nie wiem co jest ze mną nie tak, ale cały czas wierzę że w nowym otoczeniu będzie lepiej, że za lasem, za góra lub za rzeka jest lepszy świat niż tu w tym miejscu i w tym czasie, w którym jestem. W pracy po zakończeniu pewnego etapu kiedy miałem spokój, znowu wyłażą Hydry i Meduzy i trzeba z nimi walczyć.
Dzisiaj rozmawiałem z kolesiem z pracy, który w grudniu od nas odszedł i mieszka i pracuje w Warszawie . Zadowolony ze wszystkiego, odwrotnie do mnie. Chyba nigdy nie będę i nie byłem szczęśliwy przez dłuższy czas. Taki mój urok.
W zeszłym tygodniu usłyszałem, że jak się skończyło czterdziestkę to połowę życia ma się za sobą. Chyba zmarnowałem tą połowę i nie mam siły na drugą tak długo trwającą podróż, zwłaszcza sam. Jestem już podminowany na punkcie zbliżającej Wielkanocy, chciałbym uciec na ten okres z tego kraju, od rodziny i wrócić tydzień po. Nie mam ochoty na Zajączki, sztuczne uśmiechy i Panie w pracy marudzące ile to mają pracy z tymi świętami.
Kolejny raz w fajnym klubie , na fajnej zabawie , ładny inny koleś do towarzystwa. Niestety podrywany przez jeszcze ładniejszego bajkopisarza, ja to mam szczęście w te klocki.