dwa tygodnie temu zaliczyłem przeziębienie, ale wtedy z niego udało mi się wydostać domowymi sposobami, patent własny nie babciny bo nie lubię czosnku.
zeszły tydzień jakoś przetrwałem wstając, idąc do pracy , wracając , kładąc się spać i znowu od początku. Był tak fascynujący , że w piątek wieczorem potrzebowałem przejścia na drugą stronę lustra.
weekend marny , standard sobota w samotności, standard w niedzielę z rodziną na podwójnych imieninach i wieczór w samotności.
perspektywa nadchodzącego tygodnia jest tak fascynująca, że chce mi się wyć lub dokonać zbiorowego mordu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Życzę Ci, żeby jednak coś optymizującego dało się jakoś skądś wyskrobać.
OdpowiedzUsuńO tak, bodźca optymistycznego potrzeba. :(
UsuńSzukaj pomocy w psychoterapii.
OdpowiedzUsuńgdybym żył w innym społeczeństwie to od lat byłbym zapewne pacjentem i do tego z odrobiną prochów rozweselających
UsuńA cóż Ci w tym społeczeństwie broni proszeczków?
UsuńA u mnie na razie w stacji ruch na poziomie średnich dotychczasowych poziomów z ostatnich tygodni z lekką tendencją zniżkową.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń