niedziela, 12 sierpnia 2012

rozmowy na rodzinnych imprezach

kilka lat temu dostałem zaproszenie na rodzinną imprezę jubileuszową, kiedy chciałem się zgrabnie z niej wykręcić usłyszałem, że jak tak dalej pójdzie to będziemy się spotykać tylko na chrzcinach, ślubach i pogrzebach. Wczoraj byłem według tej klasyfikacji na nadprogramowej imprezie rodzinnej. Niestety już od kilku lat obserwuję, że nie ma nic gorszego niż rozmowy na tych imprezach, nawet gdyby kucharz danie główne podał przypalone byłby mniejszy swąd niż z niektórych niedokończonych rozmów. Cudem nie dochodzi do awantury, ale kwasy zawsze zostają. 
Zawsze trafi się jakiś rozpolitykowany konserwatywno - etatystyczny uczestnik imprezy, który czym dłużej trwa impreza tym bardziej rozdrażni resztę, zawsze jest za mało państwa w państwie, zawsze są biedni pokrzywdzeni, którzy jakimś boskim cudem byli wstanie zarobić 200 tys zł, ale bozia im odebrała zdrowy rozumek i zainwestowali w super lokatę i co? Komentarze jakie padały pod adresem przedsiębiorców lepiej nie cytować, chociaż ich samych zapewne nieźle szlag trafia jak słyszą używanie tej nazwy wobec pospolitego oszusta. 
Kolejny temat to obgadanie wydarzeń z życia nieobecnego uczestnika imprezy, nieważne czy mu się aktualnie powodzi czy nie i tak człowiek rozsądny pomyśli sobie "boże chroń mnie od przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę" 
Szczerze, nie wiem kiedy to się stało, ale nie przepadam za wszelkimi rodzinnymi imprezami ponieważ prowadzone są na nich nudne rozmowy, z których nic nie wynika. Trzeba się cholernie pilnować, żeby przypadkiem niczego za dużo nie powiedzieć o kimś lub co gorsza o sobie.
Nie wiem dlaczego, ale coraz częściej mam takie wrażenie, że człowiek od uroczenia jest przez około 25 lat członkiem rodziny, potem jeśli potrzebuje żyć w takiej jednostce społecznej powinien założyć własną nową i mieć swoje dzieci. Człowiek dorosły bez drugiej połówki, a zwłaszcza bez potomstwa staje się bardziej nieskory do zawierania kompromisów z własną najmniejszą podstawową komórką społeczną jaką jest rodzina. To dla dobra potomstwa narzucamy sobie dobrowolnie pewne ograniczenia 

1 komentarz:

  1. Mam podobne przemyślenia i wrażenia. Tym bardziej brak WŁASNEJ rodziny boli.

    OdpowiedzUsuń