niedziela, 28 grudnia 2014

przestaje rozumieć ludzi

jakiś czas temu,  Robert Sroczyński napisał o wstrętnych czterdziestolatkach, którzy są społecznie nieobecni, empatii zero i przekonania stadne. Czyli opisano mnie jednym zdaniem i wpakowano mnie do jednego worka z całym moim rocznikiem, który jest całkiem liczny. 
Dzisiaj czytam sobie kolejny artykuł o o podróży statkiem towarowym z fajnymi zdjęciami, a tam w komentarzu jakiś marynarz piszę, o tym że jest z dala od rodziny i ta praca wymaga poświęcenia.
Połączyłem te dwa artykuły dlatego, że albo ja mam problem z rozumieniem co mówią ludzie używający niewłaściwych wyrazów, albo jestem pozbawiony empatii do ludzi, a to oznacza że jestem psychopatą. 
Jeśli ktoś wybiera dany zawód to musi odpowiedzieć sobie czy jest skłonny ponosić pewne nakłady ze swej strony w zamian za otrzymywane wynagrodzenie. Każda praca wymaga poniesienia nakładów, ale czy można to nazwać poświęceniem raczej nie. Ponieważ poświecenie to pełen bohaterstwa czyn, ofiara. Kilkumiesięczny pobyt na morzu nie nazwałbym czynem bohaterskim. Nie dajmy się zwariować. 
Tak samo źle moim zdaniem rozumiemy jeszcze kilka pojęć, których używamy w codziennym życiu. Moim ulubionym od kilku lat jest asertywność, kiedy zwykłe chamstwo nazywane jest asertywnością. W tym roku weszło do obiegu słowo gender, w jakim rozumieniu to jest używane, to włos na głowie się jeży. Czasami lubię wsadzić kogoś na minę i proszę o wyjaśnienie pojęcia przez szacownego mówce, udając że nie znam go. Jeszcze nigdy nie usłyszałem poprawnej definicji na dodatek  spójnej. Tak sprawdziłem u wujka googla
Wracając do pierwszego artykułu, to również nie do końca jest on logiczny. Jeżeli przyjmiemy, że nasze społeczeństwo w ostatnich latach bardzo podzieliło się według kryterium, albo jesteś za, albo przeciw, nie ma złotego środka. Nie dążymy do uspokojenia tej łódki, tylko co chwilę znajdujemy powód, żeby ją znowu pokołysać. Nie prowadzi się dyskusji tylko od razu krzyczy to trudno, nawet jeśli ktoś analizuje i wypowiada się to zawsze będzie w jednym ze stad. Czasy zastanawiania się już minęły, nasze życie to lista do odhaczenia.  
I ostatnie to ta empatia, to media relacjonując przez kolejne tygodnie tragedie trenują w nas zdolność do wyłączenia emocji. To nachalni żebracy wyłączają w nas empatię i chęć pomocy drugiemu człowiekowi. Za dużo jest jęczenia (najchętniej bym użył słowa jojczenia, ale mógłbym zostać źle zrozumiany), za dużo jest sztucznego współczucia, na którym ktoś zarabia forsę. 

17 komentarzy:

  1. Musiałbym kolejny artykuł napisać odnosząc się do tego co zawarłeś, a tradycyjnie nie mam czasu to tak po łebkach. Wybieranie danego zawodu. Oj to chyba było kiedyś, Dziś zdecydowana większość idzie tam pracować gdzie praca jest i płacą lub lepiej płacą. Czy Ty pracujesz w wymarzonym zawodzie, czy to tylko "praca" w celach zarobkowych i utrzymaniowych? Osobiście znam może trzy osoby, z szerokiego grona, jak czytasz mojego bloga, które pracują tam gdzie chcą i nadto mają z tego jeszcze satysfakcję. Reszta codziennie idzie z miną taką jakby szli na gilotynę. Stąd marynarz mówiący o poświęceniu... A co ma powiedzieć, skoro ktoś mu powiedział: idź na marynarza dużo zarobisz tylko będziesz mało na lądzie. I poszedł. Nie z powodu zainteresowań, nie z powodu wiedzy, ale dlatego, że dają kasę i tyle.
    Media i ich wytwory to już inna półka choć jakby związana. Na szczęście wyciąłem „wiadomości”, ale wczoraj ponieważ było jakieś 5 osób to niektórzy wymogli wiadomości na TVP1. Pierwsza - "masakra rodzinna" zgubił się samolot. Druga - "masakra rodzinna" też za granicami, coś tam komuś się stało, ktoś zginął. Trzecia - "humorystyczna", aby ludzi zupełnie nie dołować, pedał został prezydentem m-ta (nawet nie wiem jakiego) i wypowiedź "fachowca" od czegoś tam - jak mu się nie powiedzie, to będzie to rzutować na całe środowisko branżowe. Od razu powiedziałem ludziom w pokoju, to jakiś kretyn (ten fachowiec), jak jemu się nie powiedzie to ja będę obsmarowany, bo tez jestem pedałem. Zrobiła się chwilowa cisza bez komentarza, może zrozumieli bezmiar głupoty. Po tej wiadomości 979 przełączył na pingwiny z Madagaskaru. Choć powtórki to oni wiedzą, bo im stale tłumaczę bezsens oglądania takich wiadomości. Pominąłem jeszcze fakt, wypowiadania się w spr. zniknięcia samolotu. Ludzie nie znający się w ogóle na podstawowych zasadach prowadzenia ruchu lotniczego zaczęli się w pokoju żywo wypowiadać n.t. Coś jak "fachowiec" po info o pedale prezydencie. Jak społeczeństwo, które ogląda te bzdety ma na jakiekolwiek tematy dyskutować? Jak młodzież ma dyskutować, jeżeli długość tekstu do dyskusji to długość jednego sms-a. Skąd mają brać info, jeżeli dłuższe artykuły wykraczające po za 1 sms są już za długie do czytania. Ile treści można zawrzeć w jednym sms-ie, choć mnie się udaje dość sporo, ale to sprawa marginalna. Łódka będzie się kołysać, aż z niej wypadniemy, wtedy może dopiero przyjdzie otrzeźwienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adi,, bardzo dziękuję za solidny komentarz. Wybrany zawód to nie tylko ten wyuczony, ale może być ten wykonywany. Przepraszam za małą nieprecyzyjność. Po drugię marynarzem nie zostaje się po trzytygodniowym kursie zorganizowanym przez Powiatowy Urząd Pracy, tylko latami go się uczysz i wtedy jak skończysz, możesz już po pierwszym roku powiedzieć sorry to nie dla mnie, nie tak sobie wyobrażałem swoją przyszłość. Ja jestem przykładem człowieka, który ma wykształcenie inne niż chciał niż marzył. Pracuję w tym wyuczonym zawodzie nawet mi to wychodzi, ale ile nerwów frustracji, wściekłości bluzgów, mnie to kosztuje, możesz sam przeczytać wystarczy ostatnie dwa lata tego bloga, a zapewniam najciekawsze przypadki są głęboko ukryte Mimo to nie uważam, że się poświęcam . Poświecić można życie za ojczyznę, poświęca się rodzic dla dziecka wychowując go, chociaż mógł wybrać inaczej, poświęca ktoś kto bezinteresownie ratuje komuś życie. Nie poświęca się ktoś kto chodzi do pracy i zapewnia byt sobie i rodzinie, to jest jego wybór, a te codzienne trudy trzeba było tylko umiejętnie wycenić.
      Adi , wyobraź sobie, że wprawdzie nie słyszałem wypowiedzi "fachowca od nie wiadomo czego", ale ja się z nim zgadzam. Jeśli Pan Robert Biedroń spierdoli swoją prezydenturę i za trzy lata Słupszczanie nie będą chcieli go na Prezydenta na kolejne lata, to będzie śmiać, drwić cała Polskę. Inny gej lub lesbijka będzie mieć mocno pod górkę żeby zostać wybranym do czegokolwiek. Jeśli się mu uda to może za kilka lat być nazywany polskim Harveyem Milkiem, który zrobił sam rewolucje na skalę jakiej nikt z nas w tej chwili nie jest wstanie sobie wyobrazić. Na razie zaliczył pierwszą wpadkę, która pozornie zaliczana jest mu na plus ;)
      Adi. Zgadzam, że nie mam co oczekiwać po ludziach dyskusji, jeśli ich wypowiedź mieści się w jednym SMS i wyczerpuje temat, lub obrazek z jakimś podpisem

      Usuń
    2. Dlatego jak miałem jakiś czas temu wybrać czy pracować w wymarzonym zawodzie czy w "jakimś" to widząc co dzieje na rynku pracy, czekam na ten wymarzony. Dwa główne powody, dla których ludzie idą do pracy mam na plus, to nie ma paniki i nie muszę się poświęcać dla idei w czyimś zakładzie pracy. Tak czasami to poświęcenie (bo różnie można to interpretować) jest wymuszane na pracownikach w formie darmowych nadgodzin, czy pracy zabieranej do domu.
      Prezydent Słupska. Nie wiem w jakim stanie obejmuje m-to czy tak jak gmina Rewal jaki finansowy bankrut, czy jakoś stoi na nogach. To jest istotny pkt. wyjścia. Po za tym dostaje budźet od poprzedniej rady m-ta, to wiele tam nie zmieni. Oby mu się udało, bo faktycznie może zmienić to postrzeganie środowiska, choć postrzegania mnie w wiosce nie zmieni, jest ono już ugruntowane.

      Usuń
  2. W żadnym wypadku nie może być w nas zgody na postrzeganie mniej zaradnych przez pryzmat osób, które z żebractwa uczyniły stałe źródło dochodu. Mądra pomoc słabszemu jest świadectwem naszego człowieczeństwa. Kimże będziemy jeżeli pozwolimy na owo wyłączanie ? Hmm, być może obecny świat domaga się od nas emocjonalnej ślepoty, ale w takim bądź razie nie jest on skrojony na moją miarę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. atka przepraszam , ale Twoje rozumienie problemu ja popieram, ale zrozum. Miejskie żebractwo jest biznesem jest kpiną z ludzi pracujących. Organizacje rządowe przeznaczone do pomocy osobom słabszym bardziej trwa w swoim istnieniu niż pomaga. Jeśli organizacje społeczne bardziej jest po to żeby kilka osób przetransferowało środki . To naprawdę trudno nie spodziewać się zwatpienia w sens takiego działania.

      Usuń
    2. Ależ ja doskonale zdaje sobie sprawę, iż MOPS ( i podobne) w dużej mierze przykładają rękę do podtrzymywania patologicznych układów. Rozumiem, iż można czuć się sfrustrowanym na miejscu kasjerki ze spożywczego, której często i gęsto wiedzie się gorzej niż etatowym żebrakom. Znam rodziny, które (wy)korzystanie ze środków pomocy publicznej uczyniły sposobem na życie od kilku pokolenia. Wszystko to jednak nie upoważnia mnie do wrzucenia tych, którym się w życiu nie powiodło ( z przyczyn przeróżnych) do jednego worka z cwaniakami i nierobami, nie pozwala mierzyć wszystkich tą samą miarą. Cóż, być może zostaliśmy wychowani w bezsensownym przekonaniu o słuszności pomaganiu słabszym.

      Usuń
    3. zgadzam się .
      Dlaczego w ostatnim zdaniu użyłaś pierwszej osoby liczby mnogiej?
      Wytrąciłaś mi wszystkie argumenty do psioczenia, dlaczego zakładasz, że pomagam?
      Chociaż masz rację, moim marzeniem jest ufundować jakiemuś czternastolatkowi stypendium. Opłacić mu wyprawkę do szkoły. Dać kieszonkowe. Tylko jak znaleźć kogoś z talentem, a nie z chęcią do wystąpienia w "Mam talent"

      Usuń
    4. Historia ostatniego zdania mogłaby być długa, ale wystarczającym zaczątkiem może być – niewidzialna ręka. Prawda, że wiele mówi i przypomina.. :)
      Jak znaleźć ? Nie wiem, ale być może najprostszym rozwiązaniem będzie zaciągnięcie języka u dyrektorów pobliskich szkół.
      Wyprawki ( choć to wiele powiedziane) każdego roku dostarczam/-y do zaprzyjaźnionego RDD. Jak będziesz nadal miał ochotę, to mogę Ci przesłać ich namiary.

      Usuń
  3. W owym "poświęcaniu" się/czegoś w jakimś zawodzie upatrywałbym (między innymi - żeby nie było że upraszczam) przebłysku dość popularnego dziś przekonania, że życie powinno być oparte na przyjemnościach i "realizowaniu siebie". Jeśli coś nie pasuje do tych dwóch zasadniczych wartości, to jest to istotny deficyt życiowy, powodujący tak dotkliwą obniżkę jakości egzystencji, że usprawiedliwia ona użycie określenia "poświęcenie". Mam wrażenie, że taka postawa jest częstsza u ludzi młodszego niż nasze, Atlu, pokolenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację, że to poświecenie w ten dziwny dla mnie sposób rozumiane przez młodsze od nas pokolenie. Zwłaszcza kiedy pomyśle ile wysiłku kosztowało życie moich rodziców i oni nigdy nie jęczeli, bo o dziadkach to już w ogóle nie wspomnę.
      Tylko proszę wyjaśni mi co to znaczy "realizowanie siebie" dla mnie to taki worek bez dna, do którego wrzucę co tylko zechcę. To Ty i Ja z racji wieku nie realizowaliśmy siebie, może nam się nie udało, nie do końca wyszło tak jak miało, ale na pewno nie zgodzę się na ocenę przez kogoś kto nie pracował przez minimum trzy lata.

      Usuń
    2. To Ty i Ja z racji wieku nie realizowaliśmy siebie? To miało być pytanie.

      Usuń
    3. Bardzo dobrze wyczuwasz bezdenną gumowość tego określenia - to slogan równie nośny i rozpleniony, co nieokreślony.

      Myśmy zapieprzali, pardon - zapieprzamy jak ciemne, tępe muły, zaś ludzie nowocześni dbają o swój rozwój, wyrażają się, tzn. swoją wrażliwość, emocjonalność, uzdolnienia, tworzą pole do ekspresji swej kreatywności. Oni rozumieją, że społeczeństwo to widownia, zaś oni to twórcy, którzy tworzą siebie, demonstrują swą oryginalność i niepowtarzalność.

      Widownia to anonimowy nijaki tłum, miernoty po prostu, zaś na scenie jest KTOŚ. Znalezienie się na scenie automatycznie ustawia cię w tym dychotomicznym układzie i czyni KIMŚ.

      Usuń
  4. zapieprzamy ? naprawdę ? To co Twoim zdaniem robili nasi rodzice? Mam nadzieję, że zrozumiemy się dobrze, właściwie, poprawnie. Ja całe moje dotychczasowe życie jestem wściekły, mocny wqrwiony kiedy uświadamiam sobie, że pięć brakujących punktów mogłem uzyskać gdybym tylko wcześniej zaczął, mniej zmarnował czasu na portalach i innych pierdołach. Nie jestem perfekcjonistą, jestem dążącym do perfekcji. Czasami osiągnięty wynik tylko mnie drażni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rekonstrukcja postrzegania świata tzw. nowoczesnych, a nie mojego. Sądzę, że w ich oczach my i nasi rodzice to jedno stado.
      Dążenie do perfekcji to cnota, perfekcjonizm to choroba. ;-)

      Usuń
  5. Wpiszę to tu, bo wyżej by się może bałagan zrobił.
    ..."moim marzeniem jest ufundować jakiemuś czternastolatkowi stypendium. Opłacić mu wyprawkę do szkoły. Dać kieszonkowe. Tylko jak znaleźć kogoś z talentem, a nie z chęcią do wystąpienia w "Mam talent"".
    Z całego grona, które do mnie przychodzi, tych wszystkich numerków nadanych osobnikom, jest jeden, który się nadaje i któremu postanowiłem pomóc. Jedyny i poważny problem stale aktualny to brak czasu. Jak czytałeś bloga to może wyłapałeś notkę o mojej wizycie w jego szkole i po terminie wpisywania się na matury wynegocjowanie z dyrekcją jeszcze wpisanie go do listy maturalnej. Teraz wypadało by go do niej przygotowywać, ale ten czas do cyca! A jeszcze magisterka z budowlanki na bocznym torze czeka na wyciągnięcie. Czekam na 07 stycznie kiedy skończy się ludziom wolne i polezą do pracy i będę do popołudnia miał czas na przygotowywanie. Nie wiem jak sobie "atka" wyobraża wizytę u dyrektorów pobliskich szkół? Jako kto ma się tam udać? Ja byłem jako dalsza rodzina od 672, zresztą kuzyn 672 (czyli 373), który kończył tą szkołę pracował u mnie, stąd mam wiadomości o rodzinie i jakoś wybrnąłem z sytuacji, ale obca osoba... Osobiście taki wypad odradzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jako Edek z krainy kredek ... :-D

      Usuń
    2. Taaa... Edek z krainy kredek, co lubi chłopców...
      Zosiu zadzwoń na 997, a my tu Pana przetrzymamy chwilkę.

      Usuń