym razem się udało i był z nich efekt. Na koniec kolejna fotka, którą mógłbym powiesić na ścianie w salonie.

  

piątek, 11 listopada 2011

do podziwiania nr 1

kiedy pierwszy raz zobaczyłem to zdjęcie, zachwyciłem się nim. Najchętniej powiększyłbym je do rozmiarów metr na metr i powiesił na ścianie w salonie. Na pewno miałbym okazje zobaczyć ciekawe reakcje gości, jakby je odebrali. Czy to jest sztuka, czy komercja rodem z Ikea, do tej firmy nic nie mam, ale działu dekoracji z ich zdjęciami nie lubię, nie przepadam za obrazkami w milionie egzemplarzy, które każdy może mieć. Jeśli kiedykolwiek powieszę coś na ścianie, to będzie obraz namalowany dla mnie ilości kopii 0 lub zdjęcie z mojego aparatu.

Święto Niepodległości

od wielu lat obserwując różne dzienniki telewizyjne w ten dzień, zauważam jedną prawidłowość. Relacja z Warszawy jakieś manifestacje, jakieś kontrmanifestacje, pod jeden pomnik idą czerwonii, pod inny brunatni. Relacja z Krakowa też jakaś manifestacja, czasami Kopiec Kościuszki. Relacja z Gdańska też tak samo. Ogólnie pompatycznie, sztywnie i mało radośnia. Lubię tylko jedno miejsce do obchodzenia tego Święta, Poznań dlaczego po prostu jest radośnie i można coś smacznego zjeść. Szanowni Państwo , o to On Mistrz Ceremoni, gość na wszystkich stołach w Wielkopolsce, a nawet w Studiu TVN24 - Rogal Św. Marcina
Smacznego

środa, 9 listopada 2011

znalazłem coś na youtubie

do dziś moja mama wspomina, że jak miałem nie więcej niż 6 lat, a to było przed Stanem Wojennym generała Jaruzelskiego zmuszałem ojca do puszczania dwóch piosenek , kto spiewiał pierwszą od kilku lat wiem , ale wykonawca drugiet to spory szok.
1. Et si tu n`existais pas

dla mnie najlepszy moment jest w momencie 1:41 i 2:50


2. Gigi L`amoroso

Carrie Bradshaw a ja

z chwileczkę za momencik wszystko będzie jasne. Z czym  wam się kojarzy główna bohaterka z "Seksu  w wielkim mieście" z Nowym Yorkiem ciepło, z Panem Bigiem ciepło, z cholernym Manolo Blanikiem gorąco . Spoko ja go nie noszę zresztą nie stać mnie i nie jestem, aż tak przegięty, ale na punkcie butów mam małego, ch.... bądźmy uczciwi wielkiego bzika ich kupno poprawia mi nastrój, ponieważ ostatnio krucho jest z kasą to sobie obiecałem , że będę w tę zimę nosił zeszło roczne i co i od czasu jakie zobaczyłem pewien model, chyba po raz kolejny zgrzeszę

wyglądają na przyzwoite, może nie są bardzo zimowe, ale jak mawiała moja Babcia "jak chcesz być modny, to musisz trochę pocierpieć".  Dla mnie kupno nowych butów to trochę jak trofeum , będą miały swoją półkę w garderobie, zresztą może to absurdalne, ale święto Państwowe chyba spędzę na zmianie ustawki w garderobie z wiosenno letniej na jesienno zimową. Chyba czas najwyższy, szkoda nie przepadam za tą zimową garderobą, mówi się trudno. Najlepsze w mieszkaniu w w Wielkopolsce to jest Zima całkiem do d... późno się zaczyna i szybko kończy, a sama wygląda jak jedna wielka chlapra, rzadko kiedy jest śnieg dający radę wytrzymać dłużej niż 10 dni , tylko szkoda, że Święta nie są białe, ale to i tak lepiej niż w Las Vegas. Na koniec zagraj to jeszcze raz Sam 
 

Dobranoc

niedziela, 6 listopada 2011

moje prawo dostępu do informacji

Wolność, najważniejsze prawo w życiu. Każdy z nas inaczej to rozumie, a ja dziś napiszę co uświadomiłem sobie jakiś czas temu tylko nie składałem tego wszystkiego w całość. Żebyśmy mogli być wolni muszą być spełnione następujące warunki po pierwsze świadomość, tych których to dotyczy. Drugie musi być dostęp do informacji pełen, nieograniczony, czyli konieczne są media ( prasa, radio, TV, internet). To ostatnie medium w ostatnich latach najwięcej zyskało, są tacy co krzyczą, że internet to szambo, bo każdy potrafiący walić w klawiaturę może napisać co mu się podoba i to jest prawda, a inne media takie nie są, jaka jest wartość kilku tabloidów ? Jaka jest wartość gazet tzw opiniotwórczych, które piszą w tonie „biją naszych” lub „dowalmy im”.Byłemu właścicielowi twórcy stacji RMF przypisuje się pewne zdanie po jakichś wyborach, mam nadzieję, że za bardzo myśli tej nie zniekształcę, „przywaliliśmy czerwonym i odeszli, pamiętajmy przywalić teraz czarnym” i tak powinny działać media, zawsze w opozycji. W starych mediach jakiś czas temu nastąpił podział łupów. Czytelnik, widz potrzebny jest po to aby reklamodawcy móc sprzedać odbiorcę, każdy jest wyceniony na kilka złotych i tylko to się liczy. Dlatego osobiście uważam, że transakcji kupna jednej ze stacji TV przez francuski koncern powinien bardzo mocno przyjrzeć się UOKiK i ją zablokować, dlaczego ? Kilka lat temu ten koncern przejął i połączył dwie telewizje płatne działające w Polsce. Nieistotne wydarzenie, dla kogoś z dużego miasta, tak na pewno, natomiast z małego na pewno nie , aktualnie do wyboru są w małym mieście trzy talerze, a za chwile będą dwa to nie jest dobre. Dlaczego tak myślę bardzo proste, jeśli ja w większym mieście mam dostęp do kablówki, która też nie daje pełnego dostępu do wszystkich stacji z newsroomem, to nie fajnie ograniczać dostęp do informacji. Chociaż jestem bardzo przeciwny ograniczeniom w przepływie kapitału w tym przypadku zdecydowanie postawiłbym na to, aby telewizja w Polsce nie była częścią międzynarodowych koncernów branżowych. Proszę bardzo fundusze inwestycyjne, banki , ale nie koncerny medialne. Z tego nic dobrego dla nas jako odbiorcy nie wyniknie. Nie jestem związany z żadną redakcją prasową, radiową bądź TV. Na zakończenie rozrywka, coś czego w radio lub TV nie słyszałem i nie chodzi o wykonawcę tylko o utwór, mogę się mylić.

piątek, 4 listopada 2011

posłuchajmy czegoś popularnego nr 4

teledysk nr 1
teledysk nr 2
wcześniej powiedziałem, że na widok Pana z teledysku nr 2 "miękną mi kolana", ale Pan z teledysku nr 1 też robi na mnie cholerne wrażenie. Dlaczego ? Tylko dobry Bóg wie dlaczego tak jest.

Dzisiaj przeczytałem kilka komentarzy o filmie, na którym byłem i kompletnie się zdziwiłem, j... k... oglądałem na pewno ten film , czy go przespałem. "Sekret Saszy" moim skromnym zdaniem nie jest o Saszy, jest o jego rodzinie, o jego przyjaciółce (dziewczynie zakochanym w nim), o jego nauczycielu i o mieście, w którym żyje. "Sekret Saszy " dla mnie rewelacyjne było to, że brat kocha jego dziewczynę i zdaje sobie sprawę, że związek dziewczyny z jego bratem jest sztuczny. Dziewczyna jest naiwna. Dziwne, ale ja albo jestem bardzo tępy, ale moim zdaniem Brat Saszy zorientował się, że Sasza preferuje facetów, a ponieważ nie koliduje to mu w przespaniu się z dziewczyną brata, on może tego nie do końca akceptuje, ale na pewno to nie jest problem. Dlaczego takie wyciągnąłem wnioski? Finał jak uczy wiosłować Saszę.

wtorek, 1 listopada 2011

gdybym się zakochał

tak naprawdę i na zabój. Chciałbym , żeby miękły mi kolana na Jego widok lub głos w telefonie. Co rano mieć maślane oczy na Jego widok, kiedy rano otworzę oczy i przez cały dzień mieć motyle w żołądku, żeby choć przez chwilę być z Nim. Chciałbym czuć Jego zapach i pamiętać kolor Jego oczu. Chciałbym pamiętać co lubi na śniadania, a co na kolację. Pytanie tylko jak długo bym był w tym stanie upojenia.

posłuchajmy czegoś popularnego nr 3

mały szok, ale w wykonaniu troche innym
a to drugi mały szok,
żółta koszulka powoduje, że miękną mi kolana, ale dla niego raczej jestem starym dziadem

poniedziałek, 31 października 2011

jutro 1.11

nie ma co ukrywać nie znoszę tego święta bardziej niż Walentynek. Co to wogóle jest za święto o co w tym chodzi. Idea została na pewno wypaczona. W dzisiejszych czasach ważne jest zaliczyć maksymalną ilość grobów na kilku cmentarzach, a to że dowiemy się wieczorem, że ilość grobów się zwiększy w następnym roku o zabitych na drogach spieszących od jednych zmarłych do drugich. Wolniej przecież oni nie uciekną. Dlaczego tak ważne jest odwiedzić je w jeden dzień, a w pozostałe 364 najlepiej zapomnieć. O co chodzi z kupowaniem tych wieńców, wiązanek i zniczy. Oczywiście, że zdaje sobie sprawę, że to tradycja, tylko czy w dzisiejszych zabieganych czasach sami nie zrobiliśmy z tego tandetnej jarmarcznej szopki. Ważny jest wygląd nagrobka, ważny jest wygląd stojących obok niego, na pewno nie nazwę ich czuwającymi przy grobie przecież tam jest brak czasu na zadumę. Zwyczajnie to jest najgorsze polskie święto jakie znam, sami je zeszmaciliśmy kompletnie, dlatego nie dziwi mnie fakt, że coraz chętniej bierzemy udział w Halloween. Tylko jest problem z jutrzejszym kacem i pośpiechem na nim. W zeszłym roku wymigałem się od niego bo byłem w Irlandii, w następnym roku na pewno zwieje i nie będę go obchodził. Jeśli chodzi o śmierć to ja chce być spalony i rozsypany na morzu, nie chce żadnego nagrobka, a obchodzenie tego święta o pamięć o mnie poproszę  nie na zimnym cmentarzu, tylko w domu , przy moim zdjęciu, najlepiej z jakichś fajnych wojaży kiedy byłem uśmiechnięty. Zapalić tylko jedną świeczkę, może być zapachowa i wypić kieliszek dobrej whisky lub czerwonego wina i zjeść dobrą kolację, przy której ciekawe rozmowy będą się toczyć do późnego wieczoru.

środa, 26 października 2011

zastanawiam się, czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę

chyba nadszedł czas, żeby powiedzieć sobie finisz, koniec , nie ma już nic na czym mi zależy w tej aktualnej pracy , a miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. Prezesi , właściciele w Polsce czyli ci co zatrudniają ludzi to najwięksi osuści przed podpisaniem obiecują wszystko, a potem nagle nie jest tak jak miało być. I ja się pytam co może pracownik z tym zrobić? Może tylko powiedzieć do widzenia. Przez rok byłem zwodzony i nie chce dłużej tego znosić, najpóźniej w piątek powiem do widzenia. Czy liczę na jakąś reakcje, szczerze żadną, jak ktoś jest oszustem to nie za bardzo chce się go słuchać. Po roku fajne podsumowanie pracy, którą rok temu widziałem jako wielką nadzieję, dziś to jest porażka. Dziś chce mi się wyć do księżyca, chciałbym kilka fałszywych gnid w pracy pozabijać. Najgorsze jest to, że jak sobie pomyśle o szukaniu pracy i tych kreatywnych rozmowach to po prostu wymiotuje na samą myśl. Najlepsze pytania jakie mi dotychczas zadano:
1. Co jest największym Pańskim sukcesem ?
2. Co by uznał Pan za największy sukces w dotychczasowej karierze zawodowej?
3. Jakie jest Pańskie motto zawodowe?
4. Gdzie chciałby Pan być za 5 lat ?
Życie ogólnie jest do dupy.

niedziela, 23 października 2011

posłuchajmy czegoś popularnego nr 2

spotkania rodzinne

dwa tygodnie temu zaliczyłem jedną imprezę rodzinną, dzisiaj drugą, myślę o imprezie, na której jest kuzynostwo, ciotki i wujkowie. Szczerze jedna i druga uświadomiła mi, że ja jestem z kompletnie innej bajki. Facet bez żony lub partnerki, bez dzieci, przed 40 , trudno pisać , że po 30 skoro odległość do 30 jest znacznie większa niż do 40 jest proszony na rodzinną imprezę. Szczerze może jestem zbyt brutalny, ale to jest kompletna porażka po trzech godzinach czuje się maksymalnie zmęczony i ma wszystkiego dość. Na dodatek z faktu, że wraca kilkadziesiąt kilometrów do domu nie piję, czyli obserwuje towarzystwo na trzeźwo, to nie najlepsze rozwiązanie, w końcu jako pierwszy wychodzi z imprezy i wraca do pustego mieszkania z bólem głowy. Nie mam nic przeciwko swojej rodzinie, czy ich kocham , na to pytanie Wam nie od powiem, tylko spostrzegam, że z roku na roku się oddalamy stajemy się obcymi ludźmi. Ktoś powie, że za ten stan rzeczy jestem odpowiedzialny w takim samym stopniu jak druga strona nie będąc wobec nich szczery. Tylko, że ja postrzegam współczesną rodzinę jak dekoracje w filmie "Ten zamek to nie średniowieczna budowla tylko odrobina gipsu, kartonu, desek i obróbka w komputerze", wydaje mi się , że w "Księciu przypływów" usłyszałem tekst, że "Każda rodzina ma swoje tajemnice i skrzętnie je skrywa". Drugim dla mnie szokiem jest jak bardzo oni są konserwatywni, a może to ja stałem się nazbyt liberalny. Nie opieram tego na fakcie komentarzy o ostatniej rewolucji wyborczej w Polsce, tylko opieram to na podstawie komentarzy dotyczących kazania księdza w kościele, który nadal dla wielu jest wyznacznikiem prawd objawionych. Nie zamierzam referować całego kazania tylko zreferuje je jednym zdaniem "skoro dla 99 % Polaków autorytetem jest błogosławiony Papież Jan Paweł II, to dlaczego około 50 % Polaków akceptuje aborcję, eutanazję, seks przed małżeński itd?" Moja odpowiedź jest prosta to układ ankiety o autorytet jest problemem , a nie te inne ankiety. W tamtych Polacy są bardziej szczerzy, a tej o autorytet nie za bardzo wypada coś innego od powiedzieć. Szczerze przyznam, że sam miałbym wielki problem z pytaniem, który Polak jest dla mnie autorytetem. Kończąc dzisiejszy post przypomniało mi się, że na rodzinnej fotografii trzeba stać z boku, w razie czego się to się wytnie.

sobota, 22 października 2011

"Sekret Saszy" byłem, zobaczyłem.

jakiś czas temu widziałem ten zwiastun. Chciałem bardzo obejrzeć ten film w kinie, panuje inna atmosfera, ale zastanawiałem się czy najlepsze sceny filmu nie są pokazane w zwiastunie i czy na resztę starczy pomysłu. Moim zdaniem film jest dobry może nawet dobry +, warto go obejrzeć przede wszystkim dlatego, że jest zbudowany na przeciwieństwach. Jest spokojny, cichy Sasza i hałaśliwy jego brat, jest matka chcąca z synów zrobić mistrzów naprawdę nie ważne jest w czym i ojciec, który jest zmęczony tym "wyścigiem szczurów". Kolejnym poziomem przeciwieństw jest miłość Jiao do Saszy, który kompletnie jej nie kocha, a  na dodatek wykorzystuje ją jako swoją dziewczynę na pokaz przed rodzicami. Miłość Saszy do nauczyciela nauki gry na fortepianie, która jest rodzajem pierwszego szalonego zauroczenia, tak kocha się tylko jako nastolatek, później staramy się to kontrolować nie pozwalamy sobie na zrywy uczuć na szaleństwo, pilnujemy żeby nie zostać odtrąconym i żeby nie być śmiesznym. Nauczyciel nie kocha Saszy, on ma z nim sex i zapewne to jest pierwszy raz Saszy. Filmie jest fantastyczna muzyka i zastanawiałem się, czy jak ją zobaczę w empiku czy jej nie kupić.
Na koniec spostrzeżenie z kina. W Poznaniu film puścili w jednym kinie tylko w piątek o 22:30. Prime time to to nie jest. Ilość widzów na 15 minut przed seansem 1 osoba , na 10 minut 3 osoby (czyli doszły dwie osoby dziewczyna i chłopak), na 5 minut 4 . Hurra będzie seans. Film obejrzało trzech samotnych facetów i jedna para (dziewczyna i chłopak). W wyremontowanym kinie, fotele chociaż nowe to nadal ch... jasna niewygodne.

czwartek, 20 października 2011

"mehr als perfekt" to mój komentarz do strachu przed Niemcami Prezesa JK

taki przebój za zachodniej granicy. Lubię go , a właściwie to serial do którego promocji został wykorzystany. Czy ktoś powie jakiego ? Mała zagadka ;) ?Tak jestem germanofilem. Wiem , że w Polsce takie stwierdzenie nie jest popularne, ale co mi tam. U Prezesa Jarka mam i tak przerąbane, więc jeden powód więcej, pikuś. Wiem, że zagranicą Polski spotykam ludzi, którym za obsłużenie mnie płacę, z własnej kieszeni lub płaci za mnie firma, tylko że mnie to nie zastanawiało czy oni są mili bo to jest w ich zakresie obowiązków, czy zwyczajnie to sympatyczni ludzie. Ja też w pracy mam gorsze i lepsze dni, akurat danego dnia trafi się komuś. Uczciwie przyznam , albo ja jestem jakąś cholerną primaddoną albo szczęściarzem, ale byłem gorzej potraktowany na lotnisku w Warszawie niż w Zachodniej Europie.  Zdaję sobie sprawę, że ja w wielu miejscach w Europie trochę nie przystaję do standardowego Polaka, na moje zachowanie miały wpływ dwie kobiety, które były ode mnie o dwa pokolenia starsze. Babciu przepraszam jak pomyliłem arytmetykę wieku. Moja babcia, która znała Europę trochę z innej epoki i Siostra mojego Dziadka, która znała Europę pomimo "Żelaznej Kurtyny", zwyczajnie zwiała do Szwecji. Nie mam fobii Prezesa i jego kolegów. Zastanawiam się czy w tym roku znowu nie zwiać do Irlandii na 1.11. . Jak ja nie na widzę tego święta.

poniedziałek, 17 października 2011

jak być wzorowym gejem ? Żartuję, kpię, z siebie i towarzystwa

ostatnio zauważyłem , że człowiek z wiekiem nie tylko ma coraz więcej zmarszczek, ale i dystans do samego siebie. Akceptuje kpinę z siebie, a często potrafi to sam za fundować sobie i to w towarzystwie. Nabiera przekonania, że jak się trochę pośmieją z niego do "korona z głowy mu nie spadnie" Ale do rzeczy na blogu homokontekst znalazłem takie pięć przykazań dla wzorowego geja ( a chciałem już napisać porządnego ;) )
1. Bądź męski,
2. Podróżuj,
3. Bądź spoza środowiska,
4. Uczęszczaj na siłownię,
5. Nie afiszuj się,
I teraz pojadę według tych przykazań po środowisku i portalu na f, tylko proszę bez nerwów,  kpię z innych czyli też z siebie.
Ad 1. Zrób sobie rano zdjęcie w łazience przed lustrem , na pewno będziesz miał zarost, gdyby jednak był z tym problem poszukaj w internecie zdjęcie gwiazdy sportu z trzeciej ligi w piłce nożnej lub zapasach z Ameryki Południowej, pamiętaj lansujemy się. Dlaczego z trzeciej ligi, złapiesz kilka kontaktów, którzy nie zorientują się, że to nie Twoje zdjęcie. 
Ad 2. Koniecznie zdjęcie z Egiptu.
Ad 3. A to szyderstwo jest właściwie z Karoliny Korwin-Piotrowskiej, która w maglu towarzyskim pożerała zdjęcie jakiegoś gościa i stwierdził, że w kraju który jest zdominowany przez eleganckich gejów, miło jest popatrzeć na zadbanego hetero. Naprawdę Pani Karolino, Polska jest zdominowana przez zadbanych gejów, to mi coś umknęło, kilku facetów z PiSu szlag trafi.  
Ad 4 Tylko, że na f są dwa obozy jedni co szukają towarzystwa, żeby wreszcie się wybrać na siłownie i drudzy , którzy za żadne skarby tego świata tam nie pójdą, nawet za darmową możliwość oglądania nagich facetów. Szczerze prawda jest taka, że Ci na których warto byłoby zawiesić oko są tak opatuleni ręcznikiem, że wyobraźnia musi zostać uruchomiona, a Ci co pokazują swoje wdzięki dawno lata świetności mają za sobą, autor tej złośliwości ze smutkiem przyznaje, że zawsze należał do drugiego obozu.
Ad 5. Podobno według słów mojego kolegi tych afiszujących się, znaczy się ze zwichniętymi nadgarstkami  najłatwiej w tym sezonie znaleźć wśród obsługi sklepu Zary, przepraszam a czy wolno jeszcze poza towarzystwem słuchać Barbry mi się dobrze prowadzi samochód a jak jeszcze popróbuje zaryczeć z nią kilka utworów to nawet nie pamiętam jak przejechałem pół miasta pomimo że trwało to ponad godzinę stania w korkach.
Jaki sens tej złośliwości, zastanawia mnie zwyczajnie jak głupio będzie się tłumaczył pewien piękny poseł, który zdobył post u kolegi hyakinthos, dotychczas w świecie moim skromnym zdaniem najlepiej z pytania "Czy jest gejem ?" a może to było pytanie "Czy ma problem z graniem gejów" wybrnął aktor
prosto z mostu powiedział mnie więcej, że to jest jego praca i on zarabia kasę. 
Żeby było jasne ja nic nie sugeruje. To tylko będzie wymagało odrobiny dystansu do samego siebie, zdobytego mandatu posła i partii, ale można to zrobić w elegancki sposób i podnieść temperaturę. I tu wraca moje pytanie "Dystans do samego siebie, kiedy się go nabywa ?. 

niedziela, 16 października 2011

coś do posłuchania

fajne,

polskie seriale

za dokładnie ich nie oglądam, zwyczajnie mało czasu, ale z tego co oglądam są słabe. Ostatnio wpadam przełączając kanały na REZYDENCJE, reklamowany jako polska Dynastia. Dzięki reklamie wszystko się sprzeda, ale moim zdaniem to porażka i jak ostatnio przeczytałem, że nie będzie kontynuacji to stwierdziłem, że w porządku. Moja diagnoza słabości brak dobrego czarnego charakteru w Dynastii była Alexis, modelowy czarny charakter, Blake i Cristal utopiła by jednej łyżce wody, ale za dziećmi by w ogień wskoczyła, kombinowała mataczyła i wchodziła na scenę z hukiem, przykuwała uwagę, a tu co "guzik z pętelką". W ogóle w polskich serialach jest problem z tymi złymi są tak słabo zrobieni, że aż robi się mdło, wszyscy są strasznie płascy. Nie przykuwają uwagi i nie ciągną serialu. Zastanawiam się kto wpadł na pomysł tego serialu, w sensie decydentów, teraz będziemy to produkować. Pomysłu starczyło tyle co na spot reklamowy, ale co tam.  

miłe

na dobranoc, dobry wieczór

Miś Uszatek, śpiewa wawa

sobota, 15 października 2011

"maleństwo kąpało się w kałuży , nagle wpadło do strumienia"

"Kubusia Puchatka" nigdy nie przeczytałem, ale książkę znam z audio booku w formie kasety magnetofonowej, którą jako dzieciak namiętnie słuchałem i kilka złotych myśli Kubusia zostało mi do dziś. Dzisiejszy tytuł postu jest doskonałym komentarzem do sytuacji polityczno gospodarczej w Polsce. Odnoszę wrażenie, że kilku posłów i dziennikarzy wyniki przerosły. Zamiast zabrać się do roboty to im cały czas bąbelki od szampana w głowie szumią. Nie minął tydzień, a ja już wiem, że nic w tym kraju się nie zmieni przez najbliższe cztery lata. Tylko pada na mnie blady strach jak pomyślę sobie, że te kasandryczne wizje     o kryzysie w końcu się spełnią. Pytanie wtedy ilu jeszcze Polaków wyjedzie, jeśli w roku w którym byliśmy zieloną wyspą wyjechało około 120 tys. Czasami zastanawiam się kto wyjechał jaki typ człowieka i mam dwa skrajne typy ludzi. Pierwszy "w Polsce nie radzili sobie i wyjechali bo tam jest łatwiej, jakby się wzięli do roboty to w Polsce też było dobrze", drugi "mieli dość tego szarpania się o zapewnienie sobie poziomu życia, który im się należy, a Państwo ich jeszcze łupiło i wystawiało do wiatru" Znam przykłady z życia raczej dla tego drugiego typu, natomiast o tym pierwszym czasami słyszałem, ale nikogo nie poznałem . Wiem, że Wyspy nie są daleko i co jakiś czas można odwiedzić rodzinę, ale życie emigranta raczej łatwe nie jest i nie ważne w jak nowoczesnym kraju się mieszka. Jak tak dalej będzie się tu dziać, to wszyscy wykształceni        i młodzi w końcu wyjadą, a w Polsce zostaną emeryci, renciści, urzędnicy, Policja i wojskowi. Kto ich utrzyma ? W dzień po wyborach miałem wizję, że wreszcie wykonamy skok cywilizacyjny na miarę tego        z 89 roku zeszłego wieku, czym więcej czasu upływa tym bardziej tego nie widzę. Niestety, ale za dużo zostało w tym parlamencie leśnych dziadków, dla których "najlepiej było za Piasta".

poniedziałek, 10 października 2011

jest 10-10-2011, czyli po wyborach

wprawdzie nie znam wyników wyborów wg PKW ale jest chyba dobrze, mam nadzieję, że nie przeżyję jutro rano szoku. W czytanych przeze mnie blogach , pojawiły się opinię, że nie jest dobrze...Abiekt. Ch.... jasna wprawdzie gość naprawdę robi na mnie wrażenie, ale czego on się spodziewał. Jest o lata świetlne ode mnie młodszy, inteligentniejszy, ale na co liczył. Wygraną SLD ? Wygraną Palikota ? Wyniki wyborów nie są dla mnie zaskakujące, czas na zmianę tej konserwy był oczywisty, tylko nie było szans na pierwsze miejsce.  SLD w wydaniu Napieralskiego to porażka, Kalisz pomimo wskazywania jako jego następca nie wzbudza mojego zachwytu czyli dla mnie lewicowy był bardziej Palikot. W poprzednich wyborach głosowałem na PO, tylko że nie wzbudza mojego zachwytu Pan Gowin, on wie lepiej co jest dla mnie dobre. Czy naprawdę, złe lub grożne dla społeczeństwa jest dwóch facetów mieszkających razem i śpiących w jednym łóżku. Dla kogo to jest problem. Niestety nie mam tej przyjemności, być grzanym przez drugiego człowieka, muszę się dobrze opatulić, żeby nie zmarząć w nocy. Nadchodzi pora roku , której nie lubię, ale wytwale będe sobie śpiewał :
to jest ostatnio bardzo popularna wersja piosenki, którą jest bardzo stara, ale co tam.
Wprawdzie nie preferuje wersji oryginalnej , ale dla mnie ulubiona wersja to w wykonaniu mojego ulubionego wykonawcy.


dobranoc , tylko chociaż nie wierzę w Bogą, chcce krzyknąć "tylko nie chce obudzić się jutro w innym świecie"

sobota, 8 października 2011

jeszcze trochę o pracy

jestem niespokojnym duchem. W pracy jest nie wiele dni, które mi pasują. Zmieniam firmy co jakiś czas         i nigdy nie awansowałem w w firmie, której od jakiegoś czasu byłem zatrudniony. Wiem, że to małe firmy, kompletnie nie mające nic wspólnego z korporacją, ale taka jest prawda. Nie umiem zwinąć uszów po sobie i czekać, ch... na co mam czekać. Zazdroszczę tym co chodzą do pracy i są z niej zadowoleni. W tej firmie pracuje około roku i niestety ale wiem, że prędzej na wierzbie wyrosną gruszki niż ja się dogadam                z prezesem,  po raz kolejny trzeba sobie powiedzieć "Do widzenia". Trudne jest dla mnie do za akceptowania, że ktoś na mojej wiedzy się ślizga i łapie punkty, a gdy jest jakaś porażka to ja obrywam. Ponadto, jestem niestety pewien, że zbyt dużo w tej firmie zależy od sympatii i antypatii prezesa , opartych na towarzyskich relacjach, a nie fachowości. Na tą chwilę oceniam ten swój pobyt za czas stracony, może za kilka lat będę to oceniał inaczej, a teraz już mnie brzuch boli na samą myśl o poniedziałku. Zastanawiam się czy jest szansa na pracę, którą będę lubił ? Chyba mam dziś doła i to mocnego, napiłbym się ale picie przed 18 to alkoholizm.

czwartek, 6 października 2011

szkolenie w Warszawie

ostatnie dwa dni to było kompletne złodziejstwo czasu. Byłem tam gdzie nie chciałem , robiłem to czego nie chciałem . Zwyczajnie byłem więźniem sumienia. Żądam Pokojowej Nagrody Nobla. Do rzeczy o co mi się rozchodzi, o mój udział w szkoleniu za pieniądze Unii Europejskiej w Warszawie. Jeszcze w zeszłym tygodniu szef zgłosił na szkolenie mnie i kolegę z pracy, jego zdaniem przyda nam się. Szczerze kompletna porażka to szkolenie, w pierwszym dniu co chwile słyszałem insynuacje ile to błędów jest w dokumentacji sporządzanej przez uczestników i jakie za to grożą kary. Tylko jedynym konkretnym elementem tych wypowiedzi był kwoty kar, a to też było dyskusyjne. Jeśli ktoś organizował to szkolenie ponieważ chce napędzić sobie klientów, to ja dziękuję. Wykupioną miałem usługę szkolenia, a nie doradztwa. Drugi dzień był już lepszy, tylko że to co mnie najbardziej interesowało trwało 20 % czasu szkolenia. I dwa dni w plecy . Dzisiaj w pracy powiedzmy nadrabiałem , skończę dopiero jutro, porażka.

Zastanawia mnie to. Czy w Polsce na firmowej imprezie integracyjnej z rodzinami, partnerami była para gejów lub lesbijek ? Był ktoś taki odważny . Inaczej wygląda comming out wśród rodziny i znajomych, a inaczej w miejscu pracy. Nie myślę tu o celebrytach i artystach. Mam na myśli panie i panów z urzędu, banków i przedsiębiorstw. Oczywiście jest też odwrotne podejście do poznawania ludzi w pracy "jak najmniej o sobie mówić i jak najsłabsze relacje zawiązywać" przecież to jest tylko praca , zarabia się pieniądze. Sam jestem zdania, że w pracy mam znajomych, kumpli ale to oznacza, że relacje towarzyskie są chłodne.

prezencik

niedziela, 2 października 2011

moje małe trzy grosze

Do napisanie tego postu, to ja się zbieram od 12.09.2011. Najpierw na forum gazety pewna singielka opisała swoje sukcesu w randkowaniu na portalach randkowych, ogólnie Pani była zdruzgotana amantami na spotkaniu, każdy miał masę wad, zalet żadnych. Jak czytałem ten wpis to w głowie słyszałem piosenkę BIG CYCa  "Facet to świnia". Okey artysta ma prawo do przesady, ale kulturalny człowiek raczej nie, a dama powinna zachować pewną powściągliwość. Mam nadzieję, że singielkę mogę zaliczyć do DAM. Chociaż współczułem jej  i po cichu przyznawałem racje, to pamiętałem, że nikt niestety ideałem nie jest, a zwłaszcza facet. Przyznawałem racje na podstawie swoich doświadczeń z pobytu w takim serwisie, oczywiście ja mam profil w wyspecjalizowanym serwisie, ale doświadczenia zbliżone. Zanim ja się zebrałem do napisania postu do tego wpisu, Autor jednego z moich ulubionych blogów miłośćpo30, skomentował rozczarowanie singielki, stwierdził że heterycy nie potrafią korzystać z internetu itd. Jaki wydźwięk ogólnie tego wpisu - randkowanie w sieci jest OK. Nadal współczułem Singielce, a wyżej wspomniany autor uświadomił mi, że niestety ja już nie powinienem nazywać się SINGLEM tylko STARYM KAWALEREM, a jak powiedział Bodziu Linda w jednym ze swoich kultowych filmów "to ty jesteś już stara dupa". I to odebrało mi chęć do skomentowania tej Historii, aczkolwiek zaczęło mi mocno w głowie powstawać pytanie "Kto jest autorem tego bloga, mistrz uwodzenia Casanova ?" Nie to nie jest złośliwość. Mogę tylko gratulować sukcesów. Wydawało mi się, że w takim razie schowam swoje przemyślenia do szafy i nie będą zastanawiał się nad tym więcej, ale życie drwi i oto wczoraj wpadłem na post na blogu autorstwa Cornelio  i pomimo,    że jest sporo młodszy ode mnie i "miłościpo30", jakoś nie pała zachwytem do e-randkowania. I dlatego postanowiłem , że napiszę co ja o tym myślę, zacznijmy od tego, że przypomina mi to targ niewolników, liczy się wygląd, wiek i stosunek do seksu np: bezpieczny, czy nie. Ch... jasna ja nie mam 15 lat, żebym był tak naiwny, że przede mną w jego życiu nikogo nie było, co to ma być rosyjska ruletka. Jak będę chciał  się wpakować w problemy to zrobię to inaczej. Druga sprawa opis "pusty" czyli co mam o nim wiedzieć, lepsze wariant "zapytaj, to odpowiem" do ch..., ale o co mam zapytać. W zakładce co lubi za klikał wszystko, nawet książki, jeśli przeciętny Polak przeczytał w zeszłym roku pół książki w tym związanej zawodowo  i odejmę zawody, w których człowiek uczy się do końca życia plus uczniów i studentów, a gejów  w społeczeństwie jest od 5 do 10 % to na 90 procent klientem księgarni jest homoseksualista. Powiało faszyzmem, a miało drwiną i szyderstwem. Idźmy dalej w tej analizie - zdjęcia, rozumiem osoby które nie publikują zdjęć, ale czym się kierują osoby publikujące swoje wszystkie części ciał poza twarzą, albo publikują zdjęcia innych osób znanych z sieci to doprawdy do rozszyfrowania tej zagadki potrzebny jest mi albo Sherlock Holmes, albo doktor Freud. Czyli mogę stwierdzić, że jestem w stylu retro  i nie potrafię korzystać z nowoczesnych form poznawania ludzi, a w najbliższym czasie będąc w księgarni muszę zwrócić uwagę na samotnych Panów, bo dopiero pisząc ten post zorientowałem się gdzie robię błąd. Eureka.

Ps. będzie ciekawie jak się okaże, że szukali książki dla żony leżącej na porodówce  ;-)

stary głupiec romantyk


ten młodszy Pan,

poniedziałek, 26 września 2011

homofobia w Polsce

od wczoraj zastanawiam się jak bardzo jest to aktualny problem w Polsce. I nie mam na myśli tych publicznych homofobów, którzy są pokazywani w mediach. W Polsce świetnie na takich poglądach można się wypromować, czasami w tych zapędach walki o czystość moralną stają się żałośni i śmieszni, ale co tam . Mnie natomiast zastanawia homofobia zwykłych ludzi, często bardzo dobrze wykształconych. Mi nie chodzi o jakąś formę agresji, raczej drwiny  ukrytej aluzji. Żeby było jasno to nie ja byłem tego obiektem, a może byłem, tylko nie słyszałem. Po prostu na spotkaniu, na którym byłem w pewnym momencie tematem rozmowy były dwie pary facetów, którzy mieszkają w bloku, w którym mieszkam.   Dwie pary dwa mieszkania, teraz jest to chyba bardziej zrozumiałe. Był to towarzyski news, ale mówiony w taki jakiś dziwny sposób. Taka niezdrowa ciekawość, a na dodatek mówił to facet. Tych chłopaków znam z widzenia, mijamy się na klatce, mówimy sobie dzień dobry i tyle. Ja jestem dla nich towarzysko trochę za stary. Zastanawia mnie jaka byłaby reakcja mówcy, gdybym palnął mu prosto w twarz, że ja też lubię facetów. Ponieważ spotykam się towarzysko z nim raz na jakiś czas, to jakiś czas temu powiedział mi podobny news o jednej    z tych par, teraz po prostu ją zaktualizował i miał znacznie większe audytorium słuchaczy. Rozpuszczanie tego typu plotek uważam, za chamstwo połączone z łajdactwem, dlaczego nazywam to plotką. Przepraszam nie widziałem tych chłopaków chociażby trzymających się za rękę i zapewne ich nie zobaczę w takiej sytuacji. Chociaż są bardzo ładni. Żaden z nich nie informował, że są gejami. Przepraszam bardzo , ale co sąsiadowi do tego? Nic mi do tego . W tej plotce najgorsze jest to, że po pierwsze  jest w niej jakieś napiętnowanie. Po drugie ona powoduje, że jakby z automatu usuwa ich się grupy potencjalnych znajomych. Chodzi mi oto, że nie wiem jak inni ale w towarzyskich rozmowach nie mówi się o polityce          i religii uważam, że w dobrym tonie byłoby dołączyć do tego preferencje seksualne.

Przepraszam za małą klarowność tego postu, ale chyba emocje popsuły precyzję myśli

sobota, 24 września 2011

sobota przed południem ,

sobota przed południem zawsze była i jest moją ulubioną porą tygodnia. Oczywiście czasami to jest ciężki okres , ale jak za oknem jest ładna pogoda to chce się żyć. Zjeść śniadanie około 9:30, potem wypić kawę  i zjeść wafelka w czekoladzie i robić to wszystko powoli bardzo powoli. No może około 12 rozpocząć jakieś sprzątanie raz na tydzień swoje terytorium należy doprowadzić do porządku, ale robię to wszystko bardzo powoli. Zwyczajnie bez pośpiechu, bez stresu, bez harmonogramu. To jest takie moje małe delektowanie się chwilą, niestety w niedzieli nie potrafię odnaleźć tej radości , już dopada mnie stres i jest do bani. Poniżej napój, bez którego nie potrafiłbym żyć i za chwilę zrobię sobie drugą już dziś, 

nie piję w zwykły sobotni dzień w filiżance tylko w dużym kubku z supermarketu, ale tak ładniej wygląda.

środa, 21 września 2011

poniedziałek, 19 września 2011

nie lubię poniedziałków do 16:00

Dzisiaj tak jak wczoraj deklarowałem , punkt 16:00 wyparowałem z biura. Mojego slalomu po korytarzach po zazdrościłby mi nawet Struś Pędziwiartr. Szczerze jednak muszę przyznać, że myślałem o bardziej męczącym dniu w pracy. Natomiast popołudniu miał być luzik i guzik z pentelką. Najpierw szukałem sklepu rowerowego , kurcze wyparował. Byłem przekonany, że wiem gdzie jest , więc wróciłem na kwadrans do domu, sprawdziłem inne firmy i lokalizacje i pojechałem do innego.                 Z zakupem wróciłem do domu i dokonałem montażu, wydawało się okey, niestety na zajęciach spinnigowych cały czas prawy but był jak dla mnie trochę za słabo skręcony, muszę poprawić. Tak chodzę na zajęcia spinningu, jedyna forma sportu jak dla mnie dostępna i do za akceptowania, wprawdzie po zajęciach nic mi się nie chce, ale wiem że za dwa dni wrócę na kolejne. Czytałem różne opinie o etykiecie, kulturze, jak należy zachowywać się na siłowni, lub klubie. Zawsze mnie to bawi, my Polacy jesteśmy bardzo specyficzni. "Uwielbiam" obserwować nowobogackich i urzędników administracji publicznej, naprawdę ciekawe indywidua , jedni i drudzy w życiu stoją na przeciwko siebie, to są dwie grupy najbardziej antagonistyczne, a na siłowni zachowują się w stylu "Ludwika XVI" - państwo to ja, czyli pełen lans, ubaw po pachy i prawie na pewno gwiazda świeci. Skoro tak łatwo oceniam i drwię z innych , to kim ja jestem w takim miejscu? Odpowiedź jest prosta, jeśli kiedy kolwiek zobaczyłeś gościa i zadawałeś sobie pytanie "Co on tu robi do ch...?" To niestety ja. Pasuje tam trochę "jak pięść do nosa" w ocenie innych, tylko mnie ocena innych dawno przestała interesować, ja zwyczajnie chadzam tam po to aby po około dwóch godzin mordowania, zapomnieć            o problemach, nie miłych sytuacjach, wyrzucam złą energię i po zajęciach wracam do domu i idę  spać jak małe dziecko.

niedziela, 18 września 2011

nie lubię poniedziałku

Wiem jest niedziela popołudniu , tylko że ja od kilku lat już tak mam. W niedzielę około godziny 17:00 zaczynają się pierwsze objawy stresu z powodu pójścia jutro do pracy. Już słyszę komentarze , że jeśli mnie to stresuje to powinienem ją zmienić. Naprawdę dobra rada cioci Kloci. Ten typ tak ma to jest chyba bardziej związane z poniedziałkiem niż z pracą. Zwyczajnie mam fatalny start prawie we wszystkim w moim życiu, natomiast całkiem przyzwoicie finiszuje. Jeśli miałbym opisać siebie w poniedziałek , to najtrafniejszym określeniem byłby wiersz "Stoi na stacji lokomotywa, ciężka ogromna i pot z niej spływa.." . We wtorek będzie po sprawie, ale w poniedziałek to o 16:00 będę w blokach startowych do opuszczenia biura i niech ktoś stanie mi na drodze.

Mam dzisiaj nastawienie melancholijno poetyckie brakuje tylko czerwonego wina i kogoś do towarzystwa z kim mógłbym pogadać do rana, a w tle leciałyby mniej więcej tego typu utwory :


lub taki


tak wiem, że trochę z innej epoki , ale niestety dziś ten typ tak ma