w nawiązaniu do poprzedniego postu , ciągnę cały ten mój bałagan dalej.
Jeśli chodzi o nowości , to wczoraj usłyszałem pewien komentarz skierowany do mnie, który spowodował dziwną rozmowę. Odtwarzam ją z pamięci, i to jest moje postrzeganie, co druga strona miała na myśli nie wiem , wiem co powiedziała:
"- nie może Pan tak do nich mówić - stwierdziła "obserwatorka"
- nie rozumiem co złego powiedziałem rozwiązałem im problem i zakończyłem zbędne dywagacje,
- oni się będą Pana teraz bać - kontynuowala "obserwatorka",
- dlaczego? Przecież jednym zdaniem zamknąłem temat, rozwiązałem ich problem
- za łatwo to Panu wyszło - kontynuowała"
dalsza nasza rozmowa była wymianą myśli, o tym co się stało. Może ja to opacznie rozumiem, ale według niej to nie oni mieli problem tylko ja, że nie pozwoliłem im samym dojść do wyniku. Nie pozwoliłem im marnować czas na rozważania i samodzielne dojścia do wyniku dyskusji, który dostali za darmo i na tacy, a na dodatek w mojej postawie nie było oczekiwania "oto za moją pomoc proszę o pomnik".
Obserwatorka przez ostatnie dwa dni ciągle zarzuca mi, że za łatwo mi coś przychodzi i to powoduje zły odbiór mojej osoby. Ręce mi opadły do ziemi. Nie wiem skąd to przekonanie, że to spłynęło na mnie jak objawienie "Duchem Świętym". W każdym roku wydaję ze środków własnych na literaturę fachową przynajmniej połowę średniej krajowej , czytam więcej stron w różnych postaciach niż na jednym roku studiów. Tracę przynajmniej jeden weekend w miesiącu na analizowaniu nowych materiałów, które pomagają mi w pracy. Tak mam przewagę, dość szybko zapamiętuje i mam talent logiczno-matematyczny. Tylko tyle, tak powstaje moja przewaga. I za to mam przepraszać ? Mam czekać, aż ktoś wymyśli nową "teorię o układzie ciał niebieskich"?
Marnowanie czasu to koszt, to mniejszy zysk czyli strata. Jeśli jest strata to trzeba zamknąć biznes, ponieważ nie ma skąd do niego dopłacać czyli wszyscy tracimy pracę i trafiamy na zasiłek. To taka trudna teoria ? Naprawdę to jest jakaś wyższa matematyka ?