zauważam ostatnio u siebie, że jak wstaje rano to wiem, że dzień będzie do dupy. Dziwne, ale że będzie fajny jakoś nie czuję. Nie chodzi o to, że zaspałem, organizacyjnie na razie nie mam z tym problemu, zawsze mówię, że w pracy będę wtedy kiedy dotrę, nie później, najwyżej posiedzę dłużej, będzie ciszej i więcej zrobię. Wracając do dzisiejszego poranka, problemy z samochodem, skończyło się na taksówce. W pracy odebrałem kilka maili wysyłanych przez ludzi, którzy pokazują nimi że pracują, podniosło mi ciśnienie, zawartość była nad wyraz irytująca. W poprzedniej firmie standardowym hasłem nieroba było "nie umiem, nie rozumiem, nie potrafię" tutaj weszli na wyższy poziom "złożoność problemu, nie pozwala na podjęcie decyzji przez jedną osobę, wskazane jest spotkanie na omówienie zagadnienia, rozesłane zostały materiały na spotkanie. Termin zostanie podany w kolejnym emailu" i to trwa, a czas znika. Pracuje w pokoju z jedną osobą, zapewne jej jest trudno, ale chyba mnie bardziej. Przyczyną leży w tym, że ja wiem dokładnie co ona robi i w razie czego mogę zrobić jej pracę, natomiast w drugą stronę to nie działa, jest nawet gorzej, nie rozumie tego co robię i opisuje moją pracę słowami o zabarwieniu pejoratywnym. Są dni kiedy działa mi na system nerwowy do takiego stopnia, że zabiłbym na miejscu od razu. No i na finał dnia odstawienie samochodu do mechanika, jutro popołudniu do odbioru.
Czeka mnie podróż do pracy MPK to bardzo nie fajnie wygląda w tym zimnie, gdybym zamarzł na śmierć to wielkiej straty nie będzie. Przecież niczego ważnego nie tworzę, raczej jestem pijawką, która musi być utrzymywana z pracy innych. Nie jestem urzędnikiem państwowym tylko zderzakiem, który ma uchronić firmę przed przedstawicielami Państwa. Poza pracą, szczerze towarzysko udzielam się w rozsądnej dawce, konsultowanej z lekarzem lub farmaceutą, nie pamiętam. Spotkania towarzyskie, na których bywam raz na jakiś czas, z kolejnym rokiem wydają mi się coraz bardziej miałkie, kompletnie bez sensu. Chociaż picie do lustra jest nie wskazane, to picie na tych spotkaniach kompletnie jest pozbawione sensu, za wysokie ryzyko, lepiej popełnić harakiri. Jeśli chodzi o rodzinę, to niestety jakoś takoś, ten tego tamtego, zsuńmy kurtynę milczenia.
Podsumowując, kurwa jego mać perspektyw brak, zwłaszcza na nowe miejsce pracy.
ja nie wiem co mam Ci tutaj napisac w komentarzu:/ może wyolbrzymiasz sprawę??
OdpowiedzUsuń