od kilku dni nasz dział regularnie przynajmniej dwa razy dziennie odwiedza bardzo młody chłopak z innego działu skąd się znalazł tak nagle było dla mnie bardzo dziwne. Chodzi do dziewczyny, która ma stanowisko najbliżej mojego. Wprawdzie sprawy zawodowe decydują o ich spotkaniach, ale ja oczywiście do produkowałem sobie lepszą fabułę, spod znak amora. Moim skromnym zdaniem, on robił maślane oczy do dziewczyny z którą prowadzi te fachowe konsultacje. Nie ukrywam, że od pierwszego zobaczenia , mam wrażenie jakby amor swoją strzałą trafił też mnie, niestety w tych sprawach mamy do czynienia z Panem Ciapowatym, więc on chodził do koleżanki, która ma chłopaka, a ja wzdychałem do niego. Nieźle, jak z tandetnej komedii romantycznej klasy b. Dzisiaj moje marzenia w pierwszym momencie zostały roztrzaskane w drobny pył. Ktoś zadzwonił do niego i przywitał się słowami "cześć kochanie" poinstruował co by chciał zjeść na obiad i zakończył rozmowę "pa, skarbie". Oczywiście w pierwszym momencie pomyślałem, że ma dziewczynę, ale po zakończeniu swojego dnia pracy, który dziś nad wyraz był długi w tramwaju wracając do domu uświadomiłem sobie swój błąd, bo gdyby miał chłopaka zdecydowanie lepsze dla niego są takie wyrażenia. Nie poznałem imienia tej osoby i co ważniejsze płeć osoby po drugiej stronie jest założeniem. Powstaje dwuznaczność, która jest bezpieczna dla obu stron.
piątek, 29 czerwca 2012
czwartek, 21 czerwca 2012
SALGIA w Biznesie
dzisiaj miałem pewien przebłysk
filozoficzno teologiczny , czy udany odpowiedzą Ci, którzy
będą mieli odwagę skomentować ten post, a właściwie przebrnąć
przez zapoznanie się z nim.
Czytający mnie od jakiegoś czasu, są
zorientowani, że z naukami kościoła jestem delikatnie mówiąc
na bakier. Jednak druga strona medalu wyraźnie pokazuje, że czytam
biblie jej urywki całości i staram się je zrozumieć na swój
pokręcony sposób. Pewne wydarzenie z biznesu, polityki i Euro
2012 spowodowało, że uświadomiłem sobie, że nauki kościoła
przede wszystkim są fatalnie przekazywane przez rzekomych
nauczycieli, mam na myśli księży, są mówione językiem
archaicznym nie dzisiejszym, ale co ważniejsze kościół
katolicki nie stosuje nauk Jezusa Chrystusa tylko stał się wyznawcą
Mamona*.
Zadajecie sobie pytanie jak
współcześnie rozumieć siedem grzechów głównych,
bo ja tak, staram się znaleźć ich zastosowanie w każdym elemencie
swojego życia. Nie jestem nawiedzony, tylko kiedy coś w życiu
spierdolę zastanawiam się, które z Boskich przykazań
złamałem, lub którego grzechu się dopuściłem. Dzisiaj
jednak podsumuję polski biznes, polskich urzędników obecnych
na pierwszych stronach, gazet, portali od dobrych kilku tygodni i to
nie z powodu sukcesów tylko porażek.
Grzech pierwszy „Pycha” -
popełniają go wszyscy, którzy twierdzą, że dana firma,
bank nie może upaść bo jest zbyt ważna dla kraju, kontynentu i
to jest niemożliwe. Naprawdę trzeba być cholernym nieukiem, żeby
powiedzieć takie zdanie. Skoro upadło Państwo Faraonów,
Imperium Rzymskie, Imperium Osmańskie, Imperium Brytyjskie, ZSRR to
upadek mocarstwa USA, a tym bardziej kilku banków i lub firm,
zwłaszcza z małego kraju jakim jest Polska, nawet jeśli to był
budowniczy kilku stadionów i autostrad nie jest niczym
nadzwyczajnym.
Grzech drugi „Chciwość” - ktoś,
kto obserwuje biznes od kilku lat zauważa pewną prawidłowość.
Biznes można rozwijać właściwie dwoma metodami, organicznie czyli
małymi kroczkami starać się być coraz większym i poprzez
akwizycje, przejmować inne firmy. Ja rozumiem , że chciwość może
być dobra gdy chcemy więcej, ale nie naruszamy jakby podstawowych
zasad przyrody i rozwijamy się organicznie. Kiedy jednak
przejmujemy rynek, zabużamy podstawową zasadę rynku czyli
konkurencję bo istotnie go kontrolujemy, wtedy chciwość jest zła,
wtedy dla mnie jest grzechem. Proszę tylko nie udawadniać mi, że
istniała konkurencja między firmami realizującymi projekty euro to
była ukryta kontola kilku graczy na rynku. Publiczne przetargi są
kabaretem dla mało inteligentnej gawiedzi. Urzędnicy udają, że
rozsądnie wydają publiczne pieniądze, a firmy że za śmieszną
kasę wybudują Manhattan licząc tylko na pierwszy powód do
aneksu.
Grzech trzeci „Zazdrość” - w
biznesie często nawołuje się, aby obserwować konkurencję, tylko
jak. Obserwować jak doskonale zrealizowali projekt , jakie znaleźli
innowacyjne rozwiązania technologiczne. Niestety gdyby tak robili
Polscy menadżerowie to byłoby super. Niestety moim skromnym zdaniem
porównują tylko, który Zarząd miał większe
wynagrodzenia. Proszę przeanalizujmy jakie wysokie wynagrodzenia i
jakie ciekawe apanaże mieli menadżerowie z upadłych spółek.
Rozliczanie ich w trybie jednorocznych sukcesów zysku netto
jest bardzo niedojrzałe. W zeszłym roku niektórzy byli w
czołówce najlepiej opłacanych menadżerów w Polsce ,
dwanaście miesięcy później ich spółki upadają i
kilka tysięcy ludzi straci pracę. Szczerze gratuluję dobrego
samopoczucia.
Grzech czwarty „Gniew” - czyli co,
czuć urazę ? Nie akceptować rzeczywistości, praw rządzących
naturą ? Zwykle gniew w moim skromnym mniemaniu to jest zwalanie
winy za swoje porażki , na innych. Wskazywanie, że przyczyny są
niezależne ode mnie. Upadłem, „zbankrutowałem” bo ci zawistni
Fenicjanie wymyślili pieniądz. Bo zima tego roku była mrożniejsza
niż w zeszłym, bo doba ma tylko 24 z czego 8 człowiek śpi, a my
założyliśmy w naszych excelowskich planach, że zatrudnieni
pracownicy będą pracować 24 godziny, a potem 8 odpoczywać.
Grzech piąty „Nieczystość” -
przyznaję szczerze z tym grzechem w biznesie mam logiczny problem.
Tłumaczę go sobie w może naiwny sposób. Sprawdźmy listę
100 najbogatszych Wprost z ostatnich 10 lat i wspomnijmy tych co
mieli nie do końca uczciwe kontakty z politykami lub nawet lepiej z
urzednikami z ministerstwami od naszych pieniędzy. W biznesie moim
skromnym zdaniem nieczystość powstaje wtedy kiedy biznes ma do
czynienia z decyzją urzędnika. Niestety kodeks etyczny polskiego
urzędnika jest na tak niskim poziomie, że zalicza wszystkie grzechy
zapewne w jeden dzień, a na pewno „Pychę”.
Grzech szósty „nieumiarkowanie
w jedzeniu i piciu” - to jest grzech, który w biznesie jest
najprostszy do interpretacji ale dziwnym trafem najwięcej dużych
firm go popełnia. Ja rozumiem go w prosty sposób, kolejna
fuzja przejęcie, które robisz na wyścigi z otoczeniem
spowoduje, że się udławisz i umrzesz. Jedna z firm w zeszłym roku
przejeła za bardzo grube pieniądze inną, niestety co najgorsze nie
ze swoich środków tylko z pozyskanych z kredytów i
obligacji. Mogę tylko gratulować i zapytać, które to było
Państwa przejęcie , chyba „o jeden most za daleko”.
Grzech siódmy, ostatni
„lenistwo” - czyli co ? Nic nierobienie? Przecież te firmy
działały ?
Grzech „lenistwa” nie polega na
tym, że nie umyje się zębów rano, fakt jest to bardzo
niehigieniczne. Moim skromnym zdanie popełniamy go wtedy kiedy się
nie uczymy, kiedy poznajemy fakty i nie chce nam się ich uczciwie
przeanalizować, wyciągnąć wniosków i wprowadzić
odpowiednie korekty w swoim działaniu. Nikt z nas nie jest
Wszechmogącym i nie jesteśmy wolni od popełniania błędów,
pytanie jest tylko czy jesteśmy odważni, żeby się do tego
przyznać i skorygować swoje dalsze działania. Obietnicę, że
więcej tego nie zrobię może składać pięcioletni dzieciak,
dorosły człowiek musi wziąć pełną odpowiedzialność za swoje
czyny i zachować się jak najbardziej odpowiedzialnie, musia ponieść
konsekwencje.
* jeśli chodzi o tą gwiazdkę, to mam
pytanie . Każda ulica musi być poświęcona przez biskupa ? Zginie
wtedy na niej mniej ludzi ? Może trafią od razu do nieba ?
środa, 20 czerwca 2012
samotnie w Starbucku
jest wieczór piję kawę w Starbucku i wiem, że na weekend pojadę do Poznania, nie chce mi się. Tylko co ja mam tutaj robić sam, nie ma do kogo pyska odezwać. Pozostaje iść na kawę i latać po necie. Bez skrajności, ale nie wszystko można wyświetlić na monitorze w miejscu publicznym. Kawę z mojego ekspresu robię sobie znacznie lepszą w porównaniu do drogiej kawiarni, a przede wszystkim tyle nie kosztuje. Net w Poznaniu opłacony, a tu tylko bezprzewodowy , albo publiczny, jeden gorszy od drugiego. Strona ładuje się masakrycznie długo. Chociaż takich samotnych netowców jak ja w tej chwili jest czterech i o dziwo to sami faceci. Jest jeszcze jedna Pani, ale jej na ramieniu wisi ciągle facet. Czy ktoś obstawia, że oni też są tęczowi ?
Z życia zawodowego kręci się jakoś gorzej, lepiej, ale kręci się . Sukcesów brak, porażek też, czekam na pierwszą pełną wypłatę, mam nadzieję nie rozczarować się.
Wiem jedno po wypłacie, zapisuję się na jakąś siłownie zwariuje bez wysiłku. Potrzebuję bólu mięśni, a nie tylko głowy z powodu stresu. Ktoś co to czyta zna jakieś ciekawe miejsca tego typu.
Nie spodziewałem się, że będę czuł się tak samotny, taki jakiś obcy nie bardzo wiedzący co z sobą zrobić. Nawet nie mam ulubionych miejsc do połażenia bez sensu, ulubionych miejsc do zjedzenia i do posiedzenia. Szukam nowych miejsc, ale ciągle nie spełniają moich potrzeb. Wiem, że jestem we Wrocławiu dopiero niecały miesiąc, ale mogło by być lepiej, po pracy szczerze nie mam z kim pogadać, a ja raczej nie jestem aspołeczny, potrzebuje komunikacji z drugim człowiekiem, a w pracy jest żargon zawodowy i pilnowanie się, żeby nie zaliczyć jakiejś słownej lub sytuacyjnej wtopy, więc nie za dużo mówię.
wtorek, 19 czerwca 2012
urzędnicza rzeczywistość
nie wiem co ostatnio takiego przeskrobałem, ale od piątku po południu, cały poniedziałek i dziś popołudniu odwiedzałem wszelkiego rodzaju instytucje państwowe, samorządowe i bankowe i gdzie tylko wszedłem po dotarciu do biurka szanownego urzędasa po kilku minutach wrzałem . Dlatego zaliczyłem dwie wizyty przy okienku jako prostak, cham i burak, jutro będę starał się to dokończyć, ale jeśli zobaczycie Pana w garniturze i pod krawatem awanturującego się to niestety zapewne będę ja.
Niestety urzędnik powinien coś umieć, wiedzieć i potrafić zrobić , a nie tylko siedzieć i czekać na sprawy łatwe. Czasami jest coś nie tak i o jego inteligencji świadczy umiejętność rozwiązania problemu, a nie zasłanianie się procedurą. tak jest najprościej.
Moim największym marzeniem jest tak jak ja aby posługiwać się pewnymi uprawnieniami muszę zaliczyć ilość godzin rzekomych praktyk w urzędzie, tak oni powinni przynajmniej być zatrudnieni na 5 lat na czas określony , następnie dwa lata w dwóch różnych firmach pracować po roku i dopiero wtedy otrzymywać etat na czas nieokreślony, może wtedy w swych decyzjach rozumieli by właściwie ideę pracy urzędnika państwowego. Marzenie ściętej głowy.
Urzędasy są wszędzie tak samo ograniczeni. Nie ważne czy to jest Poznań, czy Wrocław. To piszę ja wqrwiony petent urzędów wszelakich.
Z innej beczki , bardzo fajnie, że jest tak ciepło. ;)
niedziela, 17 czerwca 2012
baloniku nasz malutki
uwielbiam piłkę nożną , moim skromnym zdaniem ta drużyna była najlepsza od kilku lat. Niestety odpadliśmy, dlaczego? Mądrzejsi eksperci ode mnie napiszą, powiedzą w TV wiele mądrych słów, kto jest winien. Prawda jest taka, że my w ocenach tego zespołu odrealniliśmy ocenę po przez opisywanie tej reprezentacji po przez nasze oczekiwania, a nie po przez ocenę rzeczywistość. Nasza ocena została nadmuchana, emocjami, patriotyzmem, dumą, sami się napędzaliśmy i co teraz ? Jest jak w wierszyku dla dzieci
Baloniku nasz malutki,
rośnij duży, okrąglutki.
Balon rośnie, że aż strach,
przebrał miarę no i TRAAACH!
winny naszego nieszczęścia jest bohaterem dla innych.
piątek, 15 czerwca 2012
dziś są moje urodziny
w pewnym momencie przestaje to cieszyć, a zaczyna się człowiek wzdrygać ile to ma już lat. Na pytanie, ile ? Odpowiadałem, że dawno już nie te, które cieszą i lepiej zamilknąć. W odpowiedzi dziś słyszałem:
"- przecież to nie czterdziestka"
"- nie przesadzaj, nie wyglądasz na tyle"
"- nie mów, to ja powinienem mówić, Tobie na Pan"
i na zakończenie zdjęcie
poproszę, o tego typu Pana wyskakującego z mojego tortu urodzinowego, proszę go nie rozbierać , sam to zrobię ;)))
sobota, 9 czerwca 2012
podsumowanie tygodnia z Poznania
zaczynam pisać tę notkę w piątek o 23:51 po dwóch meczach Euro 2012 oszaleję Polacy zremisowali, a Rosjanie roztrzaskali w drobny pył Czechów.
notka powstaje na nieświadome zamówienie Spencera zadał kilka pytań, a ja w komentarzu nie jestem wstanie mu w kilku rozsądnych zdaniach na nie odpowiedzieć.
Z moich obserwacji gatunku ludzkiego, zwłaszcza mieszkającego między Odrą, a Bugiem muszę stwierdzić, że bardzo się różnimy z podejściem do zmiany pracy, a zwłaszcza do zmiany miejsca zamieszkania. Otaczają mnie różni ludzie, z którymi mam okazję rozmawiać, przedstawiać swój punkt widzenia i słyszeć ich punkt postrzegania otoczenia. Nie wiem dlaczego ja spotykam takie osoby, ale większość z nich uważa zmianę pracy za zdradę, a przecież większość moich znajomych to mieszkańcy 500 tysięcznego Poznania. W moim małym rozumku powstało przekonanie, że mieszkańcy większych miast są bardziej skłonni do zmian. Najbardziej dziwi mnie to, że potrafią mi podać listę powodów, które są odpowiedzialne, że nienawidzą swojego miejsca pracy. Kiedy mówię, najbardziej oczywistą rzecz pod słońcem "Człowieku opanuj się ta praca niszczy Cię od środka" słyszę wymówki w rodzaju: mam kredyt; mam dziecko; mam do zapłacenia rachunki; wiesz tu mam stanowisko, a w nowym miejscu to nie wiadomo jakby było. Staram się jeszcze nie tracić cierpliwości do rozmówcy, jeszcze z nim walczę, chociaż wiem, że z takim nastawieniem i tak jestem, na spalonej pozycji. Nie wygram tej batalii z jego podejściem do zmiany, bo przez niego przemawia strach porażki, a nie możliwości.
Kilka lat temu miałem rozmowę towarzyską z kolegą z pracy, który jest ponad 5 lat młodszy ode mnie, w rodzaju pewnego hipotetycznego rozważania, pod tytułem gdybym nie miał pracy i musiał jej szukać, a nie istniała by bariera granic i języków, to gdzie bym jej szukał. Podawaliśmy miejsca z argumentacją co i dlaczego. Niestety ja zacząłem od wizji siebie w wieżowcu w Nowym Yorku, Tokyo lub Sydney, a on we wszelkich małych miastach w Polsce w Rosji, Ukrainie lub w Afryce, jego argumentacja "bo tam istnieją jeszcze prawdziwe relacje międzyludzkie". Czyli w miejscach, które ja wskazałem na pewno ich nie ma, a może żyją już tylko humanoidy ?
Napisałem wcześniej, że widzę dezaprobatę dla mojego zmieniania pracy. To proszę sobie wyobrazić co ja ciekawego usłyszałem, gdy postanowiłem dokonać ostatniej na ten moment rewolucji w życiu. Wszelkie głosy sprzeciwu ucinam jednym zdaniem. "Rozumiem, że mam zostać w Poznaniu bez pracy, a od pierwszego wszelkie rachunki ty pokrywasz, ale ja tani nie jestem w utrzymaniu.". W tym momencie jest wycofywanie się rakiem z wcześniejszych zdań.
Podsumowanie dla Spencera mam nadzieje, że będzie zrozumiałe. Cholera na razie brakuje mi ludzi, z którymi mogłem spotkać się w tygodniu na małej czarnej lub czymś nie alkoholowym w środku tygodnia. Brakuje mi tego, że znam z widzenia moich sąsiadów i poza grzecznościowym dzień dobry móc skomentować coś co wydarzyło się w moim bloku. Brakuje mi tego, że kiedy targam duża siatę z zakupami ktoś poczeka zamiast zamknąć mi drzwi przed nosem. Ktoś zadzwoni , zapyta się co u Ciebie i wleci chociaż na wodę gazowaną na półgodziny na pogadania. Wiem jak bardzo ważne jest to w życiu, ale niestety zła wiadomość jest taka, że albo stoimy w miejscu , albo akceptujemy zmiany i idziemy do przodu .
Podobno zdaniem obcego poznanego Psychiatry, przez przypadek "Pan nie ma problemu z komunikacją z ludźmi" facet zapomniał dodać pod warunkiem, że ta druga strona tego chce.
czwartek, 7 czerwca 2012
widzane oczami obcego
ponudzę jeszcze trochę moim
obserwacjami o Wrocławiu i jego mieszkańcach. Mój pierwszy
dzień wolny od pracy cały spędzony we Wrocławiu przy pięknej
pogodzie na spacerze, który trwał ponad cztery godziny. Teraz
mnie nogi bolą, ale warto było. Miasto przygotowuje się do
pierwszego meczu w mieście, a drugiego mistrzostw Europy, wtedy będę
mam nadzieję w Poznaniu. Gdybym miał iść z kimś do pub to pewno
bym został, a tak będę wracał do Poznania.
Do rzeczy , wydarzenie cztero godzinny
spacer, cel poznanie miasta, zrealizowany tak na 40 procent, wiem
gdzie warto spacerować, odpoczywać i na pewno gdzie nie warto jeść,
ładnie brzmi, ładnie wygląda, jedzenie z nazwy z kuchni, którą
lubię, ale smakowa porażka. Szkoda wydanej forsy.
Czy ktoś może wie, czy w Polsce do
piwa dodaje się spirytusu? Pijąc zamówione piwo z pierwszej
trójki byłem w cholernym szoku, ale czułem zapach spirytusu,
mam nadzieję że to jest moja zapachowa pomyłka.
Jestem mile zaskoczony ilością
aktywnych sportowo Wrocławian, młodych starszych, a nawet seniorów.
Kobiet i mężczyzn, ale najbardziej mnie zaskoczyła ilość
mijanych samotnych rowerzystów lub biegaczy. To jest
specyficzna grupa, oni nieźle dawali sobie w kość, oni nie
uprawiali rekreacji, oni realizowali jakiś plan treningowy. Widać to
po spoceniu i zawziętości na twarzy nie wobec mijanych osób,
ale wobec siebie. Dam radę było wypisane na ich twarzach.
Za radą odważnych komentatorów
podziwiałem krajobrazy ;) całkiem całkiem.
niedziela, 3 czerwca 2012
Słońce już gasło, wieczór był ciepły i cichy
jak dla mnie od zeszłej niedzieli weekend kończy się wcześniej. Kiedyś z powodu stresu około 17 bo w poniedziałek trzeba iść do pracy , aktualnie ponieważ tak odjeżdża pociąg ze stacji Poznań Główny do Wrocław Główny. Wczoraj rozmawiając z mamą w wszystkim i o niczym użyłem zwrotu, że jestem jak "Żyd wieczny tułacz" psychicznie motywuje mnie podróż. Dzisiaj sprawdziłem ten mit i stwierdziłem, że jest zbyt patetycznie. Nie o to mi chodziło. Lubię ruch, działanie, natomiast nie odpowiada mi lenistwo w rodzaju leżenia na plaży i patrzenie w morze dlatego zwykle jak jeździłem na wakacje to wszelkimi możliwymi środkami lokomocji, a najczęściej autonogami przemierzałem sporo kilometrów.
W Poznaniu mam kilka ulubionych miejsc na spacer, bieganie, a nawet miejsca na szybki lunch z gazetą bo nie zawsze dało się kogoś wyciągnąć. Zresztą uświadomiłem sobie, że nie pasuje do polskiej nowej kultury spędzania wolnego czasu czyli grillowania. Rzadko kiedy coś mi na takim grillu smakuje lubię jedzenie lekkie a to serwowane na grillu niestety często jak dla mnie jest zbyt ciężkie zbyt tłuste i niestety zbyt okopcone no i jeszcze picie piwa, które wprawdzie lubię, ale w rozsądnych ilościach jakoś nie specjalnie mi pasuje. Ten mój sprzeciw przez kilku znajomych jest tłumaczony w inny sposób "bo Ty lubisz , kieliszki ze szkła, talerze z porcelany, a noże ze stali, a nie wyroby jednorazowego użytku z papieru i plastiku", cholera jasna coś w tym jest .
We Wrocławiu, na razie spaceruje jeżdżę tramwajami i szukam swojego miejsca na spędzanie wolnego czasu, na spacer , na bieganie i na moje na razie samotne lunche. Może w tym tygodniu, jak będę musiał iść w piątek do pracy to będę miał wolny czwartek we Wrocławiu nie ma sensu na kilka godzin tłuc się do Poznania, to poszukam odpowiednich miejsc. Nie lubię nawet wieczorem za bardzo biegać po chodnikach przy ulicach, wolę parki i jakieś zbiorniki wodne.
Wczoraj mój brat wspomniał, żebym się we Wrocławiu nie chwalił, że jestem z Poznania bo podobno Wrocławianie nie przepadają za Poznaniakami, nie wiem skąd on to wziął, ale mleko się wylało , bo w pracy wiedzą skąd gość przybył, zwłaszcza że radziłem się w której dzielnicy szukać mieszkania.
Do końca życia nie zrozumiem tych animozji między mieszkańcami różnych części świata. Dla mnie różnice w nas są interesujące, zabawne, urocze, ale nie widzę powodu do tego żeby na ich podstawie kogoś nie lubić. Nie podoba mi się architektura miasta Warszawy, na świecie jest kilka miast które mi się nie podobają, ale to nie ma nic wspólnego z mieszkańcami ja nawet z nikim z tego miasta dłużej nie rozmawiałem, więc jak mam ocenić ludzi mieszkających w tym mieście.
Mój dialog w osiedlowym sklepie we Wrocławiu, dla mnie uroczy.
- Zrywkę ? - zapytał mnie Pan Sprzedawca. Widząc mój tępy wzrok, wskazuje nazwany przedmiot.
- Trzeba było mówić, że proponuje Pan tytkę - odpowiedziałem, uśmiechając się do niego. Celowo użyłem nie do końca oddającego rzeczywistość poznańskiego regionalizmu. On też się uśmiechnął i powiedział.
- Znam nowe słowo.
- Ja też - odpowiedziałem.
Na koniec taka jeszcze jedna obserwacja, w Poznaniu i we Wrocławiu powstały nowe dworce imponujące budowle robiące na mnie wrażenie. Niestety ponieważ obie inwestycje nie są na 100 % ukończone jest bałagan organizacyjny tak na 100 %. No jest, mówi się trudno. Tylko proszę mi wytłumaczyć dlaczego my pasażerowie zachowujemy się wobec pracowników PKP zwłaszcza osób siedzących w okienkach tak chamsko, ta kobieta nie jest kierownikiem tego dworca to nie ona odpowiada za ten bałagan. Co to tym wrzeszczącym ludziom daje za satysfakcje. Ponieważ byłem świadkiem takiej sceny, odbierając bilet od Pani w okienku zrobiłem coś, co stojących za mną zwłaszcza tych niecierpliwych jeszcze bardziej poirytowało, a może czegoś nauczyło . Nie tylko użyłem magicznego zaklęcia dwa razy , ale jeszcze na koniec życzyłem Pani miłego dnia, a co mi tam mi korona z głowy nie spadnie jak będę wobec kogoś miły.
sobota, 2 czerwca 2012
coś innego na dobranoc
w sobotę rano, a może w niedzielę napiszę coś więcej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)