sobota, 14 stycznia 2012

kilka myśli o zaświergoleniu

to nie ja wymyśliłem to słowo tylko tłumacze starej kreskówki z fabryki Disneya pod tytułem "Jelonek Bambi". Dziwne, ale czym mam większą okazje obserwować świat i ludzi, właściwie powinienem napisać tych tworzących pary, hetero, homo i niezdecydowanych. Dochodzę do kilku wniosków. Po pierwsze czas działa na niekorzyść, spada atrakcyjność ale i zdolność do akceptacji drugiego człowieka bez próby jego zmieniania na swoje podobieństwo, bez tworzenia klona. Po drugie wbrew temu co mówią i piszą konserwatyści na poziomie tworzenia związku pary hetero i pary homo naprawdę nie wiele się różnią. Jest etap poznania się, wspólnego tzw. chodzenia i wspólnego zamieszkania w celu stworzenia związku. W obu przypadkach jest też umiejętność zrobienie idealnej awantury prawie z niczego, u homo jest tylko jeden powód mniej do tej awantury, opuszczona klapa na sedesie lub nie. Po trzecie, świat tworzy coraz więcej singli, miasta są coraz większe z wieloma usługami, ale na to wszystko trzeba zarobić, czyli spędza się w pracy za dużo czasu, żeby starczyło sił  na bardziej złożone organizowanie sobie życia, dążymy do upraszczania czasu własnego. Gdzie poznać tą swoją drugą połówkę? W pracy ? Nie dziękuję. Z resztą kiedyś zadałem prowokacyjne pytanie, czy zdarzyło Wam się nawet nie samemu ale być świadkiem, że na firmowej imprezie integracyjnej jest pracownik, pracownica ze swoim partnerem, partnerką. Bo ja szczerze pomimo zmiany kilku firm i pracy przez ostatnie ponad dziesięć lat nigdy nie byłem tego świadkiem. Oczywiście przyznaje się, że ja na taki ruch na razie nie mam odwagi. Nie wiem jakie jest Wasze odczucie, ale firmowe życie opiera się na bardzo konserwatywnych zasadach z epoki wiktoriańskiej, konwenans, pozory są najważniejsze. I na koniec w pewnym wieku zaczyna się akceptować nie tylko myśl, ale i stan, że nie jest się stworzonym do związku. Zabrzmiało to trochę jak mowa pogrzebowa, ale mówi się trudno.

5 komentarzy:

  1. zawsze podziwiałem ludzi, którzy tworząc związek razem pracują. O czym Oni rozmawiają po pracy? o pracy??

    dla spokoju psychicznego wolałbym jednak nie być związanym również zawodowo z partnerem:)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem kiedyś w związku z koleżanką z pracy. Co prawda nie trwał on zbyt długo, ale rozpadł się z powodów innych, niż sprawy zawodowe. A sytuacja spotykania się w pracy była dla nas zbawienna, bo nie mieszkaliśmy razem, zatem praca była dla nas okazją do spędzenia wspólnie kilku godzin.

    PS Wiem, że jestem tu nowy, oraz to Twój blog, ale jeśli pozwolisz, to mam prośbę. Otóż przydałoby się więcej światła w tekstach. Podzielenie notki na pomniejsze akapity nie tylko posegreguje jej treść, ale też sprawi, że będzie się ją czytać i odbierać znacznie prościej i przyjemniej.
    No i trafiają Ci się gramatyczne i ortograficzne (sic!) wpadki...

    OdpowiedzUsuń
  3. @yomosa właśnie o ten spokój psychiczny mi chodzi.

    @Martin nad tym posegregowaniem cały czas myślę, ale muszę do tego dojrzeć , co do wpadek gramatycznych i ortograficznych to cały czas zastanawiałem się kiedy tu zajrzy moja polonistka z liceum i obedrze mnie ze skóry, etat na Korektora nie przewidziałem możliwa jest tylko umowa o wolontariacie, za zero złoty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś próbowałem się związać z osobą z mojej "branży". Nie wyszło... akurat nie ze względu na to, że mieliśmy jeden temat, ale zobaczyłem, że mojej drugiej połówki muszę szukać gdzieś indziej (na pewno nie w służbie zdrowia).

    OdpowiedzUsuń
  5. Odgrzewając :) znam z autopsji trzy "firmowe" pary, "oczywiście" wszystkie hetero. Dwie skończyły w małżeństwie, z czego jedna z dzieckiem, więc można przyjąć, że szczęśliwie. Tam się poznali i dalej pracują. Nie wiem czy i jak by to wyglądało nieheteronormatywnie, choć przez wzgląd na ostracyzm społeczny zapewne w pracy nie byłoby wiele okazji, żeby pogadać od serca, więc być może wzajemne "ocieranie" się o siebie tylko wzmaga(łoby) związek?

    OdpowiedzUsuń