środa, 22 sierpnia 2012

kochani klakierzy i inni parzystokopytni


w życiu pracownika mniejszej lub większej firmy ważne jest rozpoznawania pewnych zachowań w firmie. Dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze natrafiam, na kilka gatunków saków biurowych. Nazywam ich tak dla tego, że niezależnie jak bardzo Dilbertowska jest dana firma , zawsze spotykam ssaczy, gdyby szef powiedział, że od jutra obowiązkiem każdego pracownika jest chodzić po suficie , to nie byli by wstanie zaprotestować tylko cała noc trenowaliby, pomimo ze na drugi dzień byliby cali poobijani. Oto zwierzątka rozpoznawane prze ze mnie w życiu biurowym :

  1. klakier – płeć nieistotna, sposób rozmnażania niezbadany , występujący zawsze w każdej firmie. Czym dłużej istnieje firma tym jest ich proporcjonalnie więcej. Klakier nigdy nie lubi innego klakiera niszczy go za wszelką cenę, chce być tym jedynym zauważanym przez Prezesa. Zbyt duża ilość klakiera zagraża bezpieczeństwu Firmie, dlatego nadmiar klakierów jest niszczony przez samych klakierów, prawo doboru naturalnego,
  2. biurwa - według słownika Atlu, to – płeć samica pracująca w księgowości i lub administracji , wykształcenie średnie ogólne lub wyższe magisterskie nie ekonomiczne i nie prawnicze. To zwykle zafascynowana zwierzątkami absolwentka Uniwersytetu Przyrodniczego, lub absolwentka Uniwersytetu wydział kulturoznawstwa lub filologi polskiej lub innej filologi , której nazwa Atlu nic nie mówi, a na końcu okazuje się, że trafiła tam bo na anglistyce, germanistyce lub rusycystyce zabrakło miejsc. Czasami biurwa ma ukończone jednoroczne studia podyplomowe z rachunkowości. Biurwa nie zmienia pracy tylko awansuje poprzez sympatię u szefa, nie wychyla się stara się podczepić pod osoby z wiedzą z dziedziny ekonomi lub prawa i cichutko sobie czeka, na awans, na który się przy okazji załapie. Biurwa to pasożyt, i jak każdy pasożyt pełni funkcje pożyteczne, ale czasami doprowadza do śmierci żywiciela czyli księgowego, który ma wiedzę doświadczenie i potrafi dużo w tej dziedzinie,
  3. niebieski ptak – płeć męska, zakres obowiązków , zawieźć przywieść szefa z imprezy, wypić z nim kawę na etacie w Firmie, ale załatwia głównie sprawy prywatne szefa. Dużo wie, dużo mówi o szefie co służy jako klasyczny lep na muchy, czyli pracowników co łatwo dają swoje żale na szefa. Niestety to jest najlepszy kumpel prezesa, więc komunikacja działa w obie strony,


środa, 15 sierpnia 2012

o złocie i bursztynie


zacznijmy od obrazków, prawda że robią wrażenie ? Dlatego kompletnie mnie nie dziwi, ze kilka tysięcy Polaków w ostatnim czasie ogłupiało i wpadło w gorączkę poszukiwaczy zysków i powierzyło swoje pieniądze spółce prowadzonej przez osobę o nie najlepszej przeszłości o nie jasnych zamiarach. Do rzeczy obawiam się, że nasi władcy z marnym wykształceniem znowu się odbiją od skrajności w skrajność i z powodu jednego oszustwa tak utrudnią zakładanie spółek, że gdy po kilku miesiącach wzrośnie bezrobocie będą zdziwieni, że tego są takie skutki, a oni chcieli dobrze. Tak naprawdę za sukcesem firmy z bursztynem i złotem w nazwie stoi organ kontroli systemu bankowego zwany w skrócie KNF, to nie kto inny tylko KNF stoi za sukcesem tej firmy i jest odpowiedzialny za utratę wielu milionów złotych przez Polaków. Tylko, nie dlatego jak większość krzyczy z powodu braku nadzoru nad firmą, ale odwrotnie z powodu nadzoru systemu bankowego w sposób przeregulowany. Jego sławetne rekomendacje już od dłuższego czasu utrudniają ludziom zaciąganie kredytu na dom, samochód i może wakacje. Ktoś ostatnio szukał kredytu hipotecznego, pożyczki konsolidacyjnej. Jedna dwie spóźnione raty karty kredytowej i do widzenia, przykro nam jest Pan, Pani  nierzetelnym klientem. W ten sposób tak naprawdę banki nie udzielają kredytów. Tylko je odnawiają i to zawsze na poziomach niższych niż dotychczas, żadna firma nie ma szans na rozwój. Skoro banki nie udzielają kredytów nie potrzebują naszych lokat, a jak obniżyć poziom lokat prosto wystarczy powolutku obniżać oprocentowanie lokat, ludzie sami odejdą.
Czyli mamy grupę ludzi, którzy potrzebują pieniędzy i nie mogą ich pożyczyć w przeznaczonej do tego instytucji zwanej bankiem i ludzi, którzy mają pieniądze ale chcą na nich zarabiać, a nie sponsorować dyrektorów i w taki sposób, rączkami tępych polityków i wszystko najlepiej wiedzących urzędników powstał sektor gospodarki, który przez wielu mądrali jest nazywany parabankowy , bo nie jest pod nadzorem państwa.
W ostatnim czasie z hukiem padło jedno z największych przedsiębiorstw budowlanych, na bruk z branży budowlanej lekko wyleci 150 tys ludzi, a na pewno będzie miało problem z otrzymaniem wszystkich na czas wynagrodzeń. Tego lata padło dziesięć firm z branży turystycznej współczuje porzuconym na pastwę klientom, ale bardziej współczuję, ludziom, którzy utracili pracę. No i ostatnio parabank. 
Rok 2012 się nie skończył i co z tego wszystkiego wyniknie, lepiej nie myśleć o opłatach regulacjach prawnych jakie zostaną narzucone na moment założenia firmy, żaden z trzydziestolatków nie założy firmy, tylko zasili listę bezrobotnych. Chyba, że ma tatusia burmistrza to załatwi mu w urzędzie, albo żeby tak nie denerwowało obywateli w jakiejś spółce miejskiej. Przykład idzie przecież z góry.

Autor nie jest urzędnikiem państwowym, samorządowym, nie posiada własnej firmy i nie jest powiązany zawodowo z opisanymi powyżej przedsiębiorstwami. Post jest jego prywatną opinią. Nie jest materiałem reklamowym.

niedziela, 12 sierpnia 2012

rozmowy na rodzinnych imprezach

kilka lat temu dostałem zaproszenie na rodzinną imprezę jubileuszową, kiedy chciałem się zgrabnie z niej wykręcić usłyszałem, że jak tak dalej pójdzie to będziemy się spotykać tylko na chrzcinach, ślubach i pogrzebach. Wczoraj byłem według tej klasyfikacji na nadprogramowej imprezie rodzinnej. Niestety już od kilku lat obserwuję, że nie ma nic gorszego niż rozmowy na tych imprezach, nawet gdyby kucharz danie główne podał przypalone byłby mniejszy swąd niż z niektórych niedokończonych rozmów. Cudem nie dochodzi do awantury, ale kwasy zawsze zostają. 
Zawsze trafi się jakiś rozpolitykowany konserwatywno - etatystyczny uczestnik imprezy, który czym dłużej trwa impreza tym bardziej rozdrażni resztę, zawsze jest za mało państwa w państwie, zawsze są biedni pokrzywdzeni, którzy jakimś boskim cudem byli wstanie zarobić 200 tys zł, ale bozia im odebrała zdrowy rozumek i zainwestowali w super lokatę i co? Komentarze jakie padały pod adresem przedsiębiorców lepiej nie cytować, chociaż ich samych zapewne nieźle szlag trafia jak słyszą używanie tej nazwy wobec pospolitego oszusta. 
Kolejny temat to obgadanie wydarzeń z życia nieobecnego uczestnika imprezy, nieważne czy mu się aktualnie powodzi czy nie i tak człowiek rozsądny pomyśli sobie "boże chroń mnie od przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę" 
Szczerze, nie wiem kiedy to się stało, ale nie przepadam za wszelkimi rodzinnymi imprezami ponieważ prowadzone są na nich nudne rozmowy, z których nic nie wynika. Trzeba się cholernie pilnować, żeby przypadkiem niczego za dużo nie powiedzieć o kimś lub co gorsza o sobie.
Nie wiem dlaczego, ale coraz częściej mam takie wrażenie, że człowiek od uroczenia jest przez około 25 lat członkiem rodziny, potem jeśli potrzebuje żyć w takiej jednostce społecznej powinien założyć własną nową i mieć swoje dzieci. Człowiek dorosły bez drugiej połówki, a zwłaszcza bez potomstwa staje się bardziej nieskory do zawierania kompromisów z własną najmniejszą podstawową komórką społeczną jaką jest rodzina. To dla dobra potomstwa narzucamy sobie dobrowolnie pewne ograniczenia 

niedziela, 5 sierpnia 2012

marudzenie Kłapouchego

inaczej wyobrażałem sobie swój start we Wrocławiu. Myślałem, że to będzie nowa ekscytująca podróż, w której poznam nowe miejsca , nowych ludzi. Poznam nowy punkt widzenia. Uważałem, że nie mam problemu z komunikacją i zapoznaje szybko nowe osoby, to nawet nie jest mój osąd o sobie to jest opinia obcych ludzi o mnie poznanych wcześniej. Niestety podsumowując pierwsze dwa miesiące we Wrocławiu prawda jest taka, że znam tylko ludzi poznanych w pracy. Chyba mam klasyczny syndrom samotnego emigranta opisany przez kogoś w zdaniu „ameryka to łóżko i fabryka”.

Kiedy zostaje na weekend we Wrocławiu to chodzę bez większego sensu po śródmieściu podziwiam architekturę miasta, wpadam do empiku przejrzeć nowości książkowe, gdzieś wypić lanserską kawę w kubku z logo firmy tylko po to żeby skorzystać z ich darmowego wifi.
Mobilny internet, proszę niech operatorzy tych usług nie rozśmieszają mnie, przereklamowane, drogie i kompletnie nieefektywne do większości stron w tej chwili będących w internecie. Nawet ten prosty jak bicz dziadowski blog ładuje się śmiertelnie długo, a jest na nim trochę zdjęć ostatnio coraz mniej i trochę muzyki.
Na spacerach po Wrocławiu zaliczam zawsze Rynek, i tam mam nadzieje posłuchać pewnej pary grającej na skrzypcach. Jeśli fachowcy od muzyki powiedzą, że to altówki lub coś innego to wierzcie im nie mi , pomimo że miałem lekcje muzyki w szkole to poziom tego był naprawdę marny. Wracając do pary artystów zawsze wykonują ten sam repertuar, ale moim skromnym zdaniem robią to dobrze, a przede wszystkim świetnie dobrali repertuar zgodnie z dewizą z „Rejsu”. Jest więc tango z filmu „Zapach kobiety” , muzyka z „Ojca chrzestnego” i jeszcze kilka znanych utworów. Oczywiście otwarty futerał na dotację też. Zwracają na siebie uwagę jeszcze jednym, to młodzi ludzie schludnie, czysto ubrani nie ekstrawagancko tylko zwyczajnie ona w sukience bardzo delikatnej skromnej on w koszuli i szortach. Wyróżniają się wobec grajków, którzy wyglądają jakby wyszli z kanałów, których jeansy może były prane w zeszłym miesiącu, których włosy widziały szampon i grzebień może w zeszłym tygodniu. Żeby nie powstało między nami nieporozumienie, ale jest jakaś mądrość ludowa w tym , że drugiego człowieka niestety oceniamy po wyglądzie. Nie chodzi o markę ciuchów tylko o ich stan, o ich czystość, o higienę. Ich ciuchy moim skromnym zdaniem to zwyczajne sieciówki, na dodatek o ile dobrze kojarzę oni często są ubrani tak samo.

Mój okres próbny się kończy, podobno zostanie ze mną przedłużony okres współpracy . Czyli mój pobyt we Wrocławiu będzie trwał. Co oznacza, że jeszcze kilkadziesiąt razy ponudzę opisami swoich obserwacji Wrocławia, jego architektury i moich opinie o ludziach tu mieszkających. To jest spojrzenie przybysza z zewnątrz . Dziwne, ale dopiero ten pobyt rodzi we mnie pewne pytania dotyczące wyglądu i życia w Poznaniu. Czym dłużej o tym wszystkim myślę, to dochodzę do wniosku, że w Polsce powinien powstać pomnik , przecież my uwielbiamy stawiać pomniki „Pomnik dla dwóch milionów Polskich emigrantów, którzy wyjechali w ostatnich latach, bo państwo Polskie ich olało”


na koniec fotka znaleziona gdzieś w internecie, a przypomniałem sobie o niej na niedzielnym spacerze po Nadodrzańskim Bulwarze słuchając RMF Classic.