sobota, 28 lipca 2012

w życiu ważni są ludzie, z którymi wymieniamy myśli

kiedy spotykam ludzi, których nie znam i z jakichś powodów zagadują oni do mnie to zwykle grzecznie odpowiadam starając się kontynuować rozmowę. Odpowiadam nie zamykając jej jednym zdaniem, staram się doprowadzić do kontynuacji rozmowy. Może moje skromne doświadczenie życiowe pozwala mi patrzeć na ludzi z wiarą w drugiego człowieka, a może to jest zwykła naiwność. W poście sprzed jakiegoś czasu pisałem ile  moim zdaniem zabawnych historyjek mnie spotyka, które są tak naprawdę połączeniem absurdu, głupoty i jeszcze kilku prymitywnych ludzkich cech.
Od kilku tygodni siedzi mi dialog w głowie, z którego płynęło wymowne spostrzeżenie jakim to jestem herosem. Nie wiem dlaczego, ale nie czuję się dobrze w sytuacjach kiedy jestem podziwiany, że walczę. Spowodowane  jest to tym , że wiem ile razy wyłem do księżyca, że już mi się nie chce walczyć, że po raz kolejny upadłem zamiast sukcesu jest porażka.
Dlaczego nie lubię tego zachwytu nad bycia herosem, bo wszyscy ludzie walczą, a ja walczę inaczej.
Oto kilka ciekawych spostrzeżeń z mojego życia we Wrocławiu:
1. nie lubię w nim jeździć samochodem, bo zawszę się gubię i robię kilka dodatkowych kilometrów,
2. uwielbiam Starbucka na rogu Rynku, jeśli ich Americano kosztuje 10 zł mówi się trudno zapłacę za frajdę dobrej kawy i internet bez limitu, a może coffe heven z boskim obsługującym na przeciw Galerii Dominikańskiej, zastanowię się ...,
3. wynajmowane mieszkanie jest za drogie i za trudne do życia dla mnie, a co najgorsze zbyt klaustrofobiczne, bo o walnięciu głową w szafki zbyt wiele razy nie wspomnę,
4. kiedyś w Poznaniu odbyłem rozmowę z Panią z Łodzi, która robiła karierę w Poznaniu, miała problem z zaadoptowaniem i poznaniem kogoś w Poznaniu użyła wiele krytycznych słów pod adresem poznaniaków, ze swoich obserwacji muszę stwierdzić, że to nie był problem poznaniaków , tylko Polaków w pewnym wieku wniosek powstał na bazie moich doświadczeń we Wrocławiu, też mam problem wyjścia z kimś na kawę czy na spacer, wydaje mi się że wiele nie oczekuję jeden raz na dwa tygodnie,
Inspiracją do tych przemyśleń był Michel Phelps i jego występ na olimpiadzie bardzo mi było go żal, kiedy na 400 metrów zajął 4 miejsce w Londynie.
a i na koniec muszę zapisać się do jakiegoś klubu fitnes we Wrocławiu, wiem że pasuję tam jak kwiatek do kożucha, mówi się trudno ale przynajmniej jakoś odreagowuję stres związany z pracą i mam ochotę do działania, mam nadzieję, że nie spotkam na wejściu do klubu kretyna rodem z NIKU w Poznaniu

sobota, 14 lipca 2012

klonowanie jestem na nie

nie jestem wielkim fanem nauk kościoła katolickiego, uważam że ciągle popełnia błędy w rozumowaniu współczesnego świata. Kilka lat temu miałem bardzo specyficzną rozmowę z pracownikiem w biurze na temat uczęszczania do kościoła na msze i do spowiedzi. To były początki mojego kryzysu przynależności do kościoła katolickiego. Nie uważam, że przechodzę wieloletni kryzys wiary. Zwyczajnie postrzegam wiarę w Boga niestety tak jak Marcin Luter przedstawioną w filmie Luter. Może jest to tylko fabuła rodem z Hollywood, nieprawdziwa jednak przekonuje mnie. Nie rozumiem formy spowiedzi przy konfesjonale, nie akceptuje dawanego tam rozgrzeszenia. Nie rozumiem dlaczego ja mam się spowiadać z brandzlowania, a siedzący tam spowiednik podobno tego nie robi ? Wolne żarty? Dorosły facet, bez baby ? 
Jednak szczerze przyznam, że zgadzam się z kościołem katolickim w jednej kwestii. Klonowanie. Nie chcę drugiego Atlu na świecie, zresztą świat tego by nie zaakceptował. Klonowani byli by piękni, bogaci a świat nie składa się z super modeli, świat jest szary, nudny i raczej dąży do zwyczajności bo przez to można dostrzec piękno. 
Mam nadzieję, że jeszcze dla każdego z nas inaczej wygląda piękno.

poniedziałek, 9 lipca 2012

92 % Polaków nienawidzi mnie ?

Doprawdy ? Po prostu super ? Kilka dni temu przeczytałem gdzieś w sieci, jaki problem Polacy mają z innością. Wprawdzie pytanie było dość ostro postawione i brzmiało tak jak poniżej :
Kogo traktujemy najgorzej ?
Oto statystyczne odpowiedzi
Chorych psychicznie 49 % ,
Homoseksualistów 49 %
Osoby niepełnosprawne fizycznie 43 %
Osoby o odmiennym kolorze skóry 43 %
Ludzi starszych 33 %
Osoby po rozwodzie 15 %

Nie ma co, mam nadzieję, że moje sumowanie ma charakter prowokacji rodem z tabloidu, i że tak naprawdę to są Ci sami ludzie, źle traktują innych ludzi bez względu na zmienną. Ci sami Polacy są chamami wobec ludzi starszych , niepełnosprawnych, czy gejów. Czyli maksymalnie 49 % Polaków jest ksenofobami, którzy mają uprzedzenia wobec innych ludzi bez względu na powód.

Ponieważ wczoraj i dzisiaj zdarzyły mi się moim zdaniem zabawne historie, nadal powodujące, że jako 100 % naiwniak będę wierzył w dobroć drugiego człowieka opowiem wam kilka dialogów z mojego życia , kilkadziesiąt osób je zna i nie zawsze wiedzą czy wypada się śmiać, więc żeby nie było wątpliwości pozwalam się rechotać na całego, niepełnosprawni mają poczucie humoru , wiersz wolny oznacza nową historie:

Kiedyś z bratem zajechałem samochodem na parking pod jakieś centrum handlowe ja jako kierowca, on jako pasażer. On wyskoczył z samochodu szybko, a ja coś jeszcze robiłem w środku i nagle widzę jego twarz w drzwiach samochodu:
  • Możesz szybciej wyłazić , bo mnie zaraz jakiś starszy Pan zlinczuje stanąłeś na kopercie dla inwalidy.
  • Chcesz mi powiedzieć, że cudownie ozdrowiałem i mam normalne ręce – zapytałem złośliwie – szarpiąc się w środku z branymi ze schowka jakimiś drobiazgami
  • Niestety nie, ale samochód według Pana jest za drogi na inwalidę bo wygarnął mi, że mam stracha, że mi go ukradną
Wysiadłem, mina Pana bezcenna, samochód był pożyczony.

Jak muszę tankować paliwo, to zwykle proszę obsługę o pomoc i z tym nie ma problemu, niestety te same osoby obsługują dystrybutor od gazu no i kiedyś zdenerwowany Pan nie mogąc się doczekać obsługi zauważył, że jeden z Panów tankuje mój samochód i się zaczęło
  • Nie widzi Pan, że ja czekam – zaczął klient
  • Jak skończę tankować samochód tego Pana – wskazując na mnie -podejdę do Pana
  • Co rączek się nie chce brudzić ?
  • Szczerze nie chce się brudzić – odparłem, właściwie na tak zadane złośliwie pytanie nie wiem jak należy odpowiedzieć. I ruszyłem w kierunku do kasy. W tym momencie facet dopiero mógł zobaczyć, że nie jestem doskonały, ale sprzedawca też sobie ulżył i powiedział co o nim myśli. Kiedy wróciłem po zapłaceniu Pan podszedł i powiedział
  • Przepraszam
  • Niestety mleko się wylało – to była moja odpowiedź, chociaż szczerze powiem , że było mi go żal.

To jest z ostatniej soboty, muszę przyznać, że irytują mnie żebrzący we Wrocławiu zwłaszcza dzieci. Siedzę sobie w Starbucku , tylko dlatego, że mają darmowy internet, ale rad im za to zamówiłem ciastko i kawę. Jakiś chłopak z obsługi zaniósł mi ciastko i kawę do stolika,a przecież wiadomo, że to lokal radź sobie sam, te wąskie małe stoliczki obok siebie, obok mnie siedział fajny młody gość biedak był ofiarą zasłyszanej rozmowy. Podszedł dzieciak żebrzący , który chciał, kasę, lub ciastko i usłyszał NIE, ale ważniejsze była nasza rozmowa :
  • Pan ma krótsze ręce od urodzenia ?
  • Tak
  • Jak Pan będzie jadł to ciastko ?
  • Normalnie, widelcem – wypaliłem
  • Dlaczego tak się Pan urodził ?
  • Zażalenie proszę wysłać do Pana Boga – że to wypaliłem nie żałuję, bardziej mi było wstyd przed chłopakiem siedzącym obok i powiedziałem do niego
  • Przepraszam, że musiał być Pan świadkiem tej rozmowy.

I ostatnia historyjka na dziś, wchodzę do tramwaju i dostrzegła mnie matka z synem kazała mu ustąpić miejsca dla mnie, chłopiec zrobił to automatycznie może miał z trzynaście lat, wcale ta dzisiejsza młodzież nie jest taka zła, jak ma mądrych rodziców. Niestety do zwalnianego miejsca szybsza była 40 paro letnia dama, do emerytury jej daleko i od matki chłopca na pewno nie była wiele starsza. Ta widząc co się stało, wstała i wskazała swoje miejsce, było mi bardzo głupio, facet przed 40, a nie potrafi się utrzymać w tramwaju na stojąco, niestety takie są fakty.

Jeszcze raz przypominam, nie wiem dlaczego ale mnie te historie śmieszą. Zdaję sobie sprawę, że to trochę absurdalny żart, ale dlaczego nie, co w tym jest złego.

Nie obchodzi mnie to ilu ludzi ma ze mną problem, interesują mnie tylko Ci dla których na Sądzie Ostatecznym będę mógł być świadkiem, że naprawdę starali się być dobrymi ludźmi.

Jeśli nie wiesz jak skomentować ten post, nie rób tego na siłę. Jeśli śmiałeś się z tych historii to jest mi naprawdę miło i nie wstydź się tego. Tak szydzę z siebie i to czasami zbyt często, nie zamierzam płakać.


I na koniec obrazek, dla tych co się zatrzymali na 43 % ;) 



czwartek, 5 lipca 2012

rollercoster


Po weekendowym powrocie do Wrocławia przeżywam psychiczny rollercoster.
W poniedziałek był dół zwłaszcza na wieczór kiedy dopadło mnie zmęczenie i uświadomiłem sobie, że te moje wyjazdy do Poznania są bez sensu. Odwiedzam rodziców, brata i jego żonę. Zauważam, że ostatnio jest w nich jakieś zarozumialstwo pozwalające im wypowiadać na każdy temat zwłaszcza jeśli dotyczy mnie. Punktują mnie na każdym kroku szczególnie jeśli mogą wystawić ocenę negatywną. Czyli taki rodzinny standard. Jednak trzeba zawsze pamiętać, że z rodziną dobrze się wychodzi ale na zdjęciu i to pod warunkiem stania z boku.
We wtorek w pracy było emocjonująco pozytywnie, robiłem swoje. Zdobywałem moje małe szczyty w tym bardzo nudnym zawodzie, ale moje. Kroczek po kroczku w kierunku celu, popołudniu zakupy w hipermarkecie, później kilka standardowych przelewów człowieczka XXI wieku i ponad połowy wypłaty już nie ma a tu trzeba za coś żyć do końca miesiąca, mimo wszystko dzień uznaję za udany. Tylko koniec był fatalny bo uświadomiłem sobie, że odbierając ostatnio koszule z pralni musiałem jednej nie otrzymać, czyli jestem w plecy, lepiej nie myśleć ile.
Środa to nie był dzień, to był jakiś horror. Ze starej pracy sms, kilka telefonów. Cholera od 1 kwietnia nie jestem ich pracownikiem, a oni teraz mając problem dzwonią do mnie po poradę, ale jednocześnie mówią to z tekstem, że „ich zostawiłem”, przepraszam ale „kto pod kim kopie dołki, ten sam do nich wpada”. Na pewno zmiany nie żałuję. Muszę iść do przodu dalej.
Postanowiłem na ten weekend zostać we Wrocławiu, wyspać się, połazić bez sensu po mieście, zrobić kilka zdjęć, których wartość artystyczna będzie równa zero, wartość kronikarska zapewne taka sama. Ponudzić się , może pójść do kawiarni, lub do kina żaden szał. Czyli samotny weekend w wielkim mieście. 
Zastanawia mnie ciągle w jakim kierunku to pobiegnie, czy moja przyszłość jest we Wrocławiu, czy ze spuszczonym ogonem wrócę na stare śmieci, a może pójdę dalej do przodu. Tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli ja jestem zadowolony z nowego miejsca pracy , widzę w nim potencjał na mój rozwój zawodowy, ale co bardziej ważne liczę na dobrą kase.    

zdjęcie znalezione na tumbrl.com taka abstrakcja, dla mnie fantastyczna, a dla wielu już nie zrozumiała