piątek, 13 lutego 2015

miasto stołeczne Warszawa

kiedy odwiedzam Warszawę w celach służbowych, aby zmusić swoje szare komórki do wytężonej pracy. Zadaję sobie pytanie "co ty tutaj robisz, co ja tutaj robię". Wiele postów temu napisałem , za co nie lubię Warszawy i Warszawiaków. Nie wywołałem hejtu, bo przecież Warszawce nie wypada się zajmować kimś z prowincji. 

Dzisiaj byłem na szkoleniu i dostrzegłem kilka zmian w mojej ocenie Warszawy i Warszawiaków i chyba nawet Warszawa tym razem była łaskawa dla mnie. Po raz pierwszy zachowała się grzecznie wobec mnie, jakby zależało jej abym ją polubił i nie chciała pozostawić po sobie złego wrażenia.

Szkolenie prowadzone przez Pana zarozumialca podobnego do męża córki byłego Prezydenta, której ślub był jedną wielką szopką. Na szkoleniu wiele Pań , o których można określić słowem biurwa, kto nie wie co to oznacza niech idzie do ZUS znajdzie najmłodszą z nich i przyjrzy się dokładnie. Panowie, łysiejący, siwiejący z piwnym mięśniem lub tzw opuszczoną tarczycą, a pomimo wszystko postrzegający się jako Leonardo w wilku z pewnej ulicy. Panowie co wielkim fuksem są tam gdzie są. W całej grupie było tylko dwóch facetów , na których z przyjemnością moje oko zawisło i aż chciałem powiedzieć "chwilo trwaj jesteś taka piękna". Jeden z nich siedział dwa miejsca ode mnie. 

Co mnie tym razem urzekło w Warszawie i Warszawiakach ? Przede wszystkim dotarło do mnie, że wielu  z nich jest takimi Warszawiakami jak ja Wrocławianinem. Zwyczajnie zarabiają pieniądze. Kolejnym elementem ich nie fajnego zachowania jest ich niepewność zatrudnienia. Oni zwyczajnie są po.....ni , że jutro stracą pracę i z podkulonym ogonem będą zmuszeni wrócić do rodziców, którzy kompletnie nie rozumiej sytuacji ekonomicznej swoich dzieciaków to nie jest to samo co trzydzieści lat temu. Była ładna pogoda. Ja w Warszawie nieprzemoczony, doprawdy sukces, suche buty banan na twarzy. Do tych dobrych skojarzeń z Warszawy zapracowała dziewczyna z restauracji ze Złotych Tarasów. Byłem bardzo głodny, zamówiłem na szybko prosty lunch, to ona pomogła mi wybrać, celem było jak najszybciej. Gdy uświadomiłem sobie, że nie zdążę z drugim daniem , zrezygnowałem z niego i poprosiłem o rachunek było na nim tylko to co zjadłem. Byłem skłonny zapłacić za wszystko byle zdążyć na pociąg, jednak jak się chce to można. Mam nadzieję, że nie miała problemów. Przepraszam za zamieszanie. 

Ostatnia historyjka z wizyty w Warszawie. Gdy szedłem na dworzec przede mną szedł sobie całkiem przyjemny chłopiec pełnoletni, tak na moje marne oko tuż przed trzydziestką. Ubrany młodzieżowo. Za namową komentatorów sprzed wielu postów zmierzyłem go wzdłuż i wszerz i zawiesiłem oko na dupie kilka razy. Tak jak ja podążał na dworzec centralny. Nagle koleś wykonał kilka ruchów logistycznych zmieniających zasięg wzrokowy i co ja po jakimś czasie zidentyfikowałem? Przez ponad połowę naszej trasy, on szedł za mną. To znaczy odcinku kiedy ja go zauważyłem. Ta Warszawa jest trochę za frywolna dla faceta z prowincji. 

1 komentarz:

  1. Warszawa za frywolna?:D czy ja wiem... no ale dobrze, że tym razem zrobiła lepsze wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń