dzisiaj odbyłem pierwsze z dwóch pożegnalnych spotkań z ludźmi z Wrocławia. Tak podzieliłem ludzi, których znam na dwie grupy, żeby byli swobodni, luźni, żeby czyli się dobrze i nie zastanawiali się co przed chwilą powiedzieli i czy to wypada. Imieniny mogę obchodzić przez trzy dni to dlaczego pożegnania ze współpracownikami nie mogę robić przez dwa dni. Wiem to dziwne, ale co ich łączy, ja ? To czasami za mało.
Niestety jestem takim naiwnym durniem, który jak poznaje kogoś nowego to ocenia go na piątkę na bardzo dobry i niestety nie wielu moich znajomych utrzymało tą piątkę do dziś, sukcesem jest czwórka z plusem. To nie oni są tak słabi, to ja jestem tak naiwny i oceniam ich podczas pierwszego poznania powyżej ich możliwości.
Przy pierwszej ocenie popełniam pewien błąd, patrzę na nowych ludzi jak na zawodników, na mistrzów nie jak na polskich piłkarzy, którzy biorą za nic kasę i czekają na kolejną przyśpiewkę "Polacy nic się nie stało". Szukam potwierdzenia w każdym człowieku, że chce żyć według dwóch zdań " w zawodach uczestniczyłem, bieg ukończyłem, wiary dochowałem " i drugie "niczego wy życiu nie żałuję"
Jeszcze tylko dwa dni . I będę w mojej ukochanej "krainie podziemnej pomarańczy" na dłużej niż dwa dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz