sobota, 31 sierpnia 2013

CH. de Gaulle

dzisiaj jedna z moich pracownic przeczytała to po Polsku z wielką krytyką jak tak można nazywać w Polsce ulice. Z ciekawości zajrzałem na jej ekran przeczytałem to tak jak wymawiają to w telewizji niestety nie uczyłem się francuskiego.

Nie będę oszukiwał, pierwsza reakcja była z jakim ja nieukiem muszę pracować, bo nawet gdy przeczytałem poprawnie nazwisko nie za bardzo wiedziała o kim mówię. Na osiemdziesiątym kilometrze drogi powrotnej do Poznania dotarło do mnie, że przecież Ona nie chciała usłyszeć poprawnego brzmienia nazwiska i tak nie za bardzo wie kto to był, niepotrzebnie wpierdoliłem się pokazując się ile wiem, według nie ja nie wiem ja jestem zarozumiały znowu musiałem się popisać. Dziś przecież ważniejszy jest wygląd niż zawartość mózgu.

Wiem dużo, ale zawsze fascynowali mnie Ci co wiedzieli coś czego ja nie wiedziałem, od których mogłem się czegoś nauczyć. Do końca życia nie zrozumiem tych, którym nie przeszkadza brak podstawowej wiedzy, żeby wiedzieć, że Tycjan to imię, bo że to był włoski malarz to muszę przestać wymagać.

Wiedza z encyklopedii jest od wielu lat bardzo krytykowana, jest rzekomo niepotrzebna tylko ktoś kto wpisał adres do systemu informatycznego nawet nie był świadomy co wpisuje.

* tytuł jak w oryginale



wtorek, 27 sierpnia 2013

przydałby mi się osobisty psychiatra

zaliczam kolejnego doła, coś poszło nie tak jakbym chciał.
szczerze praca we Wrocławiu była pomyłką.
praca na etacie była pomyłką.
jak słyszę ile zarabiam, według obcych mi ludzi to dopiero jest pomyłka.

dzięki Bogu nie mieszkam w kraju, w którym można łatwo kupić broń, bo bym nadużył tej możliwości i strzelił sobie w łeb.

wracam do Poznania, mam dość.

sobota, 24 sierpnia 2013

mój muzyczny guścik s01pilot

Markiem Niedźwieckim radiowej trójki to ja nie zostanę, lubię tych zwariowanych gości nie wiadomo skąd co robią amatorsko covery znanych utworów, oto jeden z nich, może ktoś lubi ten utwór tak samo jak ja.

środa, 21 sierpnia 2013

polskie Glee

kiedyś, prędzej czy później powstanie polskie Glee. W kopiowaniu formatów telewizyjnych jesteśmy lepsi niż Japończycy, po drugiej wojnie światowej w kopiowaniu wynalazków ze świata , niestety my nie wnosimy tego na lepszy poziom tylko jeszcze bardziej upraszczamy, żeby było bardziej swojsko. Jestem skłonny się założyć, w zależności która stacja na to wpadnie, że będziemy mieli ciekawy repertuar i wizualizację tego serialu. Niestety nasza osiągnięcia muzyczne nie są tak wielkie jak amerykańskie więc starczy góra może na dwa sezony i niestety nie sprzedamy tego gdzieś dalej niż na dwa trzy kraje byłych demoludów. Jeszcze jedna uwaga, za bardzo wstydzimy się tego czego słuchali nasi rodzice w czasach komuny dlatego kilka rewelacyjnych standardów wypadnie. Poza tym mam wielki strach przed coverem mojego ulubionego „marchewkowego pola”*
Na koniec królowa polskiego swingu, idolka mojej mamy ;) i mały żart dla moich gospodarzy od poniedziałku do piątku ;)
moja mama lubi inny przebój, ale ;)

wtorek, 20 sierpnia 2013

po szkoleniu mam doła

w firmie, w której pracuję kontynuowane jest szkolenie, które z przykrością muszę stwierdzić odbieram zbyt osobiście. Temat i przekazywana wiedza na szkoleniu jest mi znany, ale muszę uczestniczyć bo ktoś tak zdecydował, nie wiem jakim kryterium się kierował. Wiem jedno może dla mnie korzyść ze szkolenia to dwadzieścia pięć procent przekazanego materiału jest jakimś novum czymś ciekawym, wiem że kilku uczestników to ponad pięćdziesiąt procent, ale nie do końca rozumiem co na tym szkoleniu robi kilka osób, które za chiny ludowe nie wiedzą o co chodzi, ponieważ nie znają nawet abecadła więc nie ma szans aby czytały. Niestety tak się w Polsce marnuje pieniądze z funduszów unijnych.

Teraz będę okrutny, ale to nie jest pierwsze miejsce w mojej karierze zawodowej, gdzie wysokie stołki zajmują osoby bez kompetencji ( wiedza + doświadczenie + postawa) najczęściej brak wiedzy. Sugeruję wszystkim aplikującym na wyższe stanowiska, startujcie nie zastanawiajcie się ponieważ to jest totolotek "jednym miliard, reszcie ch...." może się uda, co Wam szkodzi i tak się nikt nie zorientuje.

Na tym blogu tego zbyt często nie widać, ale ja jestem pozytywnie nastawiony do świata, ludzi i swojego marnego życia, niestety ostatnio mam doła nic nie jest fajne, a jeśli jest to za chwile się dowiem, że nie wszystko mi powiedziano zwłaszcza ile będzie mnie to kosztowało.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Bloger to jest umysł, nie ciało.

blogują zwyczajni ludzie i celebryci. Ci pierwsi są dla mnie o wiele ciekawsi niż drudzy. Ponieważ dla nich to chęć podzielenia się swoim umysłem, a dla tych drugich kolejna platforma podbicia popularności. Tych zwyczajnych blogerów spotykam na ulicy i nawet nie jestem świadomym, że mogę być tematem ich postu, a celebrytów chyba lepiej dla mnie unikać.

Kilka miesięcy temu miałem okazję poznać jednego z blogerów twarzą w twarz, zrobił na mnie wielkie wrażenie, trzymam kciuki za jego szczęście w życiu. To było jednorazowe spotkanie, chciałbym kiedyś je powtórzyć, ale szczerze czuje się przy nim jak sekcja B czwartej ligi przy Ekstraklasie.

Dlaczego piszę, o tym po jakimś dłuższym czasie, ponieważ dzisiaj piłem kawę z chłopakiem z firmy i rozmowa z nim bardzo przypominała mi tamtą z mroźnego spaceru. Chłopak z dzisiejszej kawy nie jest gejem, za miesiąc się żeni, a ma takie same problemy jak jego rówieśnik gay.

Skończył wymagające studia, wielokrotnie udowodnił że ma głowe na karku, jest inteligentny, a oferują mu pracę za wynagrodzeniem Pani z kasy w biedronce. Szczerze ja też przez jakiś czas pracowałem za pieniądze nie odzwierciedlające mojej wartości. Niestety nie widziałem szans, że w miejscu mojego zatrudnienia ktoś to dostrzeże, dlatego zmieniałem miejsce zatrudnienia, czy zrobiłem dobrze, nigdy tego się nie dowiem. Wiem jedno „niczego w życiu nie żałuję”

Inteligencja (od łacintelligentia - zdolność pojmowania, rozum) – zdolność do postrzegania, analizy i adaptacji do zmian otoczenia. Zdolność rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w sytuacjach nowych. Cecha umysłu warunkująca sprawność czynności poznawczych, takich jak myślenie, reagowanie, rozwiązywanie problemów.



wtorek, 13 sierpnia 2013

HR to jedna wielka ściema

dzisiaj usłyszałem taki tekst "HR to jedna wielka ściema" . W większych firmach, które na fali mody nazywają siebie korporacjami bo szczerze wielu z nich bardzo daleko do tego. Dział kadr i płac dumnie się przemianował na HR dorzucając sobie do zadań rekrutację nowych pracowników i zarządzanie szkoleniami. na papierze wszystko ładnie wygląda, ale w środku jest jedna wielka żenada.

To nie ja powiedziałem, że "HR to jedna wielka ściema" tylko ktoś w moim biurze i czym dłużej o tym myślę i przypominam sobie argumenty muszę przyznać rację.
Jak ktoś po psychologii może rekrutować inżyniera budownictwa, informatyka, a nawet księgowego. Co on wie o tej pracy, zna tylko banały. Kiedyś usłyszałem na studiach, że księgowy to musi być człowiek cichy z benedyktyńską starannością i wewnętrznym spokojem. Dziś po wielu latach mogę tylko jedno powiedzieć staranność tak, ale na pewno nie może być cichy, bo go wywiozą na taczce lub skończy w kryminale.
HR jest w stanie odhaczyć jakąś listę jest lub nie ma danej cechy lub umiejętności, ale przede wszystkim powstaje pytanie jak powstała taka lista. Fajnie jest jak rekrutowani pracownicy mają łatwość kontaktu, łatwość znajdowaniu w nowym otoczeniu, ale tak jak kandydatom zarzuca się, że przychodzą na rozmowy nie przygotowani tak ja zarzucam HR, że po ich stronie jest tak samo bo nie znają organizacji, w której imieniu rekrutują. Szczerze HR, których ja spotkałem urządzają spot reklamowy przed nowym kandydatem, bo gdyby powiedzieli prawdę to albo nikogo by nie znaleźli do pracy, albo musieliby zapłacić o wiele więcej niż firmę stać, w każdym razie gdybym ja wiedział co mnie w danym miejscu czeka zażądałbym więcej dużo więcej.

Mam mentalność marynarza, który w kolejnym porcie wypływa innym statkiem niż przypłynął.

wtorek, 6 sierpnia 2013

wyjazd integracyjny

w ostatni weekend, od piątku popołudniu do niedzieli wieczorem miałem wyjazd integracyjny. W sobotę i niedzielę przez osiem godzin siedziałem na szkoleniu, a później była rozrywka. Co w czasie wolnym się działo nie śniło się najstarszym góralom, a w czasie szkoleń, niektórzy walczyli ze szkoleniami na kacu, a ja z przekazywanymi informacjami z zakresu tak zwanych kwalifikacji miękkich.
To czego się dowiedziałem o sobie nie do końca mnie zachwyciło, w skrócie wygląda to tak
- jestem człowiekiem akcji, od zadania do zadania,
- jestem siewcą idei , rzucam pomysł, a ty zrób to sam, ja sprawdzę czy efekt mnie zachwyca,
- mam silną potrzebę niezależności,
Czyli jako pracownik nie jestem fajnym materiałem "mam umysł i nie zawaham się go użyć".
Jako szef też nie fajnie, bo żeby się Komuś ze mną dobrze pracowało musi coś wiedzieć.
Podsumowując powinienem mieć własną firmę, a w niej ludzi kutych na cztery łapy.