poniedziałek, 7 maja 2012

EFEKT MOTYLA - MATURY 2012

prawda, że ładna fotka . Gdyby to była fotka z parą mieszaną, to zapewne pojawiła by się jako fototapeta na niejednym komputerze lub telefonie nastolatka. Kiedyś to byłaby zapewne w ścianie w pokoju nastolatka. A tak pożyje sobie w sieci , może na kilku blogach, ale niestety nie będzie zbyt osobista, bo zobaczą kumple, rodzice i jeszcze się czegoś domyślą. Po co robić sobie problem. 

Na poważnie jest czas matur , pomimo upływu czasu od mojego jej zdania i pomimo nie bycia nauczycielem w liceum, edukacja bardzo mnie interesuje. Uwielbiam czytać, oglądać historie kiedy ktoś starszy uczy młodego pokazuje mu świat zwraca uwagę na drobiazgi w pierwszej chwili niewidoczne, nawet ja jako czytelnik lub widz o tym nie pomyślałem.
Dzisiaj jeszcze raz sięgnąłem do wywiadu z profesor Ewą Nawrocką pod tytułem "Na diabła nam taka edukacja" i komentarza Pana W. Orlińskiego pod krzyczącym tytułem "Nauczyciele, wy zabójcy przyjemności czytania". I naszło mnie pewne wspomnienie i zrodziło ono takie oto przemyślenie.

W szkole podstawowej na początku poznałem litery z tych liter wyrazy , a z wyrazów zdania. Zdania tworzyły opowieści. Jako dziecko klasy robotniczej u mnie w domu nie było za wiele książek i za dużego kultu ich czytania. Czytało się za to gazety , do dziś  się to zresztą robi, myślę o takiej wersji papierowej, brudzącej palce. W pierwszych latach mojej edukacji na pewno czytania nie wspominam jako przyjemności, raczej jako ciężką mozolną pracę. Przyjemność czytania rodziła się w bólu. W czwartej klasie pojawił się przedmiot historia do niej podręcznik, on podzielony na rozdziały, a pod każdym rozdziałem lista lektur dodatkowych. Nauczyciel nie zwracał sobie tym w ogóle głowy, a ja wielbiciel tego przedmiotu i podręcznika bez zbędnego szumu sobie czytałem te lektury, zresztą z podręcznika do języka polskiego też zacząłem czytać lektury dodatkowe. Gorzej te obowiązkowe, zdarzało mi się ich kompletnie nie czytać, iść nieprzygotowanym. Gdyby nauczyciel mógł zabić przyjemność czytania To moją przyjemność z czytania powinna zostać ofiarą śmiertelną chyba w siódmej klasie, pierwsze półrocze po napisaniu pierwszej rozprawki na temat Juranda ze Spychowa z powieści Sienkiewicza pod tytułem "Krzyżacy" - ocena 2 (niedostateczny). Do dzisiaj nie zgadzam się z argumentacją polonistki, co do jej oceny mojej pracy. Pomijam ilość błędów ortograficznych, ale sprzeciw co do mojej oceny zachowania tej postaci. Szczerze  nie przemawiało do mnie jej postrzeganie tego bohatera. Jeśli chodzi o proces czytania to z podstawówki, pamiętam jeszcze rozmowę z nauczycielem z wychowania fizycznego w ósmej klasie widząc nasze szybkie przepisywanie zadania domowego, które dotyczyło "Pana Tadeusza", nic nie powiedział na temat tego co robimy, tylko skomentował lekturę, której dotyczyło zadanie. "Co wy możecie o tym napisać, jak to jest spojrzenie człowieka dojrzałego, który trochę już przeżył, a wy dopiero walczycie z trądzikiem".
Z biegiem czasu wyrobiłem w sobie taki konformizm, że we wszelkich pracach na temat bohaterów pisałem to co sam nauczyciel powiedział, jako Wielki Szaman języka ojczystego, a ja malutki człowieczek nie mający prawa mieć odrębnego zdania , klepałem w wypracowaniu to co chciał przeczytać. Chociaż do dziś jest wielu bohaterów lektur, którzy nigdy mnie nie zachwycą, kompletnie nie zrobią wrażenia. Dla mnie oni są bohaterami z kanonu lektur obowiązkowych są często bardzo martwi, nic wspólnego z nimi nie mam.  
Nie wiem czy kogoś można przekonać do czytania, dla mnie jest to bardzo osobista czynność, bardzo intymna. Często zdarza mi się czytać coś po cichu i z tego się śmiać, to mnie bawi , kiedy czytam to komuś na głos już nie jest tak zabawne nawet dla mnie.

Jeśli chodzi o wywiad z profesor Ewą Nawrocką, to mam kilka uwag. Podstawowa jest taka, że u Pani Profesor odwaga do krytyki wzięła się wtedy gdy już odchodzi na emeryturę. Przecież edukacyjna degrengolada nie powstała 5 maja 2012 w dniu matury . Proces jest umiejętnie tworzony od wielu lat, przez urzędników, rodziców, uczniów i nauczycieli. Przypominam, że nie jestem nauczycielem, a uczniem przestałem być wiele lat temu. Kolejność sprawców tego wrzodu jest celowa i poprawna . Dlaczego winię za to urzędników i rodziców w pierwszej kolejności. Prawdopodobnie dla tego , że w wieku chyba 15 lat miałem przyjemność spierać się z jeszcze innym nauczycielem na temat "Czy edukacja w szkole średniej i na studiach powinna być płatna czy darmowa?" Ja jako dzieciak robotników, może nie najbystrzejszy, ale na pewno nie najcichszy, mający swoje zdanie na każdy temat, byłem bardzo przeciwny odpłatnej szkole średniej  lub szkole wyższej. Ona zafascynowana anglosaskim modelem edukacji i karierą polityczną Pani Thatcher, przekonywała mnie, że tylko taki sposób gwarantuje zdrowe uczestnictwo rodziców i urzędników. Jedni się bardziej zaangażują drudzy będą musieli pamiętać, że muszą się liczyć z rodzicami.. Ta dyskusja do niczego nie doprowadziła , każdy z nas pozostał na swoim miejscu. Dziś nie wiem czy Pani Anna zmieniła zdanie, ale ja coraz bardziej skłonny jestem przyznać jej rację zwłaszcza gdy czytam artykuł profesora, a pamiętam że rozmawiałem z magistrem matematyki.

Wszystkim maturzystom życzę powodzenia, nie taki diabeł straszny jak go malują, na pewno zdacie . 
Przyznaję się szczerze bardzo lubię ten okres w polskich szkołach bo tylko wtedy jesteście tak jakoś fajnie ubrani, białe koszule i ciemne krawaty. Patrzę na Was na przystankach, jak przechodzicie na światłach, jesteście może trochę zestresowani, ale zawsze w mijającej grupie znajdzie się chociaż jeden uśmiechnięty od ucha do ucha. Nic tylko się zakochać na wiosnę.


11 komentarzy:

  1. Na tym polega polska szkoła: "A spróbuj mieć inne zadnie niż na uczyciel. albo klucz odpowiedzi, to popamiętasz".

    Przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Spencer: Uogólnione mocno, co nie znaczy że CAŁKOWICIE nieprawdziwe.

      Ja mam trudności z uzyskaniem samodzielnej, oryginalnej, ale kupy się trzymającej i zrozumiałej wypowiedzi.

      Usuń
    2. Ja nauczyłem się wypowiadać samodzielne, oryginalne i kupy trzymającej się zrozumaiałe wypowiedzi dopiero na V roku studiów :) I to nie na języku polskim, ale angielskim.

      Pani wzięła się za mnie. Oblewałem sprawdziany, bo twierdziła, że piszę bez ładu i składu. I tak ze mną to cwiczyła, aż w końcu nauczyłem się pisać/mówić. Od razu to zastosowałem oczywiście w języku ojczystym :)

      Usuń
    3. "A spróbuj mieć inne zadnie niż nauczyciel. albo klucz odpowiedzi, to popamiętasz". - rozbawiło mnie to maksymalnie, ja bym się cieszył gdyby moi uczniowie mieli własne zdanie... ale oni nie dość, że nie mają w większości własnego zdania, to jeszcze mają wszystko w dupie :] to tak w skrócie! :]

      Usuń
  2. juz to gdzieś pisałem. Ksiązki czytam nagminnie. Lektur w liceum przeczytałem 2 (słownie: dwie) i nie dlatego że nie miałem czasu, bo czas na czytanie innych miałem. Chodzi o dobór lektur. Jak przerabiamy temat wojny, to wszystkie ksiązki są takie same. I za przeproszeniem, tak samo nijakie! A gdyby tak wprowadzic np "Chłopca z latawcem"? niby o wojnie w Afganistanie, ale pięknie pokazany (wiem, że źle to brzmi) dramat czasów zawieruchy.
    "Dziady" "Ferdydurke" "Cierpienia młodego Werter"- ja się pytam po co to i czemu ma słuzyc??? :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Spencer - tymi maturami w formie testu jestem przerażony, nie rozumiem idei.
    @ JJP - kiedyś miałem zastępstwo w liceum dla pracujących, z przedmiotu moim zdaniem prostego i się załamałem. Przez ponad 10 godzin mówiłem sam do siebie. Argument, że to byli ludzie pracujący nie przemawia do mnie, bo większość z nich była zarejestrowana na bezrobociu i nie pracowała. Dlatego Twoja odpowiedź szczerze przeraża mnie, że zwykłych licealistów też to dotyczy.
    @yomos - w liceum lektury zacząłem czytać od epoki pozytywizmu, wszystko co wcześniej nic do mnie nie trafiało, gubiłem myśl po przełożeniu strony. Wymieniłeś trzy lektury, z których dwie nie przeczytałem do dziś, a jedną przeczytałem, ale miałem wrażenie jakby ktoś mi mózg kroił i sypał sól, nic nie zrozumiałem z tego.
    Teraz się odezwą znawcy literatury i mnie zlinczują, jaki to jestem tępy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś tępy. Wprost przeciwnie. Tępi ludzie nie potrafią kwestionować stanu bieżącego. A Ty to zrobiłeś i to konstruktywnie.

      Lubię takich ludzi, który potrafią powiedzieć wprost co im się nie podoba. Od takich uczę się najwięcej. Szkoda jednak, że w szkole trzeba "siedzieć cicho".

      Usuń
  4. Zdjęcie jest tak zajebiście naturalne, że omatko :D się zakochałem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też się w nim zakochałem, jest w bardzo moim ulubionym stylu

    OdpowiedzUsuń
  6. ja moim uczniom każe wpisywać na pierwszej stronie słowa SAPERE AUDE - odważ się być mądrym. jako nauczyciel nigdy nie będę autorytetem dla młodych, jeśli zabiję w nich twórczość odczytania dzieła...

    PS a jako rzekomy "znawca literatury" na pewno bym Cię nie zlinczował...

    OdpowiedzUsuń
  7. @ marchołt - dziękuję, za Twoje podejście do młodych, dystans do siebie i wyrozumiałość do takiego nieuka jak ja,

    @ sansenoi - chętnie poznałbym całą opinię, nie tylko w wielkim skrócie.

    @ JJP, SANSENOI, - wspólnie dla Was, Wasze uwagi powinienem wydrukować i dać do poczytania mojej mamie, która po wywiadówce albo w ósmej klasie, albo w pierwszej liceum wróciła wściekła, bo do końca nie mogła się dowiedzieć o co poszło, ale usłyszeli to inni rodzice "dyskusja z Pani synem, wymaga pilnowania każdego słowa, łatwo paść ofiarą tego co się powiedziało, chociaż nie o to chodziła, chociaż on trzyma się logiki" i chyba bardziej chodziło o miny innych rodziców i ich kompletnej dezaprobaty niż o to co powiedziała wychowawczyni.

    OdpowiedzUsuń