piątek, 25 stycznia 2013

w jednym tygodniu dwa dni z PKP

w poniedziałek zachciało się szefowi wysłać mnie w środę na szkolenie do Warszawy. Już sama odległość z Wrocławia do Warszawy nie napawała mnie optymizmem zwłaszcza kiedy wyszło, że mam jechać koleją. Dlatego dokonałem kilku zmian logistycznych i w środę o 5:28 rozpocząłem podróż z Poznania do Warszawy, dzień wcześniej przybyłem wieczorem do Poznania. 
Moje nastawienie na anty do tej podróży zostało wystawione na pokuszenie bo najzwyczajniej na świecie Piekło z Niebem postanowiło wystawić moją marną dusze na pokuszenie. Naprzeciw mnie w wagonie gdzie wolne były trzy miejsca usadowiło Anioła, znaczy się faceta o tak nieziemskiej urodzie, że aż nie wiem czy był realny, czy zwyczajnie zbyt wczesna pora powodowała, że umysł płatał mi figle. Facet na pewno młodszy ode mnie, z dobre 10 centymetrów wyższy ode mnie, szczupły, ale nie chudy, o włosach zaczesanych na bok po lewej stronie przedziałek najbardziej klasyczna fryzura zero ekstrawagancji, broda kilkucentymetrowa i piękne brązowe oczy. Ubrany w szary sweterek, koszula rozpięta pod szyją i czarne spodnie, do których jeszcze wrócę w tej historii. Co kilka minut sobie spoglądałem na niego bezczelnie, miał słuchawki na uszach zresztą ja też, nie muszę wtedy słyszeć jałowych rozmów innych. Nie zamieniliśmy ze sobą więcej niż trzy słowa, przepraszam, dziękuje, proszę. Podczas tej trzy godzinnej podróży Anioł zasnął, a ja sobie jeszcze bardziej go podziwiałem, ale mnie też w pewnym momencie podróż znużyła i usnąłem. Obudziłem się po jakimś czasie uderzony mocno w kolano, cud że nie powiedziałem czegoś w łacinie podwórkowej. To on mnie uderzył swoim kolanem, w które uderzyła Pani konduktor próbując wtargnąć do wagonu i sprawdzić bilety. On siedział z szeroko rozstawionymi nogami , a ja jak to ja w śnie cały wyprostowany jak pruski szeregowy umiejscowiony swoimi nogami między jego i zaparty o mocowanie jego fotela, ta metalowa listwa przy podłodze. Kiedy mnie przepraszał za uderzenie , na jego twarzy malowała się skrucha jakby mnie skrzywdził niezwykle mocno i celowo, a to był incydent, za który muszę wziąć pełną odpowiedzialność. Potem skruszony poszedł do Warsu, gdy wrócił , zaczął wypakowywać z kieszeni spodni , portfel klucze i inne drobiazgi ponieważ za każdym razem wkładał obie ręce do obu kieszeni spodni jednocześnie, te opinały się na jego tyłku maksymalnie, podkreślając doskonałość dupy. Czar prysnął kiedy Anioł wysiadł na stacji Warszawa Zachodnia. Szanse, że go spotkam jeszcze kiedyś znikome. I na koniec o Aniele , uwielbiam zapach Armani Code, często go używam , podobno pasuje do mnie, tym razem go nie użyłem, ale Anioł tak ;)

Dzisiaj wracałem z Wrocławia do Poznania znów PKP, nie będę komentował strajku, tylko opiszę kolejne podziwianie boskiego stworzenia w postaci Studenta, był chyba dla mnie trochę za młody, ale wyznaję swoje grzechy bezczelnie go podziwiałem. Tym razem siedziałem w wagonie bez przedziałów, z fotelami ustawionymi jak w samolocie, on postanowił zając miejsce po drugiej stronie przejścia więc tym razem moje podziwianie zacząłem od dupy, ładnie wyglądała w tych jasno brązowych jeansach, miał kurtkę w zielone prostokąty, taką puchatą jak mają amerykańcy raperzy, gdy ją zdjął , był w swetrze ,ale go też postanowił zdjąć i został w t shirt i dopiero można było podziwiać piękną linie ramion i klatkę piersiową, na pewno można stwierdzić, że ćwiczy na siłowni, ale nie pakuje. Na sam koniec twarz, fryzura zwykła bez szaleństw krótka, a włosy ciemny blond taki szary typ i zarost na brodzie taki kilku nasto dniowy, który nie można nazwać brodą. Całość po prostu idealna.

W tym tygodniu w pociągu byłem 12 pełnych godzin, przejechałem z PKP 942 km, samego PKP i jego taboru nie polubię, poziom świadczonej usługi do ceny jest nieodpowiedni. I jeśli skuszę się na kolejną jazdę z PKP to tylko pod warunkiem, że zapewniony zostanie mi do podziwiania przystojny współpasażer.

sobota, 19 stycznia 2013

wkręciłem się, mam rąbnięty gust sezon 2 Pilot

rok 2011 pamiętam jako Lady Gagę
rok 2012 to Adel
a rok 2013 czy to będzie pierwszy facet, niestety musiał poprosić o pomoc Emeli Sande przed Państwem Labrinth, którego słucham od czwartku tak często jak się da.

piątek, 18 stycznia 2013

to nie jest miłość, to jest nienawiść,


żyję w dziwnym kraju, w katolickim kraju, chrześcijańskim, który powinien pamiętać o słowach „szanuj bliźniego swego jak siebie samego” niestety to nie działa.

żyję w dziwnym kraju, gdzie kibic Legii nienawidzi kibica Lecha i jeszcze kilku innych i odwrotnie,oni nie rywalizują, która drużyna jest lepsza, oni się nienawidzą,

żyję w dziwnym kraju, gdzie w dwustu pięćdziesięcio osobowej firmie zatrudnione osoby nie potrafią zwyczajnie zachowywać się wobec jednego niepełnosprawnego, chociaż on nie wymaga szczególnego traktowania, gorzej on żąda normalnego traktowania, bo zatrudniający go usłyszeli „nie płacą Państwo za mój wygląd, tylko za mój mózg”

żyję w dziwnym kraju, gdzie nikt nie zna homoseksualistów czyli nie ma potrzeby tworzenia prawa dla związków partnerskich, chociaż poseł z regionu Premiera jest gejem,

żyję w dziwnym kraju, gdzie walczono o wolność Waszą i Naszą, a walczący Kurd nie może dostać azylu, bo Turcja to bardzo fajny kraj dla Kurdów. Lubię to.,

jak się czuje Pan Wałęsa, Frasyniuk i inni więźniowie polityczni, kiedy wolna, demokratyczna Rzeczypospolita Polska nie chce szanować prawa wolności , równości i braterstwa innych, odmawia walki o prawa innych.

Drogi Lechu, Władysławie, Bronisławie i Adamie,
miałem marzenie,
marzenie, że tworzycie Wolną, Niepodległą i Samodzielną Rzeczpospolitą,
miałem marzenie
i legło on w błocie.

Bo czarny,żyd, kaleka, pedał nie tylko nie zagraża majestatowi Rzeczypospolitej, on jej majestat tworzy. Wiwat Rzeczypospolita, wiwat wolne stany.




poniedziałek, 14 stycznia 2013

od losu przez łeb znowu dostałem

motywacja do pisania tego bloga była trochę porąbana od samego początku, nie układało się w moim życiu tak jak chciałem, a w serialu "Sherlock Holmes" pani psycholog poradziła doktorowi Watsonowi, żeby zaczął pisać blog to mu pomoże. To i ja tak zrobiłem, tylko mi to chyba nie pomaga skrobię czasami z sensem czasami bez, chyba dla zabicia czasu. 
Kolejny post byłby w tonie marudzenia, że jest niefajnie, że cholernie samotnie i w ogóle bez sensu. Tylko jakiś czas temu jeden z komentarzy mniej więcej wyrażał się w zdaniu "skoro ciągle jest źle, jest tak samo to czas najwyższy zmienić metody działania" pod wcześniejszym postem jest odwołanie do  filozofii reprezentowanej przez amerykanów   "musi się udać" lub "jak nie ja to kto zwycięży" 
I wyobraźcie sobie, że od dłuższego czasu zaczynam się zastanawiać, czy zwyczajnie ja się nadaje do pracy najemnej jako pracownik. Po co się wściekam, że szefowie mnie nie słuchają tylko ładne dupy, które rozumku mają tyle co kot napłakał, ale wazelinę zawsze mają przy sobie. 
Prawdopodobnie pracowałbym więcej niż teraz, ale może miałbym satysfakcję. W tym momencie nie cieszy mnie praca, w postaci szefa i współpracowników. Zachwyt nowością, nie wytrzymał nawet 5 miesięcy. 
Szczerze ja się nie nadaje do pracy, że chodzę od ósmej do szesnastej robię swoje idę do domu. Niestety angażuję się również psychicznie i niestety to mnie spala do reszty.
Jeszcze jakby było tego wszystkiego mało., to w horoskopie na 2013 było, że muszę się uzbroić w cierpliwość. Cała rodzina miała ubaw

To tyle z tego dzisiejszego mojego myślowego misz maszu.

wtorek, 8 stycznia 2013

kilka obserwacji o polskiej edukacji


w sobotę oglądałem wywiad z Prezesem Wydawnictwa i Właścicielem Wydawnictwa Audiobooków. Panowie jak to jest utarte w tej stacji TV sami sobie zaprzeczali i byli nie do końca spójni, ale co tam. Twierdzili, że czytelnictwo w Polsce jest na tak niskim poziomie, że niżej upaść nie może, a jednocześnie wskazywali, że ich Wydawnictwa świetnie sobie radzą i mają nadzieję na większe zyski.

Statystyczny Polak czyta w ciągu roku jedną książkę , podobno z tego się bierze brak naszej innowacyjności w przedsiębiorstwach. Pracujemy narzuconymi metodami bo tak pracowali nasi ojcowie i tak pracujemy my. Nie ułatwiamy sobie życia w pracy tylko co rusz dorabiamy procedury i wymagamy jeszcze jednego stempelka , rzekomo nowego bardzo ważnego dyrektora. 

Podobno większość dyrektorów, prezesów jest dumna z siebie, że nie przeczytało żadnej książki.  Moim zdaniem problem nie jest z czytaniem książek tylko, że w naszej cwaniackiej kulturze uczymy się jak się nie uczyć już w szkole podstawowej. Nie czytamy książek, ale zdajemy egzaminy, w jaki sposób ? Bardzo prosty, albo robimy ściągi przecież w naszej kulturze nic złego nie jest w ściąganiu, ewentualnie w aktualnym systemie opanowujemy mechanizmy rozwiązywania testów badających kompetencje na koniec podstawówki, gimnazjum , a potem tylko matura i kilka testów na studiach i jest się już magistrem. Na dodatek na każdym poziomie edukacji jest kilka przedmiotów,  do których nie mamy talentu więc omijamy je szerokim łukiem zaliczając je wszelkimi niedozwolonymi metodami, bo najważniejsze nie jest wiedza tylko średnia na podstawie, których będziemy w lepszej szkole chociaż na to szczerze mówiąc nie zasługujemy. 

Większość z nas stwierdzi, ja tak nie robiłem, facet bredzi coś go wkurzyło i jest rozgoryczony. Może i jestem ostatnio rozgoryczony, ale zaobserwowałem kilka sytuacji zawodowych. Chciałem  je opisać, ale zrezygnowałem. Za to zadam kilka prostych pytań.
1. Ilu polskich sportowców wygrywa w rywalizacji międzynarodowej ?
2. Ile polskich przedsiębiorstw wygrywa z zagraniczną konkurencją ?
3. Za jaki patent lub wynalazek płacona jest opłata licencyjna przedsiębiorstwu posiadającemu siedzibę w Polsce i jego właścicielami są Polacy mieszkający w Polsce.

Zadając sobie te pytania doszedłem do wniosku, że mamy mentalność niewolnika lub w najlepszym wypadku chłopa pańszczyźnianego i to nie jest wina rządzących bo oni nie są nic lepsi od nas. Nie czytają czegoś grubszego niż tabloid w połowie zajęty przez zdjęcia.