środa, 30 maja 2012

piękny chłopiec, piękne oczy

przez ostatnie kilka lat rzadko kiedy musiałem korzystać z publicznej komunikacji, ma to się szczęście. Niestety ostatnio się skończyło i muszę z nie korzystać, a na dodatek nowe miasto więc jest ciekawie. Działam jak Andzia w parku kompletnie zagubiona. Muszę przyznać, że udało mi się w całej tej sytuacji  znaleźć pozytyw dla tej niedogodności. Piękni młodzi wrocławscy być może studenci, oczyma wyobraźni widzę już wypinającego pierś do orderu Erjotę, muszę stwierdzić chłopie masz dużą konkurencję. Nie pisałbym o tym w cale gdyby nie moja wieczorna podróż tramwajem. Ja siedziałem w prawie pustym tramwaju, on stał  przy pierwszych drzwiach. Zwrócił moją uwagę gdy wsiadł, wyższy ode mnie o kilka centymetrów ładna twarz, lekko opalona, piękne brązowe oczy, przyznaję się miał cholernie piękne oczy, które całej twarzy dawały jakieś magicznego blasku i przez te oczy i ładną linię barków nie wysiadłem na swoim przystanku tylko na tym co On dwa przystanki dalej. Żeby nie było on też cały czas się na mnie patrzył. Z całej podróży  to największą porażką było nie odezwałem się do niego ani jednym słowem, nie spojrzałem na jego tyłek ani jeden raz i wracałem dwa przystanki z buta.

poniedziałek, 28 maja 2012

pierwsze godziny

minęło pierwsze 24 godziny we Wrocławiu, jest inaczej niż w Poznaniu. Mam pierwszy dzień pracy za sobą, też jest inaczej niż w poprzednich firmach, znacznie więcej młodych osób teraz to ja jestem ten jeden ze starszych. 24 godziny  to ciągle odkrywanie czegoś nowego, nie mam na myśli swoich obowiązków, raczej kulturę organizacyjną firmy. Taki pierwszy dzień to przypomina trochę poznawanie się i jeszcze trochę to potrwa mam nadzieję, że jak najkrócej.

Cały czas porównuje Poznań z Wrocławiem , a oba miasta ze znanymi miastami niemieckimi. Niestety uświadomiłem sobie, że Poznań i Wrocław są oznakowane w sposób jasny dla jego mieszkańców, obcy błądzi. Odwrotnie niż miasta niemieckie tam informacja jest w taki sposób prezentowana, aby przyjezdny się nie pogubił. W obu miastach będą mistrzostwa europy i szczerze współczuję przyjezdnym, będą się błąkać, a mieszkańcy będą się śmiać jaki tępi są ci Barbarzyńcy. Muszę przyznać, że Wrocław ma więcej publicznych map, ale to i tak za mało. 
Wrocław ma fajny klimat , bardzo podoba mi się ukształtowanie terenu, Odra i Wrocław tworzą doskonała całość. Architektura robi wrażenie, na miłośnikach historii. Jutro kolejna piesza wycieczka szkoda, że nie zabrałem aparatu.

piątek, 25 maja 2012

Trasa koncertowa cz 3 i ostatnia

przynajmniej na jakiś czas. Dzisiaj wstałem o 4 rano udałem się w podróż na spotkanie z Panem Prezesem , spotkanie było o 10 , wypadło według mnie bez żadnych reakcji chemicznych, a było po to aby sprawdzić czy jest między nami chemia. No ja tam żadnej nie poczułem, miło sobie pogadaliśmy i tyle. Wracając na pociąg pomyślałem tylko ile zainwestowałem bez sukcesu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy około 12:30 poinformowano mnie telefonicznie, że jestem w poniedziałek oczekiwany w pracy.
Moje bezrobocie trwało dokładnie 8 tygodni czyli 56 dni, z jednej strony to długo z drugiej słysząc o byciu bez pracy przez niektórych ponad pół roku to jestem szczęściarzem.
Muszę szczerze podziękować wszystkim tym co wierzyli we mnie wtedy kiedy ja już w siebie nie wierzyłem, nie tylko tych co czytają ten blog, również tych co go nie czytają.
Szykuje się jeszcze niestety pewna zmiana, ale mi ona jakoś specjalnie nie przeszkadza, będę żył w dwóch miastach w dwóch województwach będę jak BZ WBK przed połączeniem.
Tylko co ja będę robił w tygodniu , przecież tam nikogo nie znam, mam nadzieję że kogoś fajnego poznam.
Tu będę w tygodniu pracował, wizytówka miasta
a tu będę wracał na weekend, może nie zawsze ;)


z kronikarskiego obowiązku , postaram się oznaczać gdzie dany post został napisany.


środa, 23 maja 2012

""ludzie ludziom zgotowali ten los"- żyjemy samotnie"

tytuł posta wziąłem z komentarza blogera "Chybajasam" - pod następującym postem na innym blogu samotnosc w sieci, moim zdaniem świetny tekst podpisuję się pod nim dwoma łapkami. Post jest tak dobry, że nawet nie mam odwagi go skomentować . Jedno zdanie to by było za mało, zbyt infantylnie dwa nadal nie będzie to o co mi chodzi. Gdybym nie przeczytał kolejnego posta , który jest doskonałym komentarzem, zresztą sam tytuł Człowiek z półki wiele mówi , i uświadomił mi jak należy to zrobić. 

Pierwsza moja myśl czy jest dużo osób samotnych i przeraziłem się możliwym wynikiem. Mijamy się w windzie, w biurze, w sklepie wracamy po pracy do swoich domów, często pustych bo tylko my w nich mieszkamy. Czasami zadzwonimy do znajomego, z którym dawno nie rozmawialiśmy wymienimy ploteczki o znanych osobach. Nie oszukujmy się kiedyś poznawaliśmy ludzi w szkole , w pracy, rodziny były większe byli moi znajomi , znajomi rodzeństwa. Kiedyś chciało się zapraszać gości dziś coraz mniej , przez kilka godzin rozmawiamy przez komunikatory i ma to nam polepszyć nastrój. 
Jest też aspekt nowych znajomości, który mnie przeraża , ale doświadczam go bardzo często. Ludzie poznają nowych znajomych w kategoriach co ja z tego będę miał. W jaki sposób ta znajomość mi się opłaci. Pomoże mi zdobyć nową pracę, załatwi coś dla mnie, uda nam się zrobić wspólnie biznes. Jestem okrutny w tym co piszę, ale my nie dajemy sobie czasu na poznanie kogoś , chcemy natychmiast , już teraz . Chcemy kliknąć status jak w aplikacji kredytowej: wniosek złożony, wniosek rozpatrywany, wniosek odrzucona, kredyt przyznano, kredyt wypłacono. 
Jedną z niewielu osób, którą mogę nazwać bardzo dobrym znajomym, a niebędącej członkiem mojej rodziny znam od ponad 10 lat , poznawałem przez ponad trzy lata na kawie pitej raz na kwartał . Gadamy o wszystkim  o ludziach których znamy, o problemach , o rodzicach o filmie. Dobrze nam się rozmawia, ale w naszych rozmowach są pewne zasady. Jedna z nich to nie pytamy się, raczej słuchamy.
Obserwując ludzi mam wrażenie, że jesteśmy samotni bo nie rozumiemy, że przyjaźń potrzebuje czasu, cierpliwości i wyrozumiałości. Wyrozumiałość jest potrzebna do zaakceptowania w drugim człowieku różnicy pomiędzy nami, a co skutkuje koniecznością zaakceptowania naturalnego konfliktu człowieka z czasem i materią.
Nie ma promocji na znajomych, przyjaciół , nie wystarczy zapłacić 1 zł i dostaniemy super ideał, to nie wypasiony telefon dawany w promocji na jakiś czas. Niestety my się tak nauczyliśmy żyć. 

Mam nadzieję, że wyszło zrozumiale i cytowani autorzy okażą wyrozumiałość, dla człowieka lepiej czującego się w równaniach matematycznych niż w słowie pisanym , zawsze liczę coś w pamięci. Prezentowany obrazek, chyba najlepiej oddaje naszą samotność, może jest zbyt brutalny, ale bardzo trafny.

wtorek, 22 maja 2012

Trasa koncertowa cz. 2

rozumiem, że dla kogoś z boku to jest jedno wielkie marudzenie faceta, który sam sobie jest winien. Zachowywał się jak rozkapryszona gwiazda, rzucił robotę, a teraz nie podoba mu się jak jest traktowany na rozmowach kwalifikacyjnych i do wszystkich ma żal. 
Moja wina, moja wielka wina. 
Prawda jest niestety taka, że ja pomimo naprawdę wielu lat pracy nigdy nie miałem pracy, w której dobrze bym się czuł. Nie mam szczęścia. Zawsze mam obiecywane na początku złote góry, a później to nawet nie są wyżyny. Prawie w każdym ogłoszeniu czytam osoba komunikatywna, raczej powinno być napisane "wymagana umiejętność czytania w myślach Prezesa z jednoczesnym obowiązkiem zachowania tajemnicy służbowej"
W ostatnim miejscu pracy czułem się wielokrotnie jak Syzyf, niestety tak jest jak ktoś wchodzi do firmy , w które mają swoje działy i Prezesa i na dodatek  ich nie interesuje rzeczywistość bardziej im zależy na świętym spokoju. Byle do piątku. 
Wracając do rozmów kwalifikacyjnych, to tak otwartych pytań jak ostatnio są mi zadawane, to naprawdę ja dawno nie słyszałem. Moim skromnym zdaniem żadna odpowiedź nie może być zła, a na dodatek sporządzona notatka w formie punktu i/lub myślnika i jeden wyraz, a ze względu na zajmowaną dziedzinę czasami fachowy skrót. Jest kilku kandydatów rozmowy trwają, na szczęście moich konkurentów nie widzę bo bym się już kompletnie załamał, po godzinnym spotkaniu kilkunastu punktach przy moim nazwisku, jakie mam szansę, że biorę udział w merytorycznym konkursie, a nie konkursie piękności. 
1. B, 2. G, 3. B, 4. S - blondyn w garniturze, w białej koszuli, krawat stonowany 
Porażka. 
Te procesy rekrutacyjne coraz bardziej kojarzą mi się z ruletką.
Na koniec, żadnego Prezesa spółek do których aplikuje nie widziałem.

sobota, 19 maja 2012

miłość nie wyklucza

od jakiegoś czasu widzicie z boku bloga mrugający baner z serduszkiem. Popieram akcje, ale niestety kompletnie nie podoba mi się przekaz, który tworzą osoby skupione wokół akcji. Pod tym adresem na youtubie, są filmiki i niestety nie robią na mnie wrażenia, gorzej wywołują nawet lekką irytacje. Tutaj jest strona miłości i też nie robi na mnie wrażenia trochę sucha. O tym co jest robione na feecbooku nie powiem, ponieważ ja i serwis Zuckerberga rozstaliśmy się jakiś czas temu to był raczej cichy rozwód.
Kojarzycie australijską reklamę , naprawdę była słodka zdaję sobie sprawę, że sporo kosztowała, reklama irlandzka z maszerującym od domu do domu facetem była lekko irytująca, kanadyjska zaskakująca, a polskie filmiki suche, drętwe zwyczajnie bez polotu zrobione mocno "na odpierdal" żeby pokazać coś robimy. 

Nie jestem specjalistą od reklamy i raczej nie potrafiłbym wymyślić czegoś oryginalnego, ale wiem jak działa mechanizm reklamy, niestety wykształcenie robi swoje. 
Trzeba zacząć od początku powiedzmy sobie szczerze. Co chcemy sprzedać ? Jak wygląda nasz produkt ? Ile osób jest nim zainteresowanych ? Ile osób musi go kupić, żeby to się opłacało ? 
Naprawdę biznesowe pytania, ale światem rządzi pieniądz i można się na to oburzać , ale o wiele lepiej  jest wykorzystać pieniądz do swoich celów. 

Chcemy sprzedać ustawę o związkach partnerskich, która ma zabezpieczać każdego z partnerów na wypadek nieszczęśliwego zdarzenia, które dotyczy drugiego partnera. Chcemy sprzedać ustawę, która ma pozwolić na odwiedzanie w szpitalu bez wydziwiania personelu, na prawie do dziedziczenia majątku, zwłaszcza jeśli to jest mieszkanie.
Produkt jest nudny, śmierdzi jak życie i zwyczajnie nie ma szans z niego wykrzesać niczego fajnego, bo ustawa ma pomóc rozwiązać problemy, kiedy w życiu robi się do dupy , a nie wtedy kiedy chcemy jechać na wakacje bu tu płacimy, a biznes jest jak dziwka zrobi wszystko żeby dostać nasze pieniądze.
Niestety nasz produkt nie ma za dużej grupy docelowej, teoretycznie można by ją zwiększyć po przez udział rodzin zainteresowanych, ale szczerze tym nie do końca może zależeć , zawsze to po wujku lub ciotce byłaby dla kogoś połowa chaty, może samochodu. Dlatego ustawa musi dotyczyć związków nieformalnych par heteroseksualnych. Zwiększy to grupę docelową to nie będzie marne 5 - 10 % społeczeństwa .
Żeby interes wypalił w tym przypadku o sukcesie będzie świadczyć uchwalenie ustawy musimy dokonać po przez odpowiednie reklamy i komunikaty w mediach pewne zmiany w myśleniu z korzyścią dla nas. 
Reklama nie może mieć charakteru politycznego i na pewno nie może używać języka kościoła nie może nakazywać, nie może być tworzona jak na wiec polityczny, to musi być reklama społeczna. Reklama społeczna dla mnie oznacza cholera jestem młody, nowoczesny otwarty na nowe trendy, nie wypada mi się do niej nie podłączyć. Na pewno jeśli w naszych warunkach nie znajdziemy poparcia u celebrytów, to jesteśmy bez szans w jakimkolwiek sukcesie. W świecie zawsze są gwiazdy, które mają jakieś polityczne zdanie, a u nas nic pustynia. Madonna, Kyle , Lady Gaga łupią sporą kasę na homikach i coś dają w zamian chociaż słowne poparcie , a u nas nic cisza. Przepraszam Panie Poniedziałek i Panie Raczek, ale wy nie nadajecie się do tego, to musiałby być ktoś , w kim podkochują się gospodynie domowe i chętnie zaprosiłyby go na obiad. 

Drugi manewr jaki musimy zrobić , to wykorzystać po cichu i delikatnie słabą frekwencję na swoją korzyść. O co mi chodzi o maksymalną 100 % frekwencję polityczną wśród homików wtedy nasze 5-10 % przełoży się na 10 -20 % głosów, a to przy naszej kretyńskiej ordynacji powstanie ciekawy przekład. Niestety nie popieramy wszyscy tych samych partii politycznych, ale może chociaż wykluczyć tych ze zdecydowanym nie.

Na koniec mocno naciągana reklama z poparciem dla homików, wybaczcie

czwartek, 17 maja 2012

Trasa koncertowa

nie zamierzam zachwalać żadnej trasy koncertowej jakiegoś artysty. Zwyczajnie naszło mnie takie skojarzenie w samochodzie w drodze powrotnej do domu z kolejnego występu dokładnie z kolejnej rozmowy kwalifikacyjnej. Kim jestem pisałem nie raz , Ci bardziej pamiętliwi zapewne pamiętają Ci mniej sami sobie poszukają. Niecałe dwa miesiące temu pożegnałem się z etatem w mojej poprzedniej firmie, bo jeszcze mogło by dojść do masakry jak z horroru. Ponieważ pierwszy miesiąc minął, a był to miesiąc odpowiadania na oferty to nastał miesiąc spotkań rekrutacyjnych. Wczorajsze spotkanie było na miejscu, więc nie zajęło dużo czasu, ale dzisiejsze niestety trzeba było odwiedzić stolicę Dolnego Śląska, miałem czas to kilka uliczek sobie zwiedziłem, wróciły miłe wspomnienia. 

Do rzeczy,  jeśli to przeczyta jakiś HR to przepraszam, ale to spojrzenie jest z perspektywy fachowca w swojej dziedzinie, który zna się na swojej robocie. 
Przede wszystkim , tak jak w gazecie wyborczej ciągle pisze się o błędach w aplikacjach tak czas najwyższy wprowadzić kolumnę dla HR jakich nie powinni robić błędów wg mnie ta lista powinna wyglądać tak:
1. Co jest największym Pańskim  sukcesem zawodowym ? - Ktoś napisał to pytanie w jakiejś kretyńskiej książce  i wszyscy je jak papugi powtarzają. Moja odpowiedź zwykle jest taka, że opisuję pewne zdarzenie z życia zawodowego i widać dosłownie po kilku minutach, że kompletnie nie wiedzą o czym mówię, zresztą ja nie mam do nich żalu, bo moi znajomi wykonujący podobny zawód po kilku minutach zadają mi zwykle pytanie "Jak to zrobiłeś, przecież tego się nie da poprawnie zrobić, a ktoś Ci to kontrolował" 
2. Większość HR ma przygotowane szablony psychologiczne, które mają odpowiedzieć jaką jesteś osobą. Nie mam nic przeciwko tym szablonom , tylko mam jedno pytanie. Czy osoba, która od 5 roku życia była średnio co trzy lata  poddawana badaniom psychologicznym na podstawie testów, jest lepiej do nich przygotowana niż osoba, która zdaje go może pierwszy lub drugi raz w życiu. Domyślam się, że nie jestem w stanie zmanipulować go jeśli chodzi o odpowiedzi, ale na pewno u mnie nie występuje efekt stresu tymi testami. 
3. Jakim prawem agencje nie ujawniają firmy, dla której prowadzą rekrutacje. Rozumiem, że klient na etapie ogłoszenia może chcieć ukryć swoje dane, ale w momencie spotkania to powinna być pierwsza rzecz jaką podają. Co z tego, że prowadzą ze mną rozmowę zapewniają o tym i o owym , ale może dla mnie klient jest niewiarygodny. Wiem , że jest bezrobocie i ludzie szukają pracy, ale my szukamy pracy, a nie godzimy się zostać niewolnikami to nie czasy rzymskie i nie historia Spartakusa. 
4. Chciałbym dożyć czasów gdzie w ofercie będzie napisane jakie wynagrodzenie oferuje pracodawca. Wiecie co ja robię jak pada pytanie o wynagrodzenie podaje trzy liczby, pierwsza ile to jest nas rękę, drugą ile to będzie na umowie i trzecią jaki to jest koszt dla pracodawcy. I na koniec dodaję zdanie że wynagrodzenie tak się pozycjonuje dla mojego zawodu, nawet się przy tym nie zatrzymuję. Bez stresu u mnie, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności stres jest po drugiej stronie.
5. Czy HR jest dobrym HR jeśli jest mało otwarty na ludzi . Już wyjaśniam o co mi chodzi. W jaki sposób osoba trafiająca do HR , kogoś do siebie przekonała, ale ja trafiam ostatnio na bardzo ograniczone emocjonalnie Panie z HR. Wiem brzmi to ciężko. Najlepiej wyjaśniło by Wam to moja rozmowa z Panią Emocją, w ciągu jednego wieczoru rozmawialiśmy przez komentowanie swoich , a właściwie jej blogu i wpisu o tolerancji, kiedy jesteśmy tolerancyjni , a kiedy nie , czy tylko deklarujemy, a co robimy po zamknięciu drzwi domu , naprawdę to wydaje się takie czarno białe, a ma tyle szarości. Kiedyś, gdzieś wcześniej pisałem, że fizycznie jestem niedoskonały i nie zamierzam tego przypominać, ale jak na rozmowie w sprawie pracy padają pewne pytania, to mam ochotę chwycić za krawat i przeciągnąć taką osobę po korytarzu, aby wszyscy widzieli, że z ludzką głupotą to ja nie zamierzam się obchodzić kulturalnie. Dlatego jak kiedyś postanowię założyć agencję HR, to będę ich pierwszym testerem.


niedziela, 13 maja 2012

krzywda feecbooka

nie wiem jak u Was , ale proces pisania kolejnego posta u mnie składa się z kilku etapów 
w wariancie pierwszym wygląda to tak:
1. pomysł,
2. rozwinięcie pomysłu,
3. kompletna zmiana idei pomysłu na posta, nadal jest ten sam temat i ta sama argumentacja, ale będzie to brzmieć bardziej uniwersalnie,
4. tytuł , żaden się nie nadaje, 
5. no dobra to będzie tytuł, lepszy rydz jak nic, 
6. publikuję,
7. z motylami w żołądku czekam na pierwszy komentarz, czy mnie nie zlinczują i czy ktoś to czytając odbierze to przychylnie, 
8. jest pierwszy komentarz chyba nie jest tak najgorzej,  Pulitzera nie dostanę, ale mogę pisać dalej swoje grafomaństwo.
w wariancie drugim jest o wiele krócej:
1. no q... jasna , przyp.... mu , im, za pisanie takich głupot, już ja napisze co ja o tym myślę, wykształciuchy jedne, :)
2. piszę w celu słownego morderstwa głupoty,
3. publikuje,
4. o jeju co ja zrobiłem, poczekajmy do pierwszego komentarza,
5. nie ma, co za ulga. 

Czas wyjaśnić o co chodzi z tą "krzywdą feecbooka". Głównie chodzi mi o "Lubię to" każdy artykuł, strona, firma, w internecie ma ten link "Lubię to" i co dalej ja się pytam, za co "Lubię to" . Wszyscy lubią to , nawet w porywach kilka tysięcy, ale dlaczego, nikt się nie musi opowiadać dlaczego, ważne żeby być w grupie tych co "Lubię to". Może w tym tłumaczeniu zrobiono błąd , bardziej poprawne  było by "Popieram to", wtedy moim zdaniem w wielu przypadkach oddawała by to sens w Polsce, byłoby to bardziej neutralne. Czepiam się . Oczekuję pełnych zdań w świecie, który mówi tak, nie, ale częściej mhh, mmm, ooo, itd. 
Już nikt nie powie "Ładnie wyglądasz w tej sukience" jeszcze moment, a telefonem najpierw zrobimy zdjęcie, włączymy funkcję "Lubię to" i wyślemy do obdarowanego tym komplementem MMS. 
 
Uświadomiłem sobie, że w moich muzycznych gustach , nie prezentowałem nigdy artystki , która jako jedyna ma prawo do tytułu Divy . Szanowni Państwo , o to ona  Celin Dion, uwielbiam jej koncert z Paryża, ale będzie taki miks 

wystarczyło wkleić klip i napisać "Lubię to" ;)

czwartek, 10 maja 2012

Hymn o miłości (św. Paweł 1 Kor 13 )

dzisiaj będzie o miłości, chyba mogę?
Niestety nie zakochałem się , też jestem zdania, że to wielka szkoda. Jestem niepraktykującym katolikiem, przepraszam tych których to obraża, ale zanim mnie zlinczują , proszę niech szczerze przed sobą, nie przede mną, nie w komentarzach odpowiedzią jak często czytają Biblie. Nie czytam jej całej , czytam jej urywki,      a nawet czasami są sytuacje w życiu kiedy cytuje wers z Biblii z podaniem miejsca. Jednych to przeraża,      a inni rzucają mi słowa, że traktuje to wybiórczo i niezgodnie z prawdą. Moje pytanie brzmi z czyją prawdą. 
Biblie traktuję, jako księgę mądrości i miłości do drugiego człowieka, ale nie nakazu. Pokazującą jak masz żyć , a nie jak masz zmuszać do życia innych. Może jest ktoś mądrzejszy ode mnie , tylko proszę nie ksiądz i/lub seminarzysta, kto wskaże mi dlaczego mężczyzna nie może kochać mężczyzny. Proszę nie opierać się na księdze kapłańskiej ze Starego Testamentu tylko na Nowym Testamencie i Dziejach Apostolskich, a tam są takie wersy o miłości


Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy, 
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma. 
Miłość nigdy nie ustaje, 
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, 
albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. 
Po części bowiem tylko poznajemy, 
po części prorokujemy. 
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, 
zniknie to, co jest tylko częściowe. 




przyznaję, osobiście, najbardziej lubię wers 7,


muszę przyznać, że z wielką ciekawością przeczytałbym Torę i Koran.





poniedziałek, 7 maja 2012

EFEKT MOTYLA - MATURY 2012

prawda, że ładna fotka . Gdyby to była fotka z parą mieszaną, to zapewne pojawiła by się jako fototapeta na niejednym komputerze lub telefonie nastolatka. Kiedyś to byłaby zapewne w ścianie w pokoju nastolatka. A tak pożyje sobie w sieci , może na kilku blogach, ale niestety nie będzie zbyt osobista, bo zobaczą kumple, rodzice i jeszcze się czegoś domyślą. Po co robić sobie problem. 

Na poważnie jest czas matur , pomimo upływu czasu od mojego jej zdania i pomimo nie bycia nauczycielem w liceum, edukacja bardzo mnie interesuje. Uwielbiam czytać, oglądać historie kiedy ktoś starszy uczy młodego pokazuje mu świat zwraca uwagę na drobiazgi w pierwszej chwili niewidoczne, nawet ja jako czytelnik lub widz o tym nie pomyślałem.
Dzisiaj jeszcze raz sięgnąłem do wywiadu z profesor Ewą Nawrocką pod tytułem "Na diabła nam taka edukacja" i komentarza Pana W. Orlińskiego pod krzyczącym tytułem "Nauczyciele, wy zabójcy przyjemności czytania". I naszło mnie pewne wspomnienie i zrodziło ono takie oto przemyślenie.

W szkole podstawowej na początku poznałem litery z tych liter wyrazy , a z wyrazów zdania. Zdania tworzyły opowieści. Jako dziecko klasy robotniczej u mnie w domu nie było za wiele książek i za dużego kultu ich czytania. Czytało się za to gazety , do dziś  się to zresztą robi, myślę o takiej wersji papierowej, brudzącej palce. W pierwszych latach mojej edukacji na pewno czytania nie wspominam jako przyjemności, raczej jako ciężką mozolną pracę. Przyjemność czytania rodziła się w bólu. W czwartej klasie pojawił się przedmiot historia do niej podręcznik, on podzielony na rozdziały, a pod każdym rozdziałem lista lektur dodatkowych. Nauczyciel nie zwracał sobie tym w ogóle głowy, a ja wielbiciel tego przedmiotu i podręcznika bez zbędnego szumu sobie czytałem te lektury, zresztą z podręcznika do języka polskiego też zacząłem czytać lektury dodatkowe. Gorzej te obowiązkowe, zdarzało mi się ich kompletnie nie czytać, iść nieprzygotowanym. Gdyby nauczyciel mógł zabić przyjemność czytania To moją przyjemność z czytania powinna zostać ofiarą śmiertelną chyba w siódmej klasie, pierwsze półrocze po napisaniu pierwszej rozprawki na temat Juranda ze Spychowa z powieści Sienkiewicza pod tytułem "Krzyżacy" - ocena 2 (niedostateczny). Do dzisiaj nie zgadzam się z argumentacją polonistki, co do jej oceny mojej pracy. Pomijam ilość błędów ortograficznych, ale sprzeciw co do mojej oceny zachowania tej postaci. Szczerze  nie przemawiało do mnie jej postrzeganie tego bohatera. Jeśli chodzi o proces czytania to z podstawówki, pamiętam jeszcze rozmowę z nauczycielem z wychowania fizycznego w ósmej klasie widząc nasze szybkie przepisywanie zadania domowego, które dotyczyło "Pana Tadeusza", nic nie powiedział na temat tego co robimy, tylko skomentował lekturę, której dotyczyło zadanie. "Co wy możecie o tym napisać, jak to jest spojrzenie człowieka dojrzałego, który trochę już przeżył, a wy dopiero walczycie z trądzikiem".
Z biegiem czasu wyrobiłem w sobie taki konformizm, że we wszelkich pracach na temat bohaterów pisałem to co sam nauczyciel powiedział, jako Wielki Szaman języka ojczystego, a ja malutki człowieczek nie mający prawa mieć odrębnego zdania , klepałem w wypracowaniu to co chciał przeczytać. Chociaż do dziś jest wielu bohaterów lektur, którzy nigdy mnie nie zachwycą, kompletnie nie zrobią wrażenia. Dla mnie oni są bohaterami z kanonu lektur obowiązkowych są często bardzo martwi, nic wspólnego z nimi nie mam.  
Nie wiem czy kogoś można przekonać do czytania, dla mnie jest to bardzo osobista czynność, bardzo intymna. Często zdarza mi się czytać coś po cichu i z tego się śmiać, to mnie bawi , kiedy czytam to komuś na głos już nie jest tak zabawne nawet dla mnie.

Jeśli chodzi o wywiad z profesor Ewą Nawrocką, to mam kilka uwag. Podstawowa jest taka, że u Pani Profesor odwaga do krytyki wzięła się wtedy gdy już odchodzi na emeryturę. Przecież edukacyjna degrengolada nie powstała 5 maja 2012 w dniu matury . Proces jest umiejętnie tworzony od wielu lat, przez urzędników, rodziców, uczniów i nauczycieli. Przypominam, że nie jestem nauczycielem, a uczniem przestałem być wiele lat temu. Kolejność sprawców tego wrzodu jest celowa i poprawna . Dlaczego winię za to urzędników i rodziców w pierwszej kolejności. Prawdopodobnie dla tego , że w wieku chyba 15 lat miałem przyjemność spierać się z jeszcze innym nauczycielem na temat "Czy edukacja w szkole średniej i na studiach powinna być płatna czy darmowa?" Ja jako dzieciak robotników, może nie najbystrzejszy, ale na pewno nie najcichszy, mający swoje zdanie na każdy temat, byłem bardzo przeciwny odpłatnej szkole średniej  lub szkole wyższej. Ona zafascynowana anglosaskim modelem edukacji i karierą polityczną Pani Thatcher, przekonywała mnie, że tylko taki sposób gwarantuje zdrowe uczestnictwo rodziców i urzędników. Jedni się bardziej zaangażują drudzy będą musieli pamiętać, że muszą się liczyć z rodzicami.. Ta dyskusja do niczego nie doprowadziła , każdy z nas pozostał na swoim miejscu. Dziś nie wiem czy Pani Anna zmieniła zdanie, ale ja coraz bardziej skłonny jestem przyznać jej rację zwłaszcza gdy czytam artykuł profesora, a pamiętam że rozmawiałem z magistrem matematyki.

Wszystkim maturzystom życzę powodzenia, nie taki diabeł straszny jak go malują, na pewno zdacie . 
Przyznaję się szczerze bardzo lubię ten okres w polskich szkołach bo tylko wtedy jesteście tak jakoś fajnie ubrani, białe koszule i ciemne krawaty. Patrzę na Was na przystankach, jak przechodzicie na światłach, jesteście może trochę zestresowani, ale zawsze w mijającej grupie znajdzie się chociaż jeden uśmiechnięty od ucha do ucha. Nic tylko się zakochać na wiosnę.


piątek, 4 maja 2012

przeżyj to sam


dziwna sytuacja , przeczytałem czyjegoś posta. Skojarzenie, próba szybkiego komentarzu i sorry , ale dziś ta opcja jest niedostępna. Później szukanie jednego utworu, wyskakuje poszukiwany utwór, ale autor który go umieścił lubi też kilka innych w tym ten najważniejszy. Dla mnie jest on kompletnie inny , znaczy coś więcej. Przed kolejnym zdaniem w myślach klnę i wzywam boga imienia nadaremno i wspominam kiedy byłem młody, bo piękny nigdy nie byłem.Dlaczego klnę i wzywam imienia boga nadaremno, bo chociaż wydaje mi się, że jestem całkiem inteligentny, to wspominając pewne sytuacje sprzed ponad 20 lat , muszę przyznać częściej niż bym chciał , mimo wszelkich starań "jestem starym durniem". Chociaż jestem pewien , że niczego w życiu nie żałuje, to wiem, że brakuje mi czasami rozmów z osobami , z którymi warto było rozmawiać bo mieli swoje zdanie.

Ten post jest dla Piotra i Małgosi, z którymi kłóciłem się dobrze cały piątek w drugiej klasie liceum, o prawo udziału jednostki w wojnie. Prawdopodobieństwo, że oni to czytają jest zerowe, ale co mi tam.
Piotr , dziękuję Ci za edukację w zakresie polskiego rocka. Jak słyszę tą piosenkę  to słyszę nasze rozmowy.

środa, 2 maja 2012

słoń w składzie porcelany


jazda samochodem , poza frajdą jaką mi sprawia, ma dla mnie jeden ważny element , tam mi się najlepiej myśli. Podczas jazdy większość problemów zawodowych rozwiązałem, w głowie w samochodzie usuwam błędy z dokumentów , które w ciągu tworzyłem i wydawały mi się doskonałe, nagle w samochodzie mocno je poprawiam. Kilku moich znajomych przyznało mi się, że im się najlepiej myśli na porannym posiedzeniu na tronie, nie potrafię Mnie w samochodzie, a jeszcze jakby był korek na 30 minut to rozbiorę, każdy problem na czynniki pierwsze.

Dzisiejsza jazda samochodem, też obrodziła w pewne przemyślenia. Zaczęło się od przemyśleń na temat moich zdolności komunikacyjnych z drugim człowiekiem i przypomniałem sobie pewne zdanie poznanego na lotnisku psychiatry "Pan to nie ma problemów z komunikacją" muszę się z nim zgodzić , nigdy nie miałem problemu z komunikacją z drugim człowiekiem, jednak jest jedno ale. Polega ono na tym , że ja nie mam problemu z komunikacją twarzą w twarz, mówię prosto z mostu o co mi chodzi, czego potrzebuje, lub odpowiadam na zadane pytanie też zgodnie ze stanem mojej wiedzy i to mi się sprawdza w życiu, potrafię to podać w najbardziej kulturalnej formie  i z zasadami dobrego wychowania.
Problem powstaje, kiedy zagaduję w sieci lub udzielam odpowiedzi, to drugie częściej, nie ma co ukrywać wychodzi mi to drętwo, a na portalach randkowych doszedłem do wniosku, że mam zgrabność "słonia w składzie porcelany", nie potrafię brylować na klawiaturze, piszę oschle, konkretnie i chyba mało zabawnie.
W życiu raczej jestem postrzegany jako bardzo konkretny facet, bardzo zadaniowy, owszem czasami zabawny, ale bądźmy szczerzy tylko czasami. Natomiast jak to wypada w sieci, to ja sam się boje myśleć. Dlatego podczas dzisiejszej jazdy uświadomiłem sobie, że ta nowoczesna forma poznawania ciekawych ludzi jest chyba kompletnie dla mnie niedostępna. No zwyczajnie jestem mugolem, który od czasu do czasu sobie o kimś pomarzy.

wtorek, 1 maja 2012

Batman jest gejem

Od momentu, kiedy przeczytałem , że Batman jest gejem, to jestem w szoku, gorzej jestem przeciw. Owszem wiedziałem, że któryś z komiksowych superbohaterów zostanie oto pomówiony, a może nawet zostanie tak pokazany w kolejnym filmie. Z czego to wnioskowałem , na przykład z pomówień wobec Sherlocka Holmesa, czytałem opowiadania i nigdzie moim skromnym zdaniem nie ma o tym mowy, dobra wiem mieszka z drugim facetem , z doktorem Watsonem, ale ten o ile dobrze pamiętam w jakiejś damie się podkochiwał. Wiem, że w serialu BBC przywalili z grubej rury i powiedzieli to prosto z mostu, ale nie o tym są te opowiadania, tylko o rozwiązywaniu zagadek , tam życie prywatne jest bardzo minimalnie opisane, tylko po to żeby postać była prawdziwa. Z Batmanem jest tak samo, opis życia prywatnego tylko do takiego stopnia, żeby było wiadomo skąd gość czerpie forsę na swoje bardzo drogie zabawki. Gdyby miał żonę to musiały by być dzieci. Zastanawiał się ktoś ile może kosztować taki batmobil, przecież żadna kobieta by mu nie darowała takiego wydatku. Skąd wiem ? Z obserwacji kobiet w sklepach. Facet najlepiej zrobi jak się zamknie i uświadomi sobie, że jest tylko tragarzem. 
Jeśli już kiedyś, któregoś z superbohaterów podejrzewałem, to prędzej stawiałbym na Supermena trochę za kolorowy, nawet to jego podkochiwanie się w Lois Lane to było taki sobie.
Szczerze nigdy nie podobało mi się, jak czytałem takie domysły na temat różnych postaci literackich lub filmowych. Ten sam problem w odbiorze mam na przykład z informacją, że bohater grany przez Sal Mineo w "Buntowniku bez powodu" jest gejem, w filmie gra raczej bardzo zagubionego dzieciaka szukającego  przyjaciela, obrońcy, ale moim skromnym zdaniem to jest mocna nadinterpretacja. Zdaje sobie sprawę, że dopiero od kilku dziesięciu lat kultura masowa za akceptowała gejów i umieszcza ich w fabule, ale moim skromnym zdaniem, nie ma sensu wywracać do góry nogami historii opowiedzianych wiele lat wcześniej tylko po to, żeby je uwspółcześnić i jeszcze kilka milionów dolarów ze startego komiksu wydoić.