sobota, 10 grudnia 2011

moje trzy grosze w sprawie "Oburzeni do odzysku"

wiekowo nie pasuje do ludzi, o których pisze gazeta w artykule Trzydziestu na jedno miejsce pracy, ze względu na zajmowane stanowisko tym bardziej. Jednak od bardzo dawna widzę, że tworzone prawo pracy to u nas zlepek marzeń związków zawodów i urzędników państwowych na ciepłych posadkach o gwarancję jak najdłuższego zatrudnienia przy włożeniu minimalnego zaangażowania. Najbardziej zabawne jest to, że udało im się tymi marzeniami zaczarować innych, niestety młodych. Jeśli ktoś ma mniej niż 35 lat i szuka pracy do emerytury to naprawdę jest naiwny, chyba nawet gorzej jest żałosny . Szesnaście miesięcy temu zaczynałem aktualną pracę z przeświadczeniem, że może będzie tak na 5 lat, dziś szukam nowej. Nie wyleciałem, firma nie bankrutuje po prostu nie pasujemy do siebie. Szefowie, pracujący tam ludzie, po prostu my mamy inny stosunek do wielu rzeczy. Ja jestem ukierunkowany na zadania, na realizację celów. Oni na pracę na spędzanie w niej czasu, cholera oni nawet nie mają celu. Otrzymane z góry z centrali zadania plany, realizują po minimum z nastawieniem, że tego się nie da zrobić. Najgorsze jest to, że osoby przed emeryturą lub z czasem do niej 10 letnim tym swoim nastawieniem zaraziły młodych ludzi, którzy muszą pracować minimum 30 lat. Te młode osoby poza aktualnym miejscem pracy siebie nie widzą. Kolejną różnicą pomiędzy nami jest to, że ja nie znoszę w pracy wszelkich imprez o charakterze imienin, narodzin dziecka, ślubów i tak dalej. Zaraz usłyszę, że jestem homo i dlatego mnie to irytuje bo nie mam własnych dzieci i nie będę mógł zostawić zawiadomienia o swoim ślubie szefowi. To z tego nie wynika, ja do firmy nawet nie wysyłam kartki z wakacji, moja niechęć do obchodzenia uroczystości w pracy jest spowodowana czymś innym, szczerością i uczciwością. Z racji tego, że ktoś ma dzisiaj imieniny ważniejsze jest bieganie koło ciastek niż realizacja projektu. Mam składać komuś życzenia i za chwile za brak efektów w pracy zbierać cięgi, a jak mam postawić go do pionu, że ja czekam na jego dane.  Kiedyś usłyszałem, że szukam pracy idealnej, a takiej nie ma. Nic nie od powiedziałem na ten zarzut, bo rzeczywiście tak jest. Tylko że w świecie wogóle nie ma ideałów, ważniejsze jest ich szukanie. Bo życie to nie stanie w miejscu i czekanie, tylko ciągła podróż i odkrywanie nowego.

3 komentarze:

  1. ja też nie znoszę obchodzenia imienin, urodzin i innych takich w pracy... jest to zbędne, praca nie jest od tego, jak ktoś już koniecznie musi robić te imieniny to niech robi je w gronie przyjaciół, znajomych i ewentualnie niech zaprosi współpracowników a nie zmusza wszystkich do obchodzenia imienin razem z nim, bo przyniósł ciasto czy coś tam jeszcze... bleh... to tak w skrócie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. wszelkie uroczystości w pracy to najwieksze zło jakei może być. Wymuszane zyczenia, udawanie, że jest ok, słit itd a wszyscy i tak wiedzą że w pracy/biznesie przyjaźni nie ma.

    co do pracy idealnej...jest taka :)moja to praca w rmf classic :)

    OdpowiedzUsuń