Mam wrażenie, że jestem w jakimś kołowrotku; pobudka, prysznic, śniadanie, mycie zębów, ubranie się, zamknięcie drzwi, samochód, wejście do biura, włączenie komputera, kawa, przeczytanie kilku e-mail, sprawdzenie banków, praca, kontakt z szefem, kolejna kawa lub pierwsza herbata, kilka nowych arkuszy, jakiś telefon , szesnasta, wyłączenie komputera, zamknięcie szafy, samochód, obiad, pierdolety lub siłownia, kolacja i dobranoc.
Ani mnie to grzeje ani ziębi, grunt żebym się nie wnerwił bo zmarnuję popołudnie. Nie chcę emocjonalnego powrotu z czasów pracy we Wrocławiu, nie neguję zalet miasta tylko wystawiam nie najlepszą opinię panom prezesom, a z nie jednym miałem do czynienia.
Nigdy nie miałem super emocjonującego życia, tylko że kiedyś coś czułem, coś mi się chciała. Teraz byle do piątku, a w sobotę rano myślę byle do następnego piątku. I tak mija czas.
Jak mam zrobić coś z poza tej rutyny to odwlekam jak dzieciak rozpoczęcie odrabianie lekcji. Kupno czegokolwiek spoza listy niezbędnej do przeżycia, realizowane niemal tak jak budowa naszych autostrad. Dużo pary w gwizdek, a na końcu tylko dwupasmówka.
Mam tak samo Atlu.
OdpowiedzUsuńWydaje się to kwestią mózgu, jak to w nim mamy poukładane, jak to w nim układamy. Też dziennie wykonuję te same czynności, po za ruchem poc. na stacji, który jest nieprzewidywalny i czasami jak wczoraj (poczytaj u mnie) dochodzi do zaskakujących wydarzeń. Nawet w obiegu z cysternami ostatnio w kieruku próżnym zmieniłem trasę o kilkadziesiąt metrów, ale jednak zmiana zaszła i już nie ma aż takiej monotoni. Może w dojeździe do pracy też wyznacz dwie trasy, w kierunku "do" inną, wiadomo krótszą, w kierunku "z" dłuższą. Czasami drobiazgi mogą znacznie poprawić nastrój trzeba je umiejętnie wychwycić i wdrożyć do działania.
OdpowiedzUsuńostatnio żyłem podobnie, ale wczoraj jakoś obudziłem się, nie wiem, czy na długo, ale obudziłem i znowu coś sprawia mi przyjemność :)
OdpowiedzUsuńMniej pracy w szkole, bo kolejny rocznik odszedl i odpadają równocześnie godziny.
Usuń