pierwszy raz uświadomiono mi, że kino wpływa na ludzi kilkadziesiąt lat wcześniej opowiadając jak to Clark Gable rozebrał się w jakimś filmie i okazało się, że nie ma podkoszulki. Dla mnie ważniejsze jednak zawsze były te historie, które zmieniają ludzi. Do polskich kin trafia głównie rozrywka musi bawić , filmy które zmuszają do myślenia nie są w nich puszczane. Zwyczajnie cenzura w postaci Pana lub Pani, która dbała o to żeby film nie szkalował dobrego imienia władzy i żeby nie był przeciwny władzy zastąpiła cenzura pieniądza. Jeśli się nie sprzeda nie wchodzi do kin, nie ważne jak ważny temat porusza.
Cały czas zaskakuje mnie to, że amerykański przemysł filmowy tak nastawiony na zysk i sukces kasowy potrafi kręcić od czasu do czasu tak bardzo inteligentne filmy nawet z wielkimi gwiazdami na bardzo ważne tematy społeczne i zapewne zysku jest tam tyle co kot napłakał, ale mimo to podejmują aktualne pytania dla współczesnego Amerykanina.
Dzisiaj obejrzałem "Crossing Over" z Harrisonem Fordem, Ray Liottom, Ashley Judd. Nie kojarzę, żeby ten film gdzieś był reklamowany zwyczajnie wylądował od razu na płytach DVD i koniec. Pokazuje zaś bardzo ciekawe zjawisko społeczne, nielegalnych imigrantów i Amerykę jako ziemię obiecaną. W tej opowieści nie ma historii żadnego Polaka, ale szczerze na pewno mogłaby być. Pokazuje, do czego ludzie są zdolni, aby uzyskać tak bardzo pożądaną zieloną kartę.
Druga strona tego problemu, to urzędnicy imigracyjni. Czy jeszcze jest w nich odruch ludzki? Czy są robotami, żeby dobrze wykonywać swoją pracę. Czy działają jak automaty czy jak roboty? Czy na pewno przestrzegają prawa ? Czy wykorzystują je dla swoich prywatnych interesów ?
Jestem bardzo przeciwny zbyt dużej władzy urzędniczej, zbyt małej kontroli przez obywateli. Zastanawia mnie, jak działają nasze służby imigracyjne zwłaszcza jak słyszę, że ślub z Polką kosztuje tylko 2 tys zł. Przepraszam, ale mam nadzieje, że z Polakiem jest droższy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz