czwartek, 17 listopada 2011

depresja , szkoda że nie gangstera

na blogach, które czytam oficjalnie i nieoficjalnie, mocno widać objawy listopadowej depresji. Rok 2011 dostałby od niejednego mocno w mordę, aż by się zalał krwią, ode mnie też. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak było źle, w zeszłym roku cały czas liczyłem na to, że w 2011 zrobię porządek w swoim życiu zawodowym i zaczne organizować prywatne, a tu co "guzik z pentelką". Nie lubię, żyć z dnia na dzień, od weekendu do weekendu, żeby dobrze się czuć potrzebuję strategi na dłuższy horyzont czasowy. Niestety w tym 2011 roku czuję się jak Syzyf,  nie ważne jak będe się starał ciągle jestem w punkcie wyjścia, a nawet w gorszej sytuacji niż poprzednio. W pracy do d..., w życiu prywatnym sam. Czasami w takich chwilach spieram się z samym sobą , "jeśli Bóg szuka współczesnego Hioba, to ja nim nie zamierzam być, przepraszam ale to jest ponad moje siły" jak mam nastrój bardziej buddyjski to to pytanie brzmii "do ch... co ja zrobiłem za świństwo w poprzednim wcieleniu". Czy patrzę z nadzieją na nadchodzący za 44 dni rok 2012, niestety nie obiecuje sobie po nim wiele. Wiem jedno konieczne jest dokonanie kilku zmian, tylko żeby tym razem się udało i był z nich efekt. Na koniec kolejna fotka, którą mógłbym powiesić na ścianie w salonie.

  

1 komentarz: