czwartek, 2 lutego 2012
ZUPEŁNIE INNY WEEKEND
przed Bożym Narodzeniem widziałem zajawkę tego filmu na youtubie i wtedy postanowiłem, że obejrzę ten film możliwie jak najszybciej i w kinie. Byłem, widziałem i mam mieszane uczucia. Jestem wstrząśnięty i zmieszany. Podobali mi się aktorzy, dokładnie ich wygląd, Russel bardziej niż Glen. Podobał mi się ten blok, w którym mieszkał Russel taki bardzo polski, zwyczajny. Pomysł, że geje mogą mieć mało forsy dla kina moim zdaniem odkrywczy dla życia prozaiczny. Zwyczajna praca, w której słucha się opowieści hetero o seksie. Takie manifestowanie jest okey, a wyobrażacie sobie homo opowiadający o swojej nocy, padłoby od razu stwierdzenie "No dobra jak już jest tym gejem to jego sprawa, ale czy on musi się z tym tak obnosić?" Ten film jest inny, nie ma tam tłumu kolorowych Ciotek, nie ma w nim hałasu szalonej imprezy, nie ma w nim tak bardzo oklepanych scen coming outu. Jest bardzo kameralny, niemal teatralny cała historia w jednym pokoju i kilka scen na zewnątrz. Dla mnie film miał jeden poważny mankament brak ciekawej ścieżki dźwiękowej tu by się świetnie sprawdzili Polscy twórcy muzyki filmowej, naprawdę moim skromnym zdaniem wtedy film byłby bardziej zwarty pełny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A mi ten brak muzyki typowo filmowej bardzo tu odpowiadał. Dzięki temu ten obraz wydaje się jeszcze bardziej prawdziwy, jest jakby wglądem w życie, a nie tylko jego odtwarzaniem na potrzeby wielkiego ekranu. Gdzieś tam w tle lecą kolejne piosenki - całkiem nawet sporo patrząc na ich spis w napisach końcowych - więc przesadnie cicho też nie jest.
OdpowiedzUsuńMi się bardzo podobał ten obraz, jakoś ciągle siedzi mi w głowie, nie daje o sobie zapomnieć. Skutecznie w tym pomaga też przecudna piosenka z napisów końcowych, którą nie wiem ile już razy przesłuchałem i chyba prędko nie przestanę.
Pozdrawiam