sobota, 22 czerwca 2013

z okazji dnia Ojca, życzę mojemu...

dziwna sprawa, zacząłem myśleć nad jutrzejszym świętem i nie wiem czy Gazeta Wyborcza w Wysokich Obcasach swoim cyklem o Ojcach dzieci niepełnosprawnych co to jedni walczą, inni się poddają, a jeszcze inni chcieliby z kimś normalnie porozmawiać spowodowała, że na mojego Tatę spojrzałem inaczej, a może wreszcie dorosłem .
Nie będzie patetycznie i zadęcie, mam nadzieję, że będziecie się śmiali tak jak my w rodzinie kiedy ktoś to wspomina, a mój Tata jest zakłopotany.
Zdarzenie numer jeden
Miałem kilka lat, kuzyn dostał konia na biegunach, chciałem spróbować, nie najlepiej się trzymałem grzywy konia, czyli spadłem było rozwalone czoło i strach Ciotki, Babci i jeszcze kogoś, że jak Ojciec to zobaczy to ich pozabija. Dwie dorosłe baby i nie upilnowały dzieciaka. Znając mojego Ojca awanturę im zrobił, mi na konia nie zabronił siadać, chyba nawet kilka razy siedziałem pod jego opieką.
Zdarzenie numer dwa.
Chodzę sobie do zerówki takiej zwykłej normalnej i po pół roku Pani Wice Dyrektor zauważa nie do końca standardowego ucznia i postanawia go przesunąć do szkoły specjalnej, wtedy nie było klas integracyjnych, jak tylko to usłyszał to zrobił taką awanturę, że Pani Wice Dyrektor postanowiła, że przejdę kilka badań czy  nadaję się do normalnej szkoły. Co powiedział mój Taty "dla bezpieczeństwa tych uczniów wskazane byłoby, żeby Pani przeszła podobny test" jak to wypomina mu moja mama, że nie mógł sobie darować tej uwagi i ja mam to za nim, że czasami za późno milczę. Zabawne jest to, że w ósmej klasie ta sama Pani Wice Dyrektor wręczała mi jakąś nagrodę.
Zdarzenie numer trzy.
Liceum, wywiadówka na której widzi kilka zwolnień podpisanych rzekomo przez niego pierwszy raz. Jego komentarz "wszystko mogę zrozumieć, ale ta trója z fizyki i niemieckiego to jakieś przegięcie"
Zdarzenie numer cztery.
Zdane prawo jazdy, pierwsza jazda własnym samochodem, bo swojego mi nie miał odwagi dać, ja czerwony ze złości na jego notoryczną krytykę co do mojego panowania nad samochodem, on zielony ze strachu, że żywy nie wróci do domu według słów mamy.
Czytam to i się uśmiecham, bo nie jest supermenem, nie jest doskonały kilka razy zagotował mi krew, ale chyba mu się udało usamodzielnić mnie pomimo rzekomych ograniczeń, a to tylko wyżej była zawieszona poprzeczka. Nauczył mnie nie myśleć o ograniczeniach tylko znaleźć rozwiązanie.
Dzięki Tato.

4 komentarze:

  1. a ja zawsze marzyłem o normalnym ojcu... dziś wiem, że jest to już niemożliwe. nie ma go już w moim życiu - i dobrze! żyję szczęśliwy i bez strach, że zaraz znów coś mu strzeli i będzie to mnie bolało... ;) życie jest piękne! bez niego...

    ściskam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój też nie jest Święty

      Usuń
    2. vermis - może Ojciec nie był przykładem do naśladowania, może nie był niczego wart, ale czyż nie było i nie ma w Twoim życiu takich chwil, że chciałbyś by jednak on był, nie taki zły, lecz o niebo lepszy? ;-)

      Altu - fajnie mieć co wspominać, co warte jest tych wspomnień ;-) fajnie, że Twój Tato jest taki jaki jest, a Ty z tego się cieszysz!

      Usuń
  2. miło jak takie wspomnienia się ma, to pewne :)

    OdpowiedzUsuń