wtorek, 28 kwietnia 2015

( 413) Keep Me Watching

zauważyłem , że co jakiś czas . Niezbyt często. Dopadają mnie takie dni jak dziś. Zapieprz na maksa i nagle gdzieś w biegu zauważam atrakcyjnego chłopaka. Ja siedzę zamknięty w samochodzie stojącym na czerwonym, a on przechodzi przed samochodem. Ja tylko patrzę na Pana Idealnego, Pana Przystojnego. Jeden atrakcyjna na jeden dzień często się zdarza i to nie jest w tym intrygujące. Dzień toczy się dalej, a ja wpadam zziajany do jakiejś instytucji , stoję w jakiejś idiotycznej kolejce petentów, spóźnialskich i przede mną kilka osób i stoi kolejny Pan Piękniś, a może właśnie wchodzi, lub za ladą stoi i wali wielkim urzędniczym stemplem na stosie dostarczonych dokumentach. Kiedy biegnę realizować kolejny etap dnia będzie jeszcze jeden doskonały i tak do końca dnia sami bogowie, gdy w inne dni nie było na kim oka zawiesić.
Nie jeden tylko kilku w jeden dzień. Jakaś zemsta od losu ? Po co to komu, przecież i tak jestem sam i będę sam i jeszcze kilka innych chwil przeżyję sam.
Nieosiągalne trochę jak koleś z zarostem na brodzie

środa, 22 kwietnia 2015

(412) wdech przez nos , wydech przez usta

od dłuższego czasu mam nieodparte wrażenie, że wszystko co robię jest rutyną. Robię wdech, bo tak trzeba i wydech bo dłużej nie wytrzymam. Ćwiczenie z kontrolowania wdechu i wydechu jest zawsze ostatnim elementem zajęć, które i tak realizuję zgodnie z zaleceniem trenera. Robot, lub pacynka jak kto woli.
Mam wrażenie, że jestem w jakimś kołowrotku; pobudka, prysznic, śniadanie, mycie zębów, ubranie się, zamknięcie drzwi, samochód, wejście do biura, włączenie komputera, kawa, przeczytanie kilku e-mail, sprawdzenie banków, praca, kontakt z szefem, kolejna kawa lub pierwsza herbata, kilka nowych arkuszy, jakiś telefon , szesnasta, wyłączenie komputera, zamknięcie szafy, samochód, obiad, pierdolety lub siłownia, kolacja i dobranoc.
Ani mnie to grzeje ani ziębi, grunt żebym się nie wnerwił bo zmarnuję popołudnie. Nie chcę emocjonalnego powrotu z czasów pracy we Wrocławiu, nie neguję zalet miasta tylko wystawiam nie najlepszą opinię panom prezesom, a z nie jednym miałem do czynienia.
Nigdy nie miałem super emocjonującego życia, tylko że kiedyś coś czułem, coś mi się chciała. Teraz byle do piątku, a w sobotę rano myślę byle do następnego piątku. I tak mija czas.
Jak mam zrobić coś z poza tej rutyny to odwlekam jak dzieciak rozpoczęcie odrabianie lekcji. Kupno czegokolwiek spoza listy niezbędnej do przeżycia, realizowane niemal tak jak budowa naszych autostrad. Dużo pary w gwizdek, a na końcu tylko dwupasmówka.

niedziela, 19 kwietnia 2015

(411) niestrawność

jak każdy nastolatek przeszedłem w życiu etap buntu z perspektywy upływającego czasu uważam, że w formie dość łagodnej. Poza sporami intelektualnymi w ocenie otaczającego nas świata. Moja młodość przypadła na czas wielkich zmian końca XX wieku. Fascynujące to były czasy. Powstała wtedy III Rzeczypospolita , była jak dziecko nieporadna, nie składna i chyba nie do końca świadoma w jakim kierunku chce podążać.

Co niedzielę jestem na obiedzie u rodziców, później kawa i luźna rozmowa. Czasami  w wydaniu moich rodziców bardzo emocjonalna, czasami z mojej strony. Nie wiem dlaczego, ale nie lubię kiedy szarpią nami emocję, preferuję rozmowy w oparciu o wiedzę i suche fakty. Pewien rodzaj informacji staram się omijać szerokim łukiem. Kompletnie nie interesują mnie informacje o wypadkach, nawet zbiorowych ilość ofiar śmiertelnych nie spowoduje mojego zainteresowania.
Niestety moja matka  opowiedziała mi o tragedii 700 nielegalnych imigrantów zmierzających do Włoch. Jej komentarze spowodowały, że przedstawiłem jej swój pogląd na ruchy ludzi. Na ubytek młodych Polaków i na konieczność przyjęcia innych nacji, które miejmy nadzieje będą miały ochotę tutaj zamieszkać i z nami się zintegrować bo inaczej źle to widzę.

Niestrawność powstała u mnie z tego powodu, że w jej opinii jest u nas dobrze i ona nie chce żadnych obcych zwłaszcza innego koloru skóry bądź religii. Zszokowałem się, nigdy tak ostro i tak jednoznacznie nie powiedziała, nie dla obcych. Rad nie rad byłem brutalnie szczery i powiedziałem , to co mi moja wiedza podpowiada, że czeka nas w najbliższych latach kolejna społeczna rewolucja. W najbliższych latach przyjmiemy minimalnie dwa miliony obcokrajowców czy tego chcemy , czy nie. To nie będą katolicy. Czy to będą tylko Ukraińcy wątpię. Musimy zaakceptować inne kolory skóry , zapewne nie w małych miastach, ale tych sześciu największych na pewno. Niestety twardo broniła swoich racji i stwierdziła, że "musimy zmusić do powrotu rodaków" , kiedy to usłyszałem nie kontynuowałem dyskusji, poszedłem jak zmyty. Wróciłem do siebie.

wtorek, 14 kwietnia 2015

(410) średnio 500.... ulubione zajęcie facetów w koloratkach liczyć gejów

jeden szalony ksiądz jest lepszy niż nie jeden polski kabaret. Właśnie podano, że stwierdził, że średnio gej ma 500 partnerów.  Kiedy przeczytałem w pracy tytuł , od razu mi się zapaliło kilka lampek w głowie. Skąd on to wie ? Sam miał tylu partnerów, czy geje tak szczerze się spowiadają. W czasach kiedy jeszcze się spowiadałem, a już byłem dojrzałym seksualnie nigdy nie miałem ochoty do spowiadania się z masturbacji lub seksu. Do dzisiaj nie rozumiem gdzie tu grzech. Może dlatego , moja wiara była coraz bardziej letnia, aż w końcu zgasła. Kolejna zapalona lampka to żal, że ja nawet 20 procent tej normy nie wyrobiłem, zwyczajnie porażka. Oczywiście po chwili obudził się we mnie wykształciuch, który szybko zaczął liczyć :
- na terytorium Polski żyje - 36.000.000 ludzi
- połowa z nich to mężczyźni - 18.000.000
- ilość gejów to maksymalnie według wszelkich badań - 7 % czyli 1.260.000 z czego przyjmijmy, że nasze społeczeństwo jest młode i 25 % przed piętnastym rokiem nie uprawia seksu, kolejne ograniczenie to geje podobno po czterdziestce umierają więc nie uprawiają seksu , ale bądźmy łaskawi i każdemu z nich podarujmy po jednym partnerze, z którym szczęśliwie coś robią pod kołderką. Tak zidentyfikowana grupa powiedzmy, że ma wielkość od 25 % maksymalnie do 40 %.

Niestety Szczęściarze pomiędzy 16 rokiem życia , a 40 rokiem życia ile Wam brakuje do 1000 lub w tym gorszym wariancie 1420. Poprzeczka została chyba zawieszona za wysoko, ale proszę ostro się brać do roboty i brać wszystko co się rusza bo czas płynie. Ja tylu facetów nie poznałem w całym swoim życiu, po podaniu ręki bez pytania czy jest homo czy hetero musielibyśmy jakoś to skonsumować, żeby wyrobić normę.

Niestety statystyka , to bardzo dziwna nauka nie tylko trzeba wiedzieć jak co liczyć , ale jeszcze jak właściwie opisać uzyskany wynik wyrażony liczbą.
 Oto moje ulubione żarty z tej dziedziny.
"Jeśli mój szef na obiad jadł dziś mięso z ziemniakami, a ja kapustę z ziemniakami, to statystycznie średnio, dziś na obiad zjedliśmy gołąbki z ziemniakami.",
ulubiony żart mojego profesora statystyki
"jeśli włożymy człowieka powyżej pasa do piekarnika, w którym będzie temperatura równa 100 stopni Celsjusza, a od pasa w dół  do lodówki gdzie będzie minus 100 stopni Celsjusza. To temperatura ciała tego człowieka nadal będzie 36 stopni, co wskazuje że powinien żyć po zakończeniu eksperymentu.

Na koniec jeszcze uwaga co do źródła tych informacji, znajomi lekarze księdza. Ilu może ich znać i czy do tych lekarze chodzą geje księgowi co tak skrupulatnie to policzyli. Ktoś tu chyba zapomniał, że faceci trochę przesadzają w niektórych sprawach , jak wielkość najważniejszego dla nas organu, ilości kochanek (ków), rekordu sportowego. Szczerze tym razem z tym chwaleniem się,  to trochę przesadziliśmy.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

(409) kabarecik kampanii wyborczej

od kiedy pamiętam lubiłem być na bieżąco z tym co się dzieje w polityce. O czym dyskutują tam gdzieś ode mnie wyżej i co chcą zrobić, żeby było mi lepiej.
Zdania powyżej według mej najlepszej wiedzy napisałem w czasie przeszłym dokonanym, czyli koniec. 

Z wyborów Prezydenckich zrobiono w tym roku kabarecik i niestety nie Pani Olgi Lipińskiej tylko taki spod budki z piwem. Żenua, jak niektórzy moi koledzy czasami mówią. Powszechne wybory prezydenckie od samego początku były robieniem wody z mózgu obywatelom RP. Dlaczego marnujemy czas , wysiłek wielu ludzi, żeby wybrać człowieka na urząd od pilnowania żyrandola, to na prawdę musi być drogi mebel. 
W pierwszych wyborach na urząd Prezydenta startowało sześciu kandydatów , oto oni: Roman Bartoszcz, Włodzimierz Cimoszewicz, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Moczulski, Stanisław Tymiński, Lech Wałęsa, do drugiej tury przeszły dwie osoby, kto wie które to, chyba nieważne ale suweren sam sobie zrobił na złość by w drugiej turze wybierać mniejsze zło. Kolejne wybory i lista w pierwszej turze nie była o wiele krótsza niż pięć lat wcześniej oto oni: Aleksander Kwaśniewski, Lech Wałęsa, Jacek Kuroń, Jan Olszewski, Waldemar Pawlak, Tadeusz Zieliński, Janusz Korwin-Mikke, Andrzej Lepper, Tadeusz Koźluk, Kazimierz Piotrowicz, Leszek Bubel. I tak jest co pięć lat. kandydaci na ten urząd pojawiają się jak króliki z kapelusza, im ich więcej tym bardziej pewna, że będzie druga tura wyborów. 

W tym roku jest nie wiele lepiej , robi się pranie mózgów, ilość kandydatów taka, żeby tylko zmarnować kilka milionów złotych. Kandydaci zebrali, żeby brać udział w rywalizacji minimum sto tysięcy podpisów popierających ich wybór na urząd Prezydenta RP to po pierwszej turze w przypadku tych co nie zdobyli stu tysięcy podpisów ja bardzo proszę o odpowiedź na następujące pytanie:
1. Czy podpisy został zweryfikowane i czy były prawdziwe,
2. Kto zapłacił i ile zbieraczom podpisów za przekonanie obywateli, że to nic nie kosztuje. To był taki sam pośrednik jak ten co sprzedawał lokaty AmberGold czy kredyty w CHF,
3. Ile i dlaczego otrzymują zwrot z kampanii wszyscy politycy. Skoro ktoś zebrał sto tysięcy podpisów, a następnie w powszechnych wyborach nie uzyskuje tych stu tysięcy to brał udział w nich  dla wyciągnięcia kasy z państwa, czy taki ktoś ma prawo oceniać innych?
4. Czytam blogerów, którzy wyemigrowali z tego kraju, dlaczego mają mi wybierać Prezydenta, Parlament , kiedy ich decyzja niczym dla nich nie skutkuje. Wqrwieni, że zdecydowali się emigrować są bardziej oświeceni ode mnie i muszą mi przypierdolić swoimi decyzjami, chociaż to ja odczuwam skutki ich decyzji. 
5. Dopatruję się teorii spiskowej w zgłoszeniu kolejnych kandydatów zwłaszcza numer trzy, cztery i pięć wszelkich rankingów. Mam wrażenie, że zdobycie poparcia stu tysięcy głosów dla reszty kandydatów, zlecone mieli zbieracze głosów kandydata numer dwa. Tylko on ma interes w drugiej turze. Celem zgłoszenia jest doprowadzenia do drugie tury wyborów. Czasami mam wrażenie, że PO  i PiS kompletnie mają w dupie, kto wygra, pobijemy pianę przez kilka tygodni, a wszystko zostanie po staremu "wsi spokojna, wsi wesoła".Lider rankingów nie jest moim Prezydentem, nie pasuje mi kandydat co pogubił się kompletnie w funkcji prestiżu i majestacie urzędu. Głupie żart i staranie się bycie fajnym to mogę ja i moi kumple, kiedy wyłączamy służbowe komórki, w rozmowach znikają stanowiska i nazwy firm w których pracujemy, a Panowie i Panie kandydaci muszą dbać o powagę urzędu po jaki sięgają i powagę kraju, który będą reprezentować. Zapewne za wiele wymagam.

Po raz pierwszy to zrobię, pójdę na wybory i oddam nieważny głos, przekreślając całą listę jednym wielkim iksem , mam dość robienie ze mnie durnia, że wybory coś zmienią na lepsze dla mnie i moich bliskich. Druga opcja dopisania do listy osoby nie biorącej udział w wyborach jest chyba jeszcze bardziej oryginalna i ciekawa,  dlatego dopiszę Tyriona Lannistera , ciekawe czy szanowna komisja się połapie.

Z utęsknieniem czekam na ciszę wyborczą byle do 9.05.2015 dwa dni spokoju.
  


piątek, 10 kwietnia 2015

(408) Pani Maria, a Pani Marysia

jest sobota wieczór, tym razem nigdzie nie wychodzę siedzę w domu. Niestety nie wyparowały ze mnie emocje dzisiejszego dnia po usłyszanym tekście od pracownika, doprawdy ładne podziękowania nie ma co, rezygnuje z bycia ochroniarzem podległych mi ludzi.

Od wielu lat pracuję w układzie , że moim szefem jest mężczyzna, facet , a podlegli mi pracownicy to kobiety. Jednak wracając do czasów kiedy to ja byłem tym najmniejszym trybikiem w organizacji miałem bezpośredniego szefa kobietę, a nad nią był szef całej organizacji facet. 

Pani Maria miała swoje plusy i minusy jako szef, ale do dzisiaj podziwiam jej wiedzę i czego udało mi się od niej nauczyć, szkolna wiedza a wykorzystanie tej wiedzy w pracy to były , są i będą dwa światy. Z Panią Marią pracowałem trzy lata  i w pewnym momencie ta współpraca zaczęła mnie uwierać jak przyciasny but. Kiedy poinformowałem ją, o zmianie miejsca pracy, usłyszałem "nareszcie, życzę powodzenia chociaż szkoda że odchodzisz". Do Pani Marii nigdy przez lata współpracy nie zwróciłem się inaczej niż Pani Mario, inna forma nie wchodziła w rachubę jakbym powiedział "Pani Marysiu" to zapewne piorun jasny by mnie raził i zamieniłbym się w słup soli. 
Krótka przygoda z nowym miejscem, które okazało się sporym rozczarowaniem i poszukanie tego nowego miejsca. 

W nowej firmie dostałem stanowisko Pani Marii, a podlegli mi pracownicy to były wyłącznie kobiety. Nie wiem czy są jakieś mądre książki o takich organizacjach, ale trafiłem na pracownicę, która przedstawiała się jako Marysia nie Maria i tak kazała do siebie się zwracać. Stanowisko Pani Marii nie otrzymałem bo komuś się spodobałem tylko zrobiono test wiedzy niezbędny na to stanowisko. Trochę jak ten ostatnio najsłynniejszy w Polsce w ZUS nie byłem na sto procent, ale konkurencja miała problem ze zdaniem testu. Wracając do Pani Marysi, znajoma Prezesa , którą ma stanowisko bo towarzysko jest miło Pani Marysi i Panu Prezesowi przecież wypili nie jedną wódeczkę. Otrzymane stanowisko niestety jest za wysoko usytuowane do posiadanej wiedzy, czasami pozwala po brylować, a gdy jest trudniej trzeba udać się do bezpośredniego przełożonego. Można sobie czasami poprzestawiać pracowników , kto jej zabroni na pewno nie bezpośredni przełożony, niech tylko spróbuje. Podskakuje tak długo, aż nie przeholuje, trudno to sobie wyobrazić ale niestety w większości moich obserwacji. Tak jak biznes staje się coraz bardziej skomplikowany tak rzadsze są wspólne kawki. 

Doświadczenie podpowiada mi, unikać imprez integracyjnych  i nie ważne ile razy zmienisz pracę i jak bardzo mocno skomplikowany to jest biznes zawsze znajdziesz Marysię. 

Szanowne Czytelniczki, jeśli Wy pracujecie z facetami i zmagacie się z Jasiami najlepszymi kuplami Panów Prezesów lub Pań Prezesów, którzy przypominają Śpiących Królewiczów, to ja naprawdę rozumiem waszą frustrację. Ja niestety pracuję w sfeminizowanym zawodzie, ale widziałem już nie raz menadżera kobietę, która posłuch w bardzo męskim zawodzie uzyskiwała dzięki barbarzyńskiej wiązance łaciny podwórkowej, a nie trzepotaniu rzęs. 

Powodem powstania posta jest otrzymanie specyficznego podziękowania za postaranie się dla pracownicy o przyznanie jej premii uznaniowej. 

a obrazek przedstawia kulturowe wyobrażenie Pani Marii ;)

wtorek, 7 kwietnia 2015

(407) bluzgi po łacinie podwórkej

nie jestem facetem według focha.pl i wszelkich portali randkowych nawet tych dla facetów kochających inaczej ,bo facet zaczyna się od metra osiemdziesiąt, a mi trochę brakuje. Intrygujące jest to ile waży prawdziwa facet? W tym temacie cisza , brak wymagań wobec obiektu. Do szału doprowadza mnie sytuacja kiedy jestem traktowany jak chłopiec, którego łatwo spławić, bo nie wzbudzam we spławiającym strachu przed dużym facetem. Facet to w przekonaniu niektórych osób, jaskiniowiec któremu lepiej zejść z drogi bo może użyć siły fizycznej. Użycia przemocy intelektualnej nikt się nie obawia i jakoś nie bierze pod uwagę. 

Nie przepadam za samym sobą kiedy w obronie moich praw należnych z choćby faktu "klient płaci klient żąda", zwłaszcza kiedy inni dostają to za co zapłacili, a ja nie. Musi wyjść ze mnie  Mr Hyde`a żeby respektowano maje prawo. Kilka lat temu miło było usłyszeć od obcej osoby, że nie wyglądam na tyle lat do ilu się przyznaję, ale cwaniary z recepcji które myślą spławię kolesia mocno się dziwią kiedy budzą Diabła Tasmańskiego. 

Co do jasnej cholery myślą sobie młode paniusie drygające przed kolesiem lat dwadzieścia, metr osiemdziesiąt , powyżej siedemdziesiąt pięć kilo by po chwili zachowywać się jak prezes firmy przed kimś kto jest ogólnie mniejszy. One odreagowują to chwilowe bycie miłą ze strachu na kolejnym pozornie słabszym kliencie. Tak zostałem dziś spławiony, tak jestem wkurwiony na potęgę i niestety inteligentnie się zemszczę i nie zamierzam przepraszać. 
Jeśli czytający sprzedawcy, przedstawiciele handlowi poczuli się urażenie, to nie do końca jest mi przykro bo klientów nie traktujecie równo.  Dla was klientem jestem tylko w dniu zapłaty za rzekomo oferowaną mi usługę , kompletnie nie interesuje was jakość wykonanej usługi , to nie wasz problem wy mieliście tylko sprzedać, moje gratulację i dlatego, że jestem dla was ważny przez piętnaście minut niestety nie zasługujecie na podwyżkę lub co gorsza awans. 

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

(406) czas wolny w święta

podobno my Polscy spędzamy je rodzinnie. Podobno nasze duże miasta wyludniają się, bo "słoiki" wracają do siebie. U mnie coś jest na rzeczy , luz na parkingu chyba to potwierdza. Dziwne mieszkam na osiedlu, które zbudowane było pod pokolenie moich rodziców, a ja powinienem tu trafić jako siedmiolatek. Zamieszkałem dwadzieścia osiem lat później, a i tak jest efekt wyjazdu na święta, tylko gdzie? U rodziców byłem wczoraj jeden dzień, zachowaliśmy tradycję posiłku i włączonego telewizora bardziej mrugającego niż oglądanego. Trochę rozmowy i tyle. Niedziela jak niedziela.

Dzisiaj jestem u siebie, ruszam się po bokach trójkąta nierównoramiennego, sofa przed TV, lodówka, komputer. Co można było przeczytać przeczytałem , jakieś powtórki widziałem i natknąłem się fajny program na lokalnej kablówce. Całkiem przyjemna rozmowa, na poziomie przystępnym acz wymagającym z zachowaniem kultury dialogu. Gośćmi byli czterej Profesorowie i może to powoduje, że mi się to przyjemnie oglądało pokazała nowe spojrzenie na temat hejtu i mowy nienawiści. Panowie jako humaniści zaklinali trochę rzeczywistość wskazując, że prawna walka z mowa nienawiści skazuje nas na przegranie. Nie dlatego, że sąd odrzuci nasze racje tylko, że cała procedura trochę musi potrwać i tak jak nie raz się zdarzyło wyrok usłyszy społeczeństwo, które zapomni o zdarzeniu. Swoja drogą Panowie świetnie sobie poradzili z mową nienawiści na stadionach, wprawdzie trochę naciągnę ich sens wypowiedzi, ale porównali to do grypsery więziennej i kultury w tym miejscu panującej. Czasami coś warto innego obejrzeć, polecam wtk.pl .



czwartek, 2 kwietnia 2015

(405) kiedy znormalnieje nienormalne ?

nie raz i nie dwa pisałem, że nie lubię polskiego podejścia do świąt. Nerwicy się nabawiam od nowa, lub budzę zeszło świąteczną gdy widzę podejście współpracowników do ostrego zapieprzu w tygodniu przedświątecznym. Szczęśliwy wpływ księżyca pozwolił , że wiosenne święta z zającem i jajcami są tym razem w kwietniu, a ja wszystko zorganizowałem na połowę marca i właściwie moglibyśmy nawet wziąć wolne, ale gonimy plan chociaż według mnie trochę się ślimaczymy w tym gonieniu. 
Wiem nie samą pracą człowiek żyję tylko po co święta, które trwają trzy dni w postaci wielkiego żarcia zmuszania się do wspólnego siedzenia z rodziną czasami ludźmi połączonymi tylko kilkoma zgodnościami w kodzie DNA. 
Od kilku lat marzę znikać na święta, wybyć gdzieś, gdzie tego nie obchodzą nie trują o tradycji. Nie robię nic w realizacji tego pomysłu. Tylko ja nie chcę tak jak niektórzy piszą, że wyjeżdżają na święta i oczekują w hotelu w Hurgadzie Wielkanocnego śniadania nie z rodziną tylko z przyjaciółmi. Ja marzę o Bożym Narodzeniu w Australii na plaży poopalać się , wypić piwo i popatrzeć na ładnych surferów.  Wielkanoc mogłaby być na przykład na jakimś wycieczkowcu na wyspach Karaibskich, co rano nowy port i marynarz jak ze snu ;)