niedziela, 28 października 2012

podsumowanie tygodnia

wstałem wcześniej niż planowałem, włączyłem telewizor, a tam w serialu sprzed kilku lat był dialog
Ona - Pijesz w pracy ?
On - Donieś na mnie, lub się przyłącz.
Ona - Co pijesz ?
On - Whisky
Ona - Może być, chociaż po dzisiejszym dniu mogłabym wypić nawet denaturat.

Ten dialog rozbawił mnie do łez, ale kiedy w końcu przestałem się śmiać naszło przemyślenie, że mógłbym tak podsumować cały ostatni tydzień. W poniedziałek było fatalnie, a w kolejne dni jeszcze gorzej.
Znam różne wersje koleżeńskich i rodzicielskich pocieszeń.
Najłagodniejsze to: przesadzasz, na pewno nie jest tak źle, inni mają gorzej.

Wiem, że powinienem się cieszyć bo w kryzysie mam pracę, bo wielu jej nie ma, bo zarabiam pieniądze, bo pracuje w fantastycznym mieście jakim jest Wrocław i jeszcze kilka super haseł. Tylko, że ja nie widzę powodów do radości bo pracy jest tyle, że wychodzę po dziesięciu godzinach ze świadomością czego nie zrobiłem, co zostawiłem na jutro. Gdybym zarabiał dwa razy tyle co dziś to może miałbym świadomość, że zachodzi jakaś relacja pomiędzy wysiłkiem, a efektem w postaci przelewu na koncie. Wrocław jak dla mnie nie do końca jest fantastyczny, jest raczej miejscem samotnych spacerów po zmroku, bo w ciągu dnia pracuje, miejscem gdzie wynajmuje mieszkanie do którego wracam po pracy i kompletnie mi nie pasuje. Dziś po kilku miesiącach od wprowadzenia tej zmiany robię już podsumowania tego epizodu i nie tylko jest problem z osiągnięciem dodatniego wyniku w tym projekcie, ale fatalnie widzę dalsze perspektywy.

Niestety zacząłem etap wysyłania CV, odbyłem jakąś rozmowę, nie przeszedłem do kolejnego etapu. Może znowu zmienię wszystko. Pytanie tylko po co? Po co ja się szarpię. Po co robię ruchy wyprzedzające, a nie czekam na to co da los. Znam ludzi, którzy pracują w firmach do ostatniego dnia, aż nie dostaną wypowiedzenia i ktoś nie zgasi światła w firmie. Lądują na bezrobociu i po kilku miesiącach coś zaczynają robić. Kiedy trafiam do tego nowego miejsca trafiam na ludzi, którzy pracują pięć dziesięć lat i nie myślą o zmianach , jest dobrze jak jest.

Kiedyś w rozmowie z kumplem usłyszałem od niego, że mu na początku żadne miejsce pracy się nie podoba potem powoli się przyzwyczaja, a po jakimś czasie dopada go znudzenie i zaczyna szukać nowych wyzwań. Ja niestety mam inaczej na początku nowe miejsce jest dla mnie super by po jakimś okresie stwierdzić, że ten znaleziony diament to niestety tylko kryształek szkła z szyby samochodowej.




sobota, 20 października 2012

ziobro, nowak, aborcja i ja

cytat z Posła Ziobro
- Trzeba pamiętać, że gdyby realizować postulaty tych środowisk, które sprzeciwiają się ochronie życia, to wtedy znaczna część sportowców na paraolimpiadzie nie miałaby prawa funkcjonować, zdobywać złotych medali - powiedział Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski, w TVN24.
cytat z Pana Nowaka
- Co za skur...syn! - napisał Maciej Nowak na swoim profilu na Facebooku pod linkiem do artykułu Gazety Wyborczej z wypowiedzią Ziobry.

po raz pierwszy chwytam się narzędzia korektorskiego w takim stopniu, że właściwie poza tytułem i cytatem nie zostaje nic. Podobno tak się nie robi, pisząc bloga to jest mało eleganckie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko argument, że nikt tego nie skomentował, więc zmiana tekstu nie zmieni sensu komentarza ponieważ zwyczajnie ich nie ma. Mam nadzieję, że ostatni raz to robię ale mój pierwotny tekst nie oddawał tego o co mi się właściwie rozchodzi. No to zaczynam.

Poseł zwyczajnie gada głupoty, chce się przebić w mediach na plecach niepełnosprawnych, ostatnio staje się to coraz modniejsze. Pierwszym był poseł JKM trochę wcześniej powiedział kilka bzdur o Paraolimpiadzie, teraz Poseł Ziobro zachwyca się paraolimpijczykami i twierdzi, że aborcja by zmniejszyła sukces Polski na paraolimpiadzie. Dziękuję za troskę, ale prawda jest taka, że ja nie widzę związku. Argument dla mnie jest nietrafiony. Jedno wielkie co by było gdyby, nie przemawia do mnie. Jest to rodzaj zabawy w historię alternatywną. Jak nie trafiony to jest argument świadczy też fakt, że bardzo wieloma paraolimpijczykami są ludzie, którzy po różnego rodzajach wypadkach stają się z dnia na dzień niepełnosprawnymi i zwyczajnie postanawiają od nowa zbudować swoje życie, najpierw wyjść ze szpitalnego pokoju, następnie z pokoju do którego są wstawieni przez rodzinę idą jeszcze dalej i wychodzą z mieszkania by w pewnym etapie swojego życia zawitać do Londynu na Paraolimpiadę. 

Dlaczego Poseł gra tym argumentem starając się przepchnąć ustawę antyaborcyjną. Niepełnosprawni są okey kiedy ich potrzebuję do swoich prostackich zabiegów politycznych. Ciekaw jestem kiedy zobaczę Pana Posła na zdjęciu z którymś z Paraolimpijczyków, tylko mam kilka pytań.
Ilu posłów w swoich biurach zatrudnia osoby niepełnosprawne?
Ilu niepełnosprawnych pracuje w sejmie, mam nadzieję że nie płacą kary do PFRONu w takiej wysokości jak ZUS.
Kiedy była Paraolimpiada, to TV Polska opłacana z publicznych pieniędzy nie miała odwagi, żeby pokazać kilka skrótów chociaż po półgodziny, za to prywatna stacja o lokalnym zasięgu dała radę zrobić wywiad o zasięgu lokalnym. 
Sportowiec trochę nawrzucał działaczom sportowym i miał do tego prawo, bo osiągnął większy sukces niż nie jedna sponsorowana gwiazda z Klubu Londyn 2012 bez tego wsparcia.

i na konie obrazek ze strony 
http://www.se.pl/multimedia/galeria/93092/182053/paraolimpiada-2012-niesamowite-zdjecia/

w tym zdjęciu jest widoczne zaangażowanie, którego polskim pełnosprawnym sportowcom, urzędnikom, posłom brak przy wykonywaniu swoich obowiązków.

niedziela, 14 października 2012

to coś


dzisiaj widząc dwóch młodych facetów stojących obok siebie zacząłem zastanawiać, jak bardzo się oni od siebie różnią. Co ważniejsze, co mają oni w sobie, że widząc ich osobno wcześniej, każdy z nich zwrócił moją uwagę. Każdy z nich podoba mi się. W ciągu dnia widzę jeszcze kilkudziesięciu innych facetów, ale Ci dwaj zwracają moją uwagę, bądźmy szczerzy bezczelnie im się przyglądam. I nie było by w tym nic godnego pisania gdybym dopiero dziś widząc ich obok siebie nie dostrzegł różnicy. W ogóle stojąc obok siebie spowodowali, że ten chudszy w towarzystwie tego drugiego wydał się jeszcze chudszy, a ten grubszy przez to stał się jakby odrobinę grubszy, myśląc o nim nazywam go w głowie "Ptyś". Nagle uświadomiłem sobie, że ja chyba nie mam typu urody męskiej, która robiłaby na mnie jakieś większe wrażenie i z góry skazywała by innych na skreślenie. Dziwne, nienormalne, a może dążenie do określenia typy urody, który nas pociąga jest po prostu wymysłem kina romantycznego i zbyt pięknych i jednocześnie nie prawdziwych ludzi kina.
Kilka lat temu Telewizja Polska emitowała dokument pod brutalnym tytułem o ile dobrze pamiętam „Zwierzę zwane człowiek”. Cały cykl starał się odpowiedzieć na jedno podstawowe pytanie. Czy człowiek bardzo różni się od zwierząt? Czy intelekt z którego jesteśmy tak bardzo dumni powoduje, że nie korzystamy z instynktu naturalnego. Czyli dążymy do przetrwania i zachowania gatunku. Z programu w szczegółach za wiele nie pamiętam poza dwoma opiniami.
Po pierwsze człowiek łączy się w pary w celu spłodzenia potomka, ale to że wybiera określony typ partnera to tak naprawdę jest czysta kalkulacja co ciekawe dokonujemy tego na podstawie wyglądu i zapachu.
Po drugie wprawdzie pary homoseksualne nie są wstanie spłodzić potomka, ale wybory dokonują na podstawie tej samej oceny, zdolności partnera do przetrwania i zagwarantowaniu bezpieczeństwa potomstwu.
Żeby nie było program o ile dobrze pamiętam wykorzystywał badania brytyjskich naukowców.
To czy obiekty moich cichych westchnień, mogą być czymś więcej niż miłym urozmaiceniem dnia, nie jest naprawdę ważne. Bo między tylko w bajkach Piękna coś dostrzegła w Bestii, bo w życiu to bardzo mało realne. Ja zaś popatrzę na nich ciepło, o nich pomyślę, uśmiechnę się do swoich kosmatych myśli i pójdę pracować dalej. 

I na koniec, kolejny Piękny znaleziony gdzieś w sieci.

Idę zrobić sobie kawę.

niedziela, 7 października 2012

nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę

a akcji bilbordowej dowiedziałem się wczoraj czytając felieton Pani Magdaleny Środy po raz kolejny moim skromnym zdanie ma rację. Niestety miejsce w życiu publicznym kościoła w Polsce jest z jednej strony za duże, z drugiej za małe. Kościół w Polsce to biznes, maszynka do robienia pieniędzy i organizacja lobbingowa, która wpływa na ludzi i polityków, żeby tylko nie wyschły źródła dochodu.
Gdzie widzę nadmiar kościoła? W polityce, w podpieraniu się niektórych partii autorytetem kościoła, w kształtowaniu modelu politycznego Państwa na podstawie prawa kanonicznego.  Czy kościół potrzebuje ustawy, żeby katolicy przestrzegali zakazu aborcji. Jakim prawem aptekarz chce mieć prawo odmawiać sprzedaży środków antykoncepcyjnych klientom, bo to jest niezgodne z jego zasadami moralnymi. Chce mieć ustawę, która da mu prawo odmówić sprzedaży, to jest kpina. Kilka lat temu była afera gdy jakiś chory chciał dokonać aktu eutanazji, pojawiły się kamery , pojawiła się Pani z telewizji i nagle znalazła się organizacja wciągająca go do życia, świecka organizacja.
Zapewne jest wielu wspaniałych księży coś tam robiących dla dobra bliźniego, ale armia biskupów po pierwsze ich nie wspiera i nie pokazuje ich dokonań bo wtedy zabrakło by czasu antenowego dla nich.
We współczesnym hierarchicznym kościele, nie widzę żadnej różnicy od zwykłej korporacji w stylu Amber Gold, czyli naciągnąć jak największą ilość ludzi. Dlaczego nie walczy z zalegalizowanym złodziejstwem jakiem są umowy śmieciowe, dlaczego nie walczy z zalegalizowanym złodziejstwem jakim są wszelkie korporacje zawodowe.
Jeśli dobrze pamiętam powód wystąpienia Marcina Lutra , to była to ciemnota kleru, jego złe wykształcenie, panująca pycha, pazerność na kasę i wpływy polityczne. We współczesnej Polsce nie spodziewam się narodzin takiego człowieka, natomiast jestem pewien jednego zjawiska, wcześniej czy później rezygnacji Polaków z życia w kościele. Natomiast jeśli kościół jakimś cudem uchwali podatek kościelny, to będzie to na pewno dla wielu osób powód do rozstania.